Wysoka frekwencja, masowy - jak nigdy dotąd - udział w głosowaniu najmłodszych wyborców i zdecydowane zwycięstwo Platformy, albo, jak, kto woli, zdecydowana porażka PiS-u. Tak można podsumować wybory 21 października 2007.
Wynik wyborów nie powinien być zaskoczeniem choćby dlatego, że w Polsce wciąż obowiązuje zasada - rządzący przegrywa. W tych wyborach jednak styl rządów nie zniechęcił wyborców do głosowania (tak zwykle uzasadniano niską frekwencję w poprzednich wyborach). Wręcz przeciwnie - styl rządów PiS-u, a chyba też prowadzona przez to ugrupowanie kampania wyborcza, spowodowały, że do wyborów poszli ci, którzy dotąd zwykle tego nie robili - najmłodsze pokolenie wyborców, niepamiętające „komuny” (także młodzi urodzeni w 1989 - pierwszym roku wolnej Polski) oraz bierna dotąd część „wykształciuchów”. Wprawdzie liderzy PiS-u czują się jak zwykle „moralnymi zwycięzcami”, jednak w porównaniu z niedawnymi zapowiedziami Jarosława Kaczyńskiego zdobycia 280 mandatów, uzyskany wczoraj wynik (choć w liczbach bezwzględnych lepszy niż dwa lata temu), należy uznać za klęskę.
Platforma w niedzielę wygrała i - co nie mniej ważne - fortuna dalej jej sprzyja. Moim zdaniem także poprzez fakt, że w porównaniu z niedzielnymi prognozami w poniedziałek ubyło jej kilka mandatów. Platforma uniknie w ten sposób pokusy stworzenia rządu jednopartyjnego, z minimalną większością, i trwożliwego sprawdzania przed każdym głosowaniem listy obecności swoich posłów. Do tego tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów usiłował ją nakłonić Jarosław Kaczyński.
Koalicja z PSL-em wydaje się dobrą dla Polski koalicją, tym bardziej, że była rozważana a nawet zapowiadana jeszcze przed wyborami. Z PSL-em może być Platformie łatwiej rozwiązywać problemy społeczne, a razem oba ugrupowania będą dysponowały większością wystarczającą, aby przeforsować każdą ustawę.
Platforma z PSL-em może czasem potrzebować poparcia LiD-u, aby odrzucać prezydenckie veta. I myślę, że takie poparcie w ważnych sprawach będzie otrzymywać, dlatego, że klincz sejmu z prezydentem mógłby oznaczać przedterminowe wybory, a na takie LiD jeszcze przez jakiś czas nie będzie gotów. Bo niedzielny wynik to także porażka LiD-u i realizowanej dotąd koncepcji budowania nowej centrolewicy.
Myślę też, że jeśli nawet - jak to wczoraj nazwało kilku komentatorów politycznych w telewizyjnych audycjach wyborczych - Jarosław Kaczyński będzie teraz prezydentem RP w imieniu Lecha Kaczyńskiego, prezydenckie veto nie będzie nadużywane. Kalendarz wyborczy sprawił, że ewentualne zwycięstwo PiS-u w kolejnych wyborach (2011) może ułatwić reelekcja Lecha Kaczyńskiego (2010). A prezydentowi-pieniaczowi, kimkolwiek by on był, w Polsce o reelekcję będzie trudno.
Co musi zrobić Platforma, żeby jej rząd przetrwał do końca kadencji? Premierem powinien zostać Donald Tusk (sam to wielokrotnie zapowiadał). Rząd musi się składać z ludzi kompetentnych (nie wszyscy muszą mieć partyjne legitymacje Platformy lub PSL-u). Konieczne jest też uchylenie Polakom choćby rąbka owego, zapowiadanego w kampanii raju, a więc tworzenie dobrych koncepcji i ich umiejętne realizowanie. Wszyscy - ministrowie i posłowie - muszą być nieskazitelnie uczciwi, bo z tej strony przyjdzie im pewnie odeprzeć jeszcze niejeden atak PiS-u, i - co ważniejsze - tego oczekujemy od tych, których wybieramy.
Nie bez znaczenia będzie też pewność, że Euro 2012 jednak się w Polsce odbędzie.
Platforma w niedzielę wygrała i - co nie mniej ważne - fortuna dalej jej sprzyja. Moim zdaniem także poprzez fakt, że w porównaniu z niedzielnymi prognozami w poniedziałek ubyło jej kilka mandatów. Platforma uniknie w ten sposób pokusy stworzenia rządu jednopartyjnego, z minimalną większością, i trwożliwego sprawdzania przed każdym głosowaniem listy obecności swoich posłów. Do tego tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów usiłował ją nakłonić Jarosław Kaczyński.
Koalicja z PSL-em wydaje się dobrą dla Polski koalicją, tym bardziej, że była rozważana a nawet zapowiadana jeszcze przed wyborami. Z PSL-em może być Platformie łatwiej rozwiązywać problemy społeczne, a razem oba ugrupowania będą dysponowały większością wystarczającą, aby przeforsować każdą ustawę.
Platforma z PSL-em może czasem potrzebować poparcia LiD-u, aby odrzucać prezydenckie veta. I myślę, że takie poparcie w ważnych sprawach będzie otrzymywać, dlatego, że klincz sejmu z prezydentem mógłby oznaczać przedterminowe wybory, a na takie LiD jeszcze przez jakiś czas nie będzie gotów. Bo niedzielny wynik to także porażka LiD-u i realizowanej dotąd koncepcji budowania nowej centrolewicy.
Myślę też, że jeśli nawet - jak to wczoraj nazwało kilku komentatorów politycznych w telewizyjnych audycjach wyborczych - Jarosław Kaczyński będzie teraz prezydentem RP w imieniu Lecha Kaczyńskiego, prezydenckie veto nie będzie nadużywane. Kalendarz wyborczy sprawił, że ewentualne zwycięstwo PiS-u w kolejnych wyborach (2011) może ułatwić reelekcja Lecha Kaczyńskiego (2010). A prezydentowi-pieniaczowi, kimkolwiek by on był, w Polsce o reelekcję będzie trudno.
Co musi zrobić Platforma, żeby jej rząd przetrwał do końca kadencji? Premierem powinien zostać Donald Tusk (sam to wielokrotnie zapowiadał). Rząd musi się składać z ludzi kompetentnych (nie wszyscy muszą mieć partyjne legitymacje Platformy lub PSL-u). Konieczne jest też uchylenie Polakom choćby rąbka owego, zapowiadanego w kampanii raju, a więc tworzenie dobrych koncepcji i ich umiejętne realizowanie. Wszyscy - ministrowie i posłowie - muszą być nieskazitelnie uczciwi, bo z tej strony przyjdzie im pewnie odeprzeć jeszcze niejeden atak PiS-u, i - co ważniejsze - tego oczekujemy od tych, których wybieramy.
Nie bez znaczenia będzie też pewność, że Euro 2012 jednak się w Polsce odbędzie.
Piotr Derlukiewicz