UWAGA!

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • Emeryt : Sprobuje wyprowadzic Pana z bledu. W UE ceny nie wszedzie sa TAKIE SAME, co nazywa sie konkurencja na wolnym rynku. Przyklad : papierosy. W Niemczech tansze, niz we Francji, ale drozsze niz w Polsce. A jezeli chodzi Panu o rekompensate zasilku, to Europa nie ma z tym nic wspolnego. Miej Pan pretensje do naszego rzadu.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Alicja(2003-05-06)
  • Nie wiem czy wiecie ,ale w elbląskim centrum informacji o UE każą płacić za materiały informacyjne , a przecież jest to dotowane
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    mieszkaniec(2003-05-06)
  • P.S. I do tego jest czynne od 7 do 15. Wspaniałe godziny
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    mieszkaniec(2003-05-06)
  • wejdźcie na www.ojczyzna p. Ten żałosny traktat nie jest przetłumaczony rozpowszechniony i nawet nikt go z parlamentarzystów nie przeczytał i każą głosować na tak--to jawne kpiny!!!!!!!!!!!!!!!!!! podpisać umowę w ciemno tego jeszcze nie było....................tych kpin jest więcej szkoda gadać..........strony by nie starczyło
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Zantyr(2003-05-06)
  • Zantyr naucz się dobrze link podawać!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! www.ojczyzna.pl
  • Oczkiem w głowie socjalistów Unii Europejskiej jest fakt, że w prywatnych rękach jest około 60% spłaconej ziemi, zaś na tej ziemi są nieobciążone finansowo domostwa. Chodzi tu o to, że banki nie mogą zarobić na spłacaniu domów. Unia i jej biurokracja przymierzają się rozwiązać problem, którego nie byli w stanie rozwiązać nawet komuniści 50 lat temu. Przecież było tak: najpierw ziemię dali chłopom, potem zabrali, potem znowu oddali i tak pozostało. Nowi socjaliści chcieliby na pewno nałożyć takie unijne pseudoprawa, że chłopi zmuszeni będą zamieszkiwać przedmieścia miast i stawać się tak zwaną biedotą podmiejską, innymi słowy - opuszczą swą ziemię. Takie przykłady tworzenia się biedoty są pokazane w "Ziemi Obiecanej", to właśnie w mieście premiera takie zjawiska miały miejsce. Jaki sens jest mówienie o niskiej wydajności rolnictwa krajowego, jeśli nie ma gdzie ludzi zatrudnić? Czy na wsi ktoś był głodny? Szybko można podwyższyć produkcję, trzeba na to nawozów i koniunktury, ale co się stanie z jakością płodów ze względu na dużą ilość nawozów sztucznych? Prezydent jednak bał się biopaliw, bo chłopu poprawiło by się. Po co ma zarobić chłop polski, kiedy rzepak niemiecki lepiej poprzeć. Kościół przyjął taktykę nie wtrącania się do decyzji referendum unijnego. Krotko mówiąc, zachowuje się kler jak Piłat w stosunku do Jezusa, umywając ręce od spraw unijnych. Właściwie to nie jest umywanie rak, a delikatna dyplomacja antyunijna. Zobaczymy, co będzie w liście czytanym z ambon do wiernych o Unii. Podobno 25.000 ambon w Polsce może mieć większą siłę odziaływującą niż sam premier w telewizji, nadający faszystowskie zastraszenia o przyszłości wnucząt i prawnucząt - jeśli dziadkowie nie pójdą do referendum. Kwaśniewski zajmuje się teraz Unią, jednak nie widać, aby dobrze mu to szło. Zająłby się lepiej premierem, bo to prezydent powinien reagować na rozlatujący się rząd i zrobić zmiany, jeśli trzeba.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Zantyr(2003-05-06)
  • prof. Włodzimierz Bojarski Koszty aneksji do UE W okresie stanu wojennego "ideowi" komuniści i trockiści, starsze i młodsze pokolenie "właścicieli Polski Ludowej", porozumieli się z przedstawicielami europejskiego i światowego kapitalizmu. Zyskali od nich przemożne poparcie finansowe, ideologiczne i polityczne w procesie tzw. transformacji i w zawłaszczaniu majątku narodowego oraz przekształcaniu się w nowych kapitalistów i rządców PRL-bis. Za to otworzyli oni polską gospodarkę dla wszechstronnej penetracji i eksploatacji przez nowoczesny system neokolonialny z Zachodu. System ten znajduje pełne oparcie polityczne i organizacyjne w strukturach Unii Europejskiej i u sterników światowego globalizmu. Nowoczesna inżynieria psychologiczna i socjotechniczna została wykorzystana do nowej propagandy i indoktrynacji. Za pośrednictwem opanowanych i zawłaszczonych środków masowego przekazu zdołano oszołomić przemianami i okłamać znaczną część naszego społeczeństwa. Powstały nowe ruchy społeczne i polityczne, ale Naród Polski (a w tym i polska nauka) nie został dopuszczony do jakiegokolwiek wpływu na kierunek i charakter dokonywanych u nas przemian gospodarczych. Agresja i aneksja Rozpoczęła się nowoczesna agresja na Polskę i wszystko, co Polskę stanowi, która teraz nie ma charakteru militarnego. Zostaliśmy zaatakowani wrogą, zakłamaną ideologią liberalną, wszechstronną propagandą demoralizacji, podstępnymi pieniędzmi i korupcją oraz zmasowanymi naciskami politycznymi. Obcy agresorzy znaleźli w Polsce doświadczonych kolaborantów i agitatorów żerujących na psychice Narodu. W ramach tzw. poprawności politycznej (wobec zagranicznych mocodawców) również komunistyczna "nowomowa" została poddana szybkiej transformacji oraz większemu jeszcze wypaczeniu i zakłamaniu. Pozostała "jedynie słuszna droga" i ci sami propagandziści, ale zmienili oni kierunek o 180 stopni. Przypomnijmy, jak zmieniało się znaczenie samego określenia "transformacja rynkowa": Transformacja - dekoncentracja i usamodzielnienie (oraz zadłużenie) - prywatyzacja - sprzedaż - konsolidacja i wyprzedaż (w całości obcemu kapitałowi i monopolom). Formalne i ostateczne opanowanie Polski oraz poddanie jej w całości obcym interesom i obcemu prawu przez włączenie do struktur Unii Europejskiej nazywa się też fałszywie akcesją. "Akcesja" to swobodne, dobrowolne przystąpienie do jakiegoś związku. Tymczasem od lat nasila się agresja kapitałowa, polityczna i korupcyjna na Polskę, w wyniku której znaczna już część polskiego majątku przeszła do krajów UE. Trwa też nieustanny, wszechstronny nacisk ideologiczny na przyłączenie Polski do Unii Europejskiej. Rząd w Warszawie, bez właściwego poinformowania Narodu i bez jego zgody, podjął już wiele zobowiązań w stosunku do UE. Pisze się też o możliwych manipulacjach związanych z wynikami przyszłego referendum. Nie można więc tu mówić o akcesji, a trzeba mówić o aneksji. "Aneksja" to bowiem przywłaszczenie, zagarnięcie, wymuszone przyłączenie (patrz Słownik wyrazów obcych). Istotne więc pytanie w refere ndum powinno brzmieć: "Czy chcesz zawłaszczenia (aneksji) Polski przez kraje i struktury Unii Europejskiej w celu dalszej, jeszcze pełniejszej eksploatacji neokolonialnej naszego kraju i wrogiej nam indoktrynacji?". Jeśli Szanowny Czytelniku masz wątpliwości, a myślisz ekonomicznie, zadaj pytanie: Ile to nas w całości kosztuje, ile zapłacimy, a ile zyskamy? Pełno jest dziś jakichś cząstkowych, ułamkowych odpowiedzi na to pytanie, ale Ciebie i nas interesuje odpowiedź pełna, pełny bilans strat i zysków. A tego nie przedstawił rząd, choć powinien, ani żadna wyspecjalizowana agencja. Poniżej podjęto więc próbę dokonania takiego pełnego, choć przybliżonego rachunku. Weźmiemy pod uwagę cały okres tzw. transformacji od 1991 do 2001 r., ponieważ Traktat o stowarzyszeniu Polski z krajami Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (poprzedniczki UE) uzgodniono i podpisano w 1991 r. Dodatkowo oszacujemy koszty, straty i zyski dla jednego z pierwszych lat po ewentualnej aneksji do UE. Potrzebne do naszego rachunku dane są zaczerpnięte z roczników Głównego Urzędu Statystycznego (danych dla 2002 r. jeszcze nie ma), z oficjalnych publikacji Pełnomocnika Rządu ds. Informacji Europejskiej i Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej oraz z opracowań profesorów: Kazimierza Poznańskiego, Mieczysława Kabaja, Andrzeja Karpińskiego, Zygmunta Królaka i innych. Stracona wartość majątku narodowego Kazimierz Poznański, w książce "Wielki przekręt. Klęska polskich reform" (Warszawa 2000 r.), swoje szacunki strat rozpoczyna od rocznej wartości produktu krajowego oraz wartości krajowego majątku przemysłowego i bankowego w chwili upadku komunizmu. Wydaje się, że uwzględnia przy tym bankowy kurs dolara. Dziś powszechnie uważa się, że w międzynarodowych ocenach gospodarczych w okresie transformacji należy kierować się nie kursami bankowymi pieniądza krajowego, a kursem wynikającym z rzeczywistej siły nabywczej. Różnica jest istotna; w 2001 r. średni kurs bankowy (NBP) wynosił 4,09 zł za dolara (USD), natomiast kurs wynikający z siły nabywczej - tylko 2 zł za USD (dla roku 2001 jest to stosunek polskiego PKB w wysokości 744 mld zł do wartości tego produktu w dolarach, obliczonego według siły nabywczej w wysokości 382,6 mld USD - wg OECD Infigures, Paryż 2002 r.). Wychodząc z wartości PKB w 2001 r. w wysokości 382 mld USD i uwzględniając wstecz coroczne wskaźniki zmian realnego PKB w cenach stałych (wg GUS), oszacowano wartości PKB w kolejnych latach od 1990 do 2000 r. Dla 1990 r. PKB wyniósł około 260 mld USD. Uwzględniając, być może zawyżone, przeliczenie wartości PKB na dolary, w prezentowanym tu ostrożnym szacunku przyjmujemy, że faktyczna wartość PKB w 1990 r. była niższa i wynosiła 200 mld USD. Następnie przyjmujemy ostrożnie, podobnie jak K. Poznański, że tylko połowa tej wielkości produktu krajowego była rezultatem pracy przemysłu i systemu bankowego, a więc stanowiła wartość 100 mld USD. W szacunku wartości majątku przemysłowo-bankowego K. Poznański uwzględnia orientacyjnie dwie możliwe wartości współczynnika kapitałochłonności: trzy oraz cztery dolary kapitału produkcyjnego na jeden dolar produktu narodowego. Przyjmując mniejszą z możliwych wartości szacujemy, że wartość majątku przemysłowego i bankowego w roku 1990 wynosiła co najmniej 300 mld USD. Uwzględniamy następnie, że do końca 2001 r. sprzedano, zniszczono lub zlikwidowano około 60 proc. tego majątku, to jest wartość około 180 mld USD. Wpływy uzyskane z tej sprzedaży wyniosły zaledwie około 18 mld USD (to jest 10 proc. wartości, co stwierdził i K. Poznański). Pomijając bardzo wysokie koszty związane z tą wyprzedażą i odejmując uzyskany wpływ od wartości majątku, trzeba stwierdzić, że na wyprzedaży i likwidacji majątku produkcyjno-bankowego Polska straciła w latach 1991-2001 około 162 mld USD. Można założyć ostrożnie, że dalsza wyprzedaż będzie obejmowała corocznie nie mniej niż 5 proc. wartości majątku przemysłowo-bankowego oraz trochę innych składników majątkowych. Daje to wartość co najmniej 11 mld USD minus 1 mld USD wpływu ze sprzedaży. W ten sposób szacujemy, że dalsza coroczna strata wartości majątku narodowego wyniesie co najmniej 10 mld USD rocznie. W tym miejscu warto sobie dodatkowo uświadomić, że sumaryczne wpływy z wieloletniej wyprzedaży tak znacznej części majątku narodowego były równe zaledwie jednorocznej wartości ujemnego salda w polskim handlu zagranicznym (które w latach 1998 i 1999 wynosiło nieco ponad 18 mld USD rocznie, przy rocznej wartości importu około 50 mld USD). Te sumaryczne wpływy z wyprzedaży były też bliskie połowie rocznych dochodów budżetu państwa (32 mld USD w 1998 r. i podobnie w 1999 r.). Każde porównanie wskazuje na znikomość uzyskanych wpływów z wyprzedaży naszego majątku. Nacisk ze strony Unii Europejskiej na Polskę, aby przyspieszała i poszerzała prywatyzację, nie znajduje odpowiednika w krajach zachodnich. Tam państwo zachowuje dominujące udziały własnościowe, bezpośrednie lub pośrednie, w strategicznych dziedzinach i sektorach gospodarczych: w górnictwie, energetyce, telekomunikacji, przemyśle lotniczym, poczcie, kolei i innych. W Polsce nawet w ramach "prywatyzacji" niektóre nasze przedsiębiorstwa, np. energetyczne, są wykupywane przez państwowe koncerny z krajów Unii Europejskiej. Wyprzedaż oddaje je prawie w całości kapitałowi zagranicznemu, podczas gdy w krajach UE udział obcego kapitału w przemyśle i bankach nie przekracza 20 proc. Wyprowadzane zyski i utrata produktu krajowego Kazimierz Poznański szacuje wartość transferu zysków i rent za granicę na 16 do 32 mld USD rocznie, a J. Rutkowski ("Wielki szwindel", "Trybuna" maj 2001), rozpatrując tylko część zjawisk, ocenia tę wartość na 2 do 3 mld USD rocznie. Poniżej uwzględniamy, zapewne podobnie jak K. Poznański, szeroki zakres zysków zwyczajnych i nadzwyczajnych, uzyskiwanych między innymi z wtórnej monopolizacji rynku, ze zwolnień podatkowych i celnych oraz wyzysku pracowników. Bierzemy też pod uwagę wyprowadzane częściowo za granicę fundusze rentowe i ubezpieczeniowe, a także polskie lokaty bankowe. Przyjmujemy ostrożnie, że transfery te wzrastały stopniowo w kolejnych latach od 1 mld USD w 1993 r. do 16 mld USD w 2001 r. W ten sposób oceniamy, że w całym okresie wypłynęło tą drogą za granicę około 77 mld USD. W przyszłości należy liczyć się z transferem około 18 mld USD rocznie. Dużą trudność sprawia oszacowanie wartości produktu krajowego utraconego w latach 1991-2001. Wielkość produkcji przemysłowej spadła w tym okresie o kilkadziesiąt procent, niekiedy obniżyła się do połowy, a nawet więcej. Liczba zarejestrowanych bezrobotnych wzrosła w tym czasie o 2 mln osób, z 1,1 mln w 1990 do 3,1 mln w 2001 r. Liczba rencistów i emerytów zwiększyła się (w wyniku wcześniejszych przejść na emerytury i ulgowych warunków uzyskania renty) o 2,5 mln osób z 7,1 mln do 9,5 mln w 2001 r. Ogółem w tym okresie odeszło z pracy około 5 mln ludzi. Natomiast statystyczne wartości PKB wzrastały między innymi w wyniku wzrostu podatków, wielkiego rozwoju często zbytecznych usług pośrednictwa oraz wydzielania usług z przedsiębiorstw, a także w wyniku doliczania szacowanego dowolnie udziału "szarej strefy" nierejestrowanej oficjalnie. Nasz szacunek opieramy więc na wartościach PKB obliczonych dla poszczególnych lat w sposób podany powyżej, z uwzględnieniem siły nabywczej dolara i wskaźników dynamiki zmian. Dzieląc taką wielkość PKB przez liczbę pracujących, otrzymano dla każdego roku wartość PKB przypadającą na jednego zatrudnionego. Założono, że trwałe zwolnienie z pracy pracownika łączyło się w kolejnych latach z utratą tylko 40 proc. tak ustalonej wartości jednostkowej PKB. W ten sposób uwzględniono, że zwalniano z pracy mniej wydajnych pracowników i likwidowano mniej rentowne zakłady, choć nie zawsze tak się działo. Dla kolejnych lat brano pod uwagę tylko wzrost liczby zarejestrowanych bezrobotnych ponad poziom z 1990 r. Pominięto przy tym bezrobotnych niezarejestrowanych oraz większość bezrobocia na wsi. Doliczono jedynie do przyrostu bezrobocia, poczynając od 1993 r., około 1 mln wcześniejszych emerytów. Tak ustaloną liczbę niepracujących pomnożono przez jednostkową wartość PKB, obniżoną o 40 proc. Oszacowana w ten sposób wartość utraconego PKB wyniosła 20 mld USD w 1993 r. i wzrastała stopniowo do 30 mld USD w 2001 r. Sumaryczna wartość utraconego PKB dla całego okresu 1991-2001 wyniosła około 240 mld USD. Dla dalszych lat trzeba się liczyć z utratą PKB w wysokości 35 mld USD rocznie. Koszty zadłużenia Dalszą pozycją kosztów jest niewątpliwie wzrost zadłużenia zagranicznego i wzrost kosztów obsługi tego zadłużenia. Pomiędzy rokiem 1990 a 2001 wzrost zadłużenia zagranicznego wyniósł 25 mld USD, z 46 mld do 71 mld USD. Przyjmujemy optymistycznie, że w dalszych latach zadłużenie to nie będzie już wzrastało. Przy okazji warto przypomnieć, że tzw. dług gierkowski wynosił na koniec 1980 r. 23,4 mld USD i miał znaczne pokrycie w nowoczesnych dobrach produkcyjnych. Tymczasem zadłużeniu 71 mld USD w roku 2001 towarzyszy wyzbycie się znacznej części majątku produkcyjnego. Ci, którzy zapomnieli dramatyczną historię pierwszej połowy XX w. i uwierzyli ideologii "nowej zjednoczonej Europy", powinni byli otrzeźwieć po długich negocjacjach z Klubem Paryskim i Klubem Londyńskim o umorzenie polskiego zadłużenia komunistycznego. W początku lat 90. polskie zadłużenie zagraniczne wynosiło już 46 do 50 mld USD. Negocjacje, zakończone dopiero w 1994 r., doprowadziły do redukcji zadłużenia o 8,3 mld USD, to jest zaledwie o 17 proc. Dla porównania można podać, że po ostatniej wojnie światowej dawne zadłużenie jeszcze hitlerowskich Niemiec umorzono w 70 proc., a resztę rozłożono na 25 lat przy oprocentowaniu wynoszącym 2,5 proc. rocznie. Ponadto Niemcy otrzymały z tzw. planu Marshalla z USA bezzwrotny fundusz o równowartości 70 mld USD. Niestety, ani Niemcy, zawdzięczające Polsce przełamanie muru berlińskiego i swoje zjednoczenie, ani inne kraje zachodnie, nie okazały Polsce żadnej efektywnej pomocy i solidarności. Kolejne rządy w Warszawie chętnie i nieodpowiedzialnie brały dalsze pożyczki, nakładając na budżet państwa samozaciskającą się pętlę zadłużenia. Koszty obsługi polskiego zadłużenia zagranicznego wynosiły w 1991 r. 1,1 mld USD, a w 2001 r. już 6,8 mld USD. Mają w tym udział pewne spłaty ratalne wcześniejszych długów oraz oprocentowanie bieżące. Przyjmujemy ostrożnie, że koszty obsługi uwzględnianego wzrostu zadłużenia zagranicznego w latach 1991-2001 wyniosły około 15 mld USD, a w dalszych latach wyniosą około 2,4 mld USD rocznie. Oprócz długu zagranicznego w badanym okresie wzrosło niepomiernie zadłużenie wewnętrzne Skarbu Państwa od niewielkich kwot w 1990 r. do 185 mld zł w 2001 r. W przeliczeniu na dolary według siły nabywczej daje to wartość tego zadłużenia w wysokości 92 mld USD, a według kursu bankowego 46 mld USD. Tu interesuje nas część tego zadłużenia, która poprzez rządowe papiery wartościowe i system bankowy jest wytransferowana za granicę. Przyjmujemy ostrożnie, że dotyczy to 50 proc. zadłużenia wewnętrznego przeliczonego kursem bankowym, a więc stanowi wartość 23 mld USD. Zadłużenie to pomiędzy rokiem 2000 a 2001 wzrosło o 40 mld zł, to jest o 10 mld USD. W następnych latach będzie zapewne nadal wzrastało, może też wzrosnąć część wytransferowana za granicę. Przyjmujemy ostrożnie, że transfer ten wyniesie około 6 mld USD rocznie. Roczniki statystyczne GUS informują, że Polska utrzymuje (na niskim procencie w bankach zagranicznych) oficjalne aktywa rezerwowe i że wynosiły one w ostatnich latach ponad 27 mld USD. Część tych rezerw wynika zapewne z porozumień międzybankowych i międzynarodowych i ma charakter obligatoryjny ze względu na polskie zobowiązania. Ta część rezerw nie może być swobodnie zaangażowana w krajową działalność gospodarczą i stanowi niewątpliwą stratę. Przyjmujemy ostrożnie, że dotyczy to tylko połowy tych aktywów rezerwowych i stanowi stratę w wysokości 14 mld USD. W przyszłości strata ta będzie zapewne wzrastała, zakładamy że o 1 mld USD rocznie. Koszty dostosowań i straty w rolnictwie Znaczną pozycję kosztów i strat związanych z przygotowaniami integracyjnymi z UE stanowią koszty dostosowań polskich przedsiębiorstw, administracji rządowej i samorządowej, a w pewnym stopniu i gospodarstw domowych do wymagań i warunków UE. Część tych dostosowań, np. w zakresie poprawy stanu sanitarnego i ochrony środowiska, jest użyteczna. Ale i w tym zakresie nadmiernie zaostrzone normy i przyspieszone wymagania obliczone są bardziej na niszczenie polskich konkurencyjnych wytwórców niż na rzeczywistą poprawę sanitarną. Ogromna liczba dyrektyw i norm UE, nie zawsze lepszych od dotychczasowych polskich norm, wymaga dodatkowej rzeszy pracowników w administracji państwowej, w przemyśle, usługach i w rolnictwie. Minister D. Huebner stwierdziła, że samo przygotowanie i obsługa wniosków o środki z UE wymaga wzrostu zatrudnienia w administracji o 18 tys. osób. Trzeba też uwzględnić znaczne koszty zmiany oprzyrządowania w produkcji, koszty ochrony środowiska, koszty organizacji, kontroli i inne. Brak dotychczas pełnego obliczenia tych wszystkich kosztów. Do naszego szacunku przyjmujemy ostrożnie, że dotychczasowe koszty dostosowań krajowych do specjalnych wymagań Unii Europejskiej wyniosły do końca 2001 r. co najmniej 10 mld USD i w dalszych latach będą wynosiły minimum 1,5 mld USD rocznie. W 1990 r. było w Polsce 2,14 mln gospodarstw rolnych, a w 2000 r. - 1,9 mln. Przyjmujemy w uproszczeniu, że corocznie 2 mln gospodarstw rolnych doznawało negatywnych skutków transformacji na życzenie i pod presją UE. Uwzględniamy straty w produkcji i sprzedaży, niekorzystne zmiany cen i spadek w dochodach oraz niszczenie zabudowań gospodarczych i sprzętu. Szacujemy, że straty te wzrastały stopniowo od 2 tys. zł na średnie gospodarstwo w 1992 r., do 15 tys. zł na gospodarstwo w 2001 r. W okresie 1991-2001 suma tych strat wynosiła zatem 168 mld zł. Do przeliczeń na dolary przyjmujemy tutaj średnią wartość 3 zł/USD pomiędzy kursem bankowym a kursem wynikającym z siły nabywczej. Daje to sumaryczną wartość strat w rolnictwie w rozważanym okresie w wysokości 56 mld USD. W kolejnych latach straty te będą się powiększały, wynosząc co najmniej 11 mld USD rocznie. Wpłaty do budżetu Unii Europejskiej i inne Z wcześniejszych rozmów dotyczących włączenia Polski do UE, potwierdzonych ostatnio, wynika, że w najbliższych latach polska składka do budżetu UE będzie wynosić 2,4 mld USD (euro) rocznie. W ramach tej kwoty Polska została zobowiązana m.in. do zapłacenia w ciągu trzech lat 620 mln euro tzw. rabatu brytyjskiego, to jest części składki unijnej przypisanej Wielkiej Brytanii, której ona jednak nie wpłaca do budżetu UE. Inne kraje Unii zostały też wezwane do solidarnego pokrycia brakującej kwoty brytyjskiej, ale Niemcy, Austria, Holandia i Szwecja uzyskały ulgę w tym obowiązku. Koszty rosnącej biurokracji unijnej wzrastają wykładniczo i co parę lat władze UE wprowadzają nowe dodatkowe formy opodatkowania budżetów państw członkowskich. Oprócz wcześniejszych wpływów celnych i opłat za import produktów rolnych spoza UE, od 1970 r. wprowadzono odpis (1,6 proc.) od sumy krajowych podatków VAT. Przyjęto również, że w państwach członkowskich podatek VAT nie może być niższy od 15 proc. To częściowo wyjaśnia trudne negocjacje o obniżenie podatku VAT dla polskiego budownictwa. Warto jednak wiedzieć, że pomimo tych ogólnych zasad w wielu państwach członkowskich UE nadal występuje stawka zerowa VAT: w Belgii, Danii, Finlandii, Irlandii, Szwecji, Wielkiej Brytanii i Włoszech. Dotyczy ona książek, żywności, lekarstw, sprzętu medycznego i ortopedycznego, odzieży i obuwia dla dzieci oraz usług budowlanych związanych z budową domów mieszkalnych. Myśli się też o kolejnym podatku ekologicznym, od ilości zużywanego węgla, który znowu najbardziej dotknie Polskę. Do wymienionych powyżej naszych wpłat budżetowych dojdą jeszcze kwoty przygotowania projektów dofinansowywanych przez UE oraz kwoty na prefinansowanie dopłat. Według danych Ministerstwa Finansów wyniesie to średnio rocznie 2,1 mld zł, to jest w przybliżeniu 0,5 mld USD. Poszerzenie stosunków z UE i ewentualna integracja łączy się ponadto z wniesieniem składki do banków europejskich oraz do innych organizacji i funduszy. Ponadto trzeba ponosić koszty polskich przedstawicielstw, uczestnictwa i licznych delegacji zagranicznych. Szacujemy, że koszty te wyniosły dotychczas 1 mld USD i będą występowały w przyszłości w wysokości około 0,3 mld USD rocznie.] Unia Europejska wymaga dodatkowo od Polski usprawnienia obsługi granicznej i tzw. uszczelnienia naszej granicy wschodniej, która stanie się ewentualnie granicą UE. Ponadto mamy spełniać ostre wymagania Schengen dotyczące specjalnej obsługi i kontroli osób przybywających spoza UE. Związane z tym dodatkowe koszty poniesione dotychczas szacujemy na 1 mld USD, a w przyszłości na 0,5 mld USD rocznie. Nie zwolni to nas jednak w najbliższych latach od kontroli na granicy z Niemcami. W ostatnich latach naszą granicę wschodnią przekraczało rocznie około 12 mln osób, w tym znaczna część Polaków, co przyczyniało się do uaktywnienia obszarów przygranicznych. Uszczelnienie tej granicy spowoduje poważną stratę gospodarczą w handlu przygranicznym oraz w pośrednim spadku aktywności gospodarczej. Dotychczasowe straty z tego tytułu szacujemy minimum na 2 mld USD, a w przyszłości na 1,5 mld USD rocznie. Wszystkie wyliczone powyżej koszty i straty zostały zestawione razem w przedstawionej tabeli. Wpływy z Unii Europejskiej Do końca 2000 r. Polska otrzymała z UE, w ramach różnych funduszy, 0,5 mld USD. W latach 2000-2003 kwota tzw. środków przedakcesyjnych dla Polski powinna wynieść 2,4 mld euro. Przyjmując, że w pierwszych dwóch latach będzie to 1,0 mld USD, otrzymujemy łączną kwotę tzw. wsparcia przedakcesyjnego w latach 1991-2001 w wysokości 1,5 mld USD. Warto kwotę tę skonfrontować z sumaryczną wartością ujemnych sald naszego handlu zagranicznego z krajami UE z tego samego okresu, która wyniosła 62 mld USD. Owo wsparcie w wysokości 2,4 proc. tej sumy jest więc na poziomie prowizji handlowej. Od 2002 r. wzrastają środki uzyskiwane z UE. Ze wspomnianej powyżej sumy środków przedakcesyjnych na lata 2002 i 2003 pozostała do wykorzystania kwota 1,4 mld euro. Do tego po ewentualnej aneksji do UE powinny dojść w latach 2004 do 2006 tzw. środki akcesyjne, tzn. przewidywane fundusze strukturalne i dopłaty rolnicze w łącznej wysokości 11,4 mld euro (USD). Tak podobno uzgodniono w grudniu 2002 r. w Kopenhadze, ale nikt nie wierzy, że uda się te pieniądze z UE uzyskać. Planów UE nie można traktować poważnie, ponieważ dla Polski na lata 2004-2006 UE przewidywała w październiku 2000 r. - 15,92 mld euro, w połowie 2001 r. - 14,37 mld euro, w połowie 2002 r. - 13,85 mld euro, na jesieni - 12,8 mld euro, a w Kopenhadze w grudniu 2002 r. uzgodniono już tylko 11,4 mld euro. Również wysocy przedstawiciele władz UE powtarzają przekonanie, że Polsce nie uda się spełnić wszystkich wymagań UE i dopełnić mnożonych formalności, aby wykorzystać przyznane kwoty. Przyjmując optymistycznie, że po ewentualnej aneksji do UE uda się uzyskać 80 proc. z przyznanej na te lata kwoty 11,4 mld euro, otrzymujemy średni dopływ roczny środków z UE w latach 2004-2006 w wysokości 2,28 mld euro, to jest w przybliżeniu 2,3 mld USD rocznie. Jest widoczne, że przy naszych sumarycznych wpłatach do budżetu i struktur UE w wysokości 2,9 mld USD (euro) rocznie i przy wpływach zwrotnych 2,3 mld USD z UE do Polski, będziemy nawet w tych rozliczeniach płatnikiem netto na rzecz UE. Warto w tym miejscu uświadomić sobie skalę dysproporcji występujących w kwotach przyznawanych różnym krajom, aby lepiej ocenić nasze szanse dorównania krajom UE po ewentualnej aneksji. I tak strukturalny program "dostosowawczy" dla rolnictwa i obszarów wiejskich SAPARD dla wszystkich krajów kandydujących Europy Środkowej i Wschodniej dysponuje kwotą roczną w wysokości 0,5 mld euro, podczas gdy w tym samym roku na bieżące dofinansowanie rolnictwa krajów UE przeznacza się 42 mld euro. Przewidywane dopłaty do rolnictwa w 2004 r. wynoszą np.: dla Polski: 32 euro/ha, 290 euro/gospodarstwo dla Grecji: 309 euro/ha, 1921 euro/gospodarstwo dla Danii: 266 euro/ha, 11 314 euro/gospodarstwo. I gdzie tu mówić o dostosowaniu czy wyrównywaniu dysproporcji rozwojowych w UE? Unijni i rządowi propagandziści przypisują kwotom uzyskiwanym z naszych wpłat za pośrednictwem Unii na realizację w Polsce celów preferowanych przez UE wielki wpływ na przyszły rozwój gospodarczy kraju. Nie wyjaśniają jednak, dlaczego te nasze pieniądze, wydatkowane wprost na realizację polskich celów z pominięciem eurobiurokratów, nie mogłyby jeszcze korzystniej wpływać na nasz rozwój. W rzeczywistości kwota 2,3 mld USD rocznie, stanowiąca niewiele ponad 1 proc. wartości naszego PKB, nie jest w stanie przełamać polskiego kryzysu gospodarczego. Propaganda i ideologia prounijna dużo miejsca poświęca też sprawom zachowania dziedzictwa kulturowego, wspierania twórczości kulturalnej i międzynarodowej wymiany kulturalnej. My, Polacy, zawsze sobie wysoko ceniliśmy kulturę europejską i skłonni jesteśmy sądzić, że w budżetach UE na te cele przeznacza się kilka, a może nawet kilkanaście procent wydatków. Zaskakuje więc informacja, że w 1999 r. w budżecie UE na działalność w dziedzinie "kultura i polityka audiowizualna" przeznaczono jedynie 0,1 proc. ogółu wydatków. Kultura jest więc dla Unii Europejskiej sprawą zupełnie marginesową i jedynie propagandową. Dopiero konfrontacja różnych kwot finansowych odsłania pełniej rzeczywistość Unii Europejskiej i jej stosunek do Polski, oraz uzmysławia istniejące zakłamanie i obłudę. Dlatego w naszej analizie dołożyłem starań do wyszukania i ustalenia możliwie konkretnych wartości finansowych. Korzyści z inwestycji zagranicznych i stymulacji rozwojowych W informatorach dotyczących integracji z Unią Europejską podkreśla się szczególne korzyści dla kraju wynikające z zagranicznych inwestycji, pozytywnego nacisku obcej konkurencji oraz swobody przepływu informacji i technologii. Przypatrzmy się zatem tej sprawie. Sumaryczna wartość zagranicznych inwestycji w Polsce wyniosła do końca 2001 r. około 20 mld USD. W poszczególnych latach stanowiły od kilkunastu do 20 procent całości inwestycji w kraju. Nie jest to dużo, i w niewielkim tylko stopniu zależało od Umowy Stowarzyszeniowej z UE. Kapitał zagraniczny inwestuje przecież także w krajach Europy Wschodniej i Azji, dalekich od integracji z UE. Również swoboda handlu zagranicznego z krajami Unii i redukcja ceł nie wynika tylko z porozumień z UE, ale z szerszych konwencji Światowej Organizacji Handlu (WTO). Niektórzy się spodziewali, że kapitał zagraniczny wybuduje i rozwinie w Polsce produkcję eksportową wyrobów najwyższej techniki. Tymczasem wykupił on istniejące już najlepsze nasze zakłady, zamknął częściowo konkurencyjną dla siebie wytwórczość bardziej zaawansowaną technologicznie, a opanował produkcję na rynek miejscowy. Zadomowił się on głównie w przemyśle spożywczym, napojów, opakowań i drzewnym oraz w usługach pośrednictwa finansowego (banki, ubezpieczenia, fundusze). Zaopatrzenie zagranicznych przedsiębiorstw pochodzi w większości z zagranicy, eliminuje krajową produkcję zaopatrzeniową i poważnie zwiększa ujemne saldo polskiego handlu zagranicznego. Przedsiębiorstwa zagraniczne w Polsce zmniejszają zatrudnienie, płacą mało podatków, a za granicę wyprowadzają wysokie zyski, bez skutecznej kontroli państwowej. Gdyby nie prounijna uległość władz w Warszawie i naciski ze strony UE, można by bardziej racjonalnie ukierunkować zagranicznych inwestorów i poddać ich skuteczniejszej kontroli. Trzeba też pamiętać o istniejącym udziale w Polsce inwestorów amerykańskich i japońskich. Również rozwój świadomości rynkowej i nacisk zagranicznej konkurencji oraz zwiększony przepływ informacji nie zależy istotnie od działalności ośrodków związanych z Unią Europejską. Aby jednak całkowicie nie pominąć możliwych pozytywów ich działalności, przyjmujemy w uproszczeniu, że w kolejnych latach 5 proc. wzrostu PKB w stosunku do 1990 r jest wynikiem stymulacji prorozwojowej ze strony UE. Bierzemy przy tym pod uwagę wartości PKB wyrażone w dolarach, ustalone w sposób opisany na początku naszej analizy. Tak obliczone efekty rozwojowe wystąpiły dopiero w 1994 r. i wyniosły 0,56 mld USD, i wzrastały stopniowo do 5,9 mld USD w 2001 r. Za cały ten okres sumarycznie wyniosły one około 29 mld USD. W przyszłości, po ewentualnej aneksji można te korzyści szacować na około 7 mld USD rocznie. W tym miejscu nie należy jednak zapomnieć, że po aneksji do UE znacznie wzrośnie presja wszelkiego rodzaju restrykcyjnych norm i wymagań, trudnych lub niemożliwych do spełnienia przez wielu polskich producentów. Nasili się więc proces upadłości polskich zakładów i zwiększy się jeszcze bardziej bezrobocie. Jednocześnie zwiększy się penetracja polskiego rynku przez towary i usługi zagraniczne. Kraje UE oczekują na aneksję nowych krajów, jako na kolejną okazję podtrzymania naszym kosztem swojej gasnącej koniunktury gospodarczej. W porównaniu z takimi dynamicznymi krajami jak USA, Japonia, Korea, Chiny, a nawet Rosja, kraje UE przedstawiają obszar stagnacji. Amerykanie mówią nieco złośliwie o "eurosclerosis". Nie ma tam dla nas warunków rozwoju. Na pociechę zachwala się nam europejskie ustawodawstwo socjalne i równe prawa kobiet i mężczyzn (gdyż w niektórych krajach zachodnich jeszcze niedawno kobiety czyściły buty mężczyznom, gdy tymczasem kobieta i matka-Polka cieszyła się u nas zawsze dużym szacunkiem). Polityka prozatrudnieniowa, dofinansowana i zalecana przez UE, sprowadza się głównie do szkoleń, przekwalifikowania zawodowego oraz wspierania małej i średniej przedsiębiorczości, głównie w usługach (która nie zagrozi gospodarczo krajom UE). Są to kierunki użyteczne, ale zupełnie niedostateczne dla przezwyciężenia tej skali bezrobocia, jaka jest w Polsce, a grozi i krajom Unii. Przełamanie pogłębiającego się kryzysu i bezrobocia wymaga opracowania i podjęcia wielkich, rządowych programów inwestycyjnych, realizowanych w dużej mierze na zasadach samofinansowania. Taka idea jest jednak całkowicie obca dzisiejszej UE. Powyżej optymistycznie ocenione wpływy i zyski, możliwe do osiągnięcia po aneksji Polski do UE, zestawiono razem w podanej tabeli. Ogólny bilans kosztów, strat i zysków Różnica ogólnych kosztów i strat, oszacowanych możliwie ostrożnie (minimalnie) oraz oczekiwanych wpływów i zysków jest wykazana w dolnym wierszu załączonej tablicy. Wynik tego bilansu jest dramatycznie negatywny. Szacunkowe koszty i straty poniesione w ciągu 11 lat transformacji (1991-2001), pomniejszone o niewielkie wpływy i korzyści, wyniosły około 595 mld USD. W przyszłości, po ewentualnej aneksji Polski do UE, koszty i straty pomniejszone o wpływy i korzyści będą występowały nadal i wyniosą około 81 mld USD rocznie. Te zapewne szokujące wielkości odnieść trzeba do wartości PKB w 2001 r. przeliczonej na dolary według siły nabywczej, to jest 382,6 mld USD. Dotychczas poniesione koszty i straty netto stanowią 156 proc. rocznej wartości PKB, a przyszłe roczne koszty i straty netto mogą wynosić około 21 proc. wartości PKB z 2001 r. Gdyby te 21 proc. odnieść do statystycznej wartości PKB wynoszącej 744 mld zł, daje to na każdego polskiego obywatela stratę około 4 tys. zł rocznie. Wydaje się, że większość ludzi w Polsce, nie tylko bezrobotnych, ale i pracujących, ocenia już dziś, że spadek realnych dochodów w ciągu ostatnich lat wyniósł na członka rodziny podobną kwotę. Naturalnie, przedstawiona analiza ma charakter uproszczony i szacunkowy, wymagający weryfikacji. Wydaje się jednak, że trafnie ujmuje ona rzędy wielkości poszczególnych składowych kosztów, strat i korzyści, a to jest dla nas najważniejsze. Jest też widoczne, że dotychczasowe liczne wypowiedzi polityków i prasy na temat polskich wpłat do budżetu UE i środków uzyskiwanych z UE (np. Marczuk M. "Dopłacimy miliard euro", "Najwyższy Czas!" 12.02.2003), aczkolwiek ważne, dotyczą problemu drugorzędnego. Podstawowe pozycje kosztów i strat z naszego zestawienia nie są znane i dyskutowane. Pozostają objęte jakąś zmową milczenia, której przełamanie demaskuje istotny sens procesu transformacji, polegający na wrogim opanowaniu i zniszczeniu polskiej gospodarki. Negatywna ocena wyników transformacji nie obciąża w całości przedsiębiorstw, krajów i struktur UE, gdyż mają w tym swój udział także siły globalistyczne, różne agentury oraz polscy kolaboranci. Gdyby jednak nie przemożna agresja ze strony krajów i agend UE, tym innym wpływom można by się skuteczniej przeciwstawić. Jeśli nastąpi włączenie Polski do UE, to oszacowane przez nas straty negatywnych procesów będą prowadziły do pogłębiania się kryzysu gospodarczego i dalszego ubożenia społeczeństwa. Państwu grozi po prostu bankructwo. Natomiast jeżeli nasz Naród wyraźnie wypowie się przeciw włączeniu Polski do struktur UE, można będzie stopniowo zmniejszać oszacowane przez nas coroczne straty, a zapewne i odzyskać część utraconego majątku narodowego. Jeśli przy tym powstanie kompetentny rząd narodowy, będzie on mógł rozwinąć prawdziwie partnerską współpracę międzynarodową i podjąć realizację wieloletniego programu naprawczo-rozwojowego. Te możliwości przedstawiłem w skrócie już poprzednio ("Jest alternatywa dla Polski - partnerstwo zamiast integracji z UE"; "Nasz Dziennik" 4-5.05.2002 oraz "Program dla Polski"; "Nasz Dziennik" 24-26.12.2002). Ten wybór zależy od osobistego zaangażowania każdego Polaka i jego odpowiedzi w referendum. Przedstawiona analiza uwzględnia wyłącznie wielkości ekonomiczno-finansowe, gdyż są one wyjątkowo przemilczane i fałszowane. Nie znaczy to jednak, że lekceważy się inne wartości moralne i patriotyczne, jeszcze ważniejsze i być może bardziej zagrożone przy aneksji do UE. O tym szerzej piszą inni, a i ja napisałem w mojej książeczce pt. "Dokąd Polsko? Wobec globalizacji i integracji europejskiej" (Ad Astra, Warszawa 2002). Suwerenność i niepodległość jest koniecznym warunkiem partnerskiej współpracy międzynarodowej oraz rozwoju kraju, zgodnie z jego tożsamością i misją dziejową. Ograniczenie suwerenności Narodu może przynieść korzyści tylko zdrajcom i kolaborantom, natomiast Naród prowadzi do poddaństwa, wyzysku i zniewolenia. Jest widoczne, że takie uzależnienie wciąga nas także w niebezpieczną grę obcych interesów i zagraża naszemu bezpieczeństwu oraz bytowi materialnemu i duchowemu. Dlatego chcemy partnerskiej współpracy w całej Europie, a ograniczeniu polskiej suwerenności i postępującemu uzależnieniu od Unii Europejskiej czy innych obcych sił, odpowiadamy wyraźnie: nie!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Eurosceptyk(2003-05-06)
  • Czy ktoś mógłby mi streścić poprzedni komentarz ? Wymiękłem na 4 linijce :)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    netoperek(2003-05-06)
  • Polaczenia europy nic juz nie powstrzyma.Ani nasze Tak ani Nie . Ale czy zastanawiales sie drogi czytelniku dlaczego doszlo do polaczenia tych wszystkich krajow jaka byla geneza powstania warto to sobie przypomniec
  • Eurosceptyk : Przypominam, ze jestes na lamach portElu, a nie specjalistycznego czasopisma o przemianach spolecznych. Twoje wielkie checi pokazaniam tutejszym czytelnikom co , jak i z czym sie je, jest tak dycko wygorowane i smiem twierdzic, ze malo kto doczytal to wszystko do konca. Nietoperek : mam lepszy wynik - 10-ta linijka i zakonczenie, co by przekonac sie o ostatecznych pogladach Eurosceptyka. Jakos ciagle mam wrazenie, ze to skads przepisane.
  • Tak się składa, że przebrnąłem przez (prawie) całą wypowiedź wstawioną - co wynika z tekstu - a nie napisaną, czego zresztą nie ukrywa, przez Eurosceptyka. Lektura tyleż interesująca, co zatrważająca. Moje streszczenie dla co bardziej niecierpliwych: Polski kapitał w latach 90-tych sprywatyzowano (sprzedano) za kilka procent wartości (przez co straciliśmy wszyscy spore pieniądze). Przedsiębiorstwa ze strategicznych gałęzi gospodarki zostały wykupione przez zachodnie firmom z większościowym udziałem państwowym (np. TP SA sprzedano France Teleom, w którym większość akcji ma rząd francuski). Polska będzie płaciła część składki członkowskiej Wlk. Brytanii (ponad 600 mln euro rocznie), której ten kraj nie płaci. Główna teza tekstu: 1 maja 2004 roku nastąpi aneksja (a nie przyłączenie) Polski do Unii Europejskiej, czego koszty ponosimy już dzisiaj. Zresztą patrząc na stan polskiej gospodarki trudno się nie zgodzić z faktem, że coś tu jest nie tak. A tak na marginesie: czytam ostatnio wspomnienia Leona Degrelle`a z frontu wschodniego (Belg, teoretyk faszyzmu, który był członkiem legionu walońskiego, wchodzącego w późnym okresie wojny w skład Waffen SS), który pisze sporo o wielkiej zjednoczonej Europie.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Chemizny Ali(2003-05-07)
  • czako - ja też tekściorZerżnięty cały "zaliczyłem" (dziśMamCzas), acz nie trwogę, jeno zażenowanie me wzbudził... Obie strony nadmiernie epatują patriotyzmem (acz pojmowanym naSwójSposób), przetwarzając na własny użytek dane i szacunki... Znam rzetelniejsze opracowania, ale jeszcze bardziej obszerne, więc Ci przEmilkuję (jak sie onet odetka).
Reklama