Moja mama miala raka to już było ostatnie stadium. Miała odleżyny, miała rany w miejscach opatrunkow bo nie były często zmieniane. Tyle co ja byłam i jej wymieniłam regularnie, ale kiedy przychodziłam do niej po nocy, rany już były. Nikt tego na szpitalu nie robił, personel powiedział ze nie jest to w ich obowiązku. Podawali mamie leki i podlaczali kroplówki. Kazali czekać na wolne miejsce w hospicjum. Mama miała tylko mnie. Opiekowałam sie nią tak jak mogłam, ale jakiś żal jest.... 24godzin w szpitalu spędzać nie mogłam.