Senatorowie PO chcą zmienić kodeks wyborczy, by uniknąć w przyszłości sytuacji, jakie miały miejsce podczas tegorocznych wyborów samorządowych. - Wciąż czuję się ojcem kodeksu wyborczego, bo to prawo zdało egzamin. Trzeba tylko wprowadzić kilkanaście zmian, by organy wyborcze działały sprawniej. Projekt zmian złożymy w Senacie w ciągu dwóch tygodni – uważa Witold Gintowt-Dziewałtowski, elbląski senator PO.
O zamieszaniu z liczeniem głosów podczas wyborów samorządowych napisano już chyba wszystko. Wiele miejsca w publicznej dyskusji politycy z różnych ugrupowań poświęcają też zmianom, jakie należy wprowadzić, by w kolejnych wyborach uniknąć podobnej kompromitacji. Jak się okazuje, w Senacie już trwają prace na ten temat, o czym poinformował dziennikarzy na dzisiejszej konferencji prasowej Witold Gintowt-Dziewałtowski, elbląski senator PO, który był współautorem nowego kodeksu wyborczego.
- Przygotowaliśmy kilkanaście propozycji zmian, które naszym zdaniem należy wprowadzić do kodeksu wyborczego, by organy wyborcze działały sprawniej. W ciągu dwóch tygodni odpowiedni projekt zostanie skierowany do laski marszałkowskiej – zapewnia Witold Gintowt-Dziewałtowski.
30 milionów na pocztę do wyborców
Propozycji zmian jest kilkanaście. Jedną z nich jest konieczność przesyłania do wyborców na 2-3 tygodnie przed wyborami informacji o terminie i zasadach głosowania, adresach lokali wyborczych, listach poszczególnych komitetów.
- Według ogólnych analiz sprzed kilku lat to może kosztować budżet państwa około 20-30 milionów złotych, ale warto ponieść te koszty i takie środki powinny znaleźć się w budżecie państwa. Odpowiedzialnymi za kolportowanie takich informacji byliby wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, dostaliby na ten cel pieniądze z budżetu państwa – mówi Witold Gintowt-Dziewałtowski.
Zmianą miałoby być także wprowadzenie obowiązku podawania przez komisje wyborcze informacji o rodzajach głosów nieważnych, wprowadzenie dwóch alternatywnych systemów zliczania głosów, a także możliwości ogłaszania oficjalnych wyników przez terenowe komisje wyborcze (obecnie robi to Państwowa Komisja Wyborcza). Senatorowie chcą także utworzyć inspekcję wyborczą przy PKW, która badałaby przypadki naruszenia prawa wyborczego, wprowadzić dwukadencyjność członków PKW (najwyżej dwie kadencje po 5 lat), zabronić udziału w komisjach wyborczych osobom, które mają na koncie wyroki karne czy też wprowadzić obowiązkowe szkolenia dla członków komisji terenowych wraz z egzaminem. Ma być też być zmieniony zapis o protestach wyborczych, które – jeśli projekt przejdzie w parlamencie – będą mogły być wnoszone do sądu w terminie 14 dni od ogłoszenia wyników wyborów, a nie od daty głosowania, jak jest obecnie.
Tylko dwie kadencje, trzecia zależy od zaufania
- Będziemy też proponować, by wójt, burmistrz czy prezydent miasta mógł rządzić tylko dwie kadencje. Na kolejną mógłby być wybrany jedynie wówczas, gdy w pierwszej turze uzyska ponad 50 procent głosów, co świadczy o zaufaniu mieszkańców. Chcemy również zabronić pracownikom samorządowym kandydowania do samorządu i przynależności do partii politycznych – dodaje senator Dziewałtowski.
Nie wiadomo, czy z procedury wyborczej znikną słynne książeczki do głosowania, bo decyzję w tej sprawie podejmuje PKW, wygląd kart do głosowania nie jest bowiem określony w kodeksie wyborczym.
Jakie są szanse na wprowadzenie proponowanych zmian? - Zdajemy sobie sprawę, że to Sejm ma tutaj decydujący głos, ale przypomnę, że kodeks wyborczy, którego wciąż czuję się ojcem, został przegłosowany przez parlamentarzystów niemal jednogłośnie, bez względu na opcję polityczną. Rozmawiam na ten temat z wieloma środowiskami, te propozycje to właśnie wynik rozmów. – dodaje elbląski senator.
Zmiany w prawie wyborczym nie mogą być wprowadzane później niż pół roku przez wyborami. Zanosi się więc na to, że nawet jeśli zostaną przegłosowane w kończącej się kadencji parlamentu, to będą dotyczyć dopiero wyborów od 2016 roku.
- Przygotowaliśmy kilkanaście propozycji zmian, które naszym zdaniem należy wprowadzić do kodeksu wyborczego, by organy wyborcze działały sprawniej. W ciągu dwóch tygodni odpowiedni projekt zostanie skierowany do laski marszałkowskiej – zapewnia Witold Gintowt-Dziewałtowski.
30 milionów na pocztę do wyborców
Propozycji zmian jest kilkanaście. Jedną z nich jest konieczność przesyłania do wyborców na 2-3 tygodnie przed wyborami informacji o terminie i zasadach głosowania, adresach lokali wyborczych, listach poszczególnych komitetów.
- Według ogólnych analiz sprzed kilku lat to może kosztować budżet państwa około 20-30 milionów złotych, ale warto ponieść te koszty i takie środki powinny znaleźć się w budżecie państwa. Odpowiedzialnymi za kolportowanie takich informacji byliby wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, dostaliby na ten cel pieniądze z budżetu państwa – mówi Witold Gintowt-Dziewałtowski.
Zmianą miałoby być także wprowadzenie obowiązku podawania przez komisje wyborcze informacji o rodzajach głosów nieważnych, wprowadzenie dwóch alternatywnych systemów zliczania głosów, a także możliwości ogłaszania oficjalnych wyników przez terenowe komisje wyborcze (obecnie robi to Państwowa Komisja Wyborcza). Senatorowie chcą także utworzyć inspekcję wyborczą przy PKW, która badałaby przypadki naruszenia prawa wyborczego, wprowadzić dwukadencyjność członków PKW (najwyżej dwie kadencje po 5 lat), zabronić udziału w komisjach wyborczych osobom, które mają na koncie wyroki karne czy też wprowadzić obowiązkowe szkolenia dla członków komisji terenowych wraz z egzaminem. Ma być też być zmieniony zapis o protestach wyborczych, które – jeśli projekt przejdzie w parlamencie – będą mogły być wnoszone do sądu w terminie 14 dni od ogłoszenia wyników wyborów, a nie od daty głosowania, jak jest obecnie.
Tylko dwie kadencje, trzecia zależy od zaufania
- Będziemy też proponować, by wójt, burmistrz czy prezydent miasta mógł rządzić tylko dwie kadencje. Na kolejną mógłby być wybrany jedynie wówczas, gdy w pierwszej turze uzyska ponad 50 procent głosów, co świadczy o zaufaniu mieszkańców. Chcemy również zabronić pracownikom samorządowym kandydowania do samorządu i przynależności do partii politycznych – dodaje senator Dziewałtowski.
Nie wiadomo, czy z procedury wyborczej znikną słynne książeczki do głosowania, bo decyzję w tej sprawie podejmuje PKW, wygląd kart do głosowania nie jest bowiem określony w kodeksie wyborczym.
Jakie są szanse na wprowadzenie proponowanych zmian? - Zdajemy sobie sprawę, że to Sejm ma tutaj decydujący głos, ale przypomnę, że kodeks wyborczy, którego wciąż czuję się ojcem, został przegłosowany przez parlamentarzystów niemal jednogłośnie, bez względu na opcję polityczną. Rozmawiam na ten temat z wieloma środowiskami, te propozycje to właśnie wynik rozmów. – dodaje elbląski senator.
Zmiany w prawie wyborczym nie mogą być wprowadzane później niż pół roku przez wyborami. Zanosi się więc na to, że nawet jeśli zostaną przegłosowane w kończącej się kadencji parlamentu, to będą dotyczyć dopiero wyborów od 2016 roku.
RG