UWAGA!

TRYBUNALSKA 23: Sławomir Malinowski

Dzięki współpracy z TV "Vectra El" Czytelnicy Elbląskiej Gazety Internetowej "portEl" mogą zadawać pytania gościom zaproszonym do telewizyjnego programu "Trybunalska 23", a potem usłyszeć odpowiedzi w "Vectrze", albo przeczytać je w "portElu". Dzisiejszym gościem "Trybunalskiej..." jest Sławomir Malinowski - dziennikarz, zajmujący się problematyką leczenia chorób nowotworowych

"Psychoonkologia - dziedzina egzotyczna?"
     
     Joanna Ułanowska-Horn .: W "Polityce" ukazał się pański artykuł dotyczący psychoonkologii. Wynika z niego, że należałoby nauczyć ludzi rozumieć chorych na raka...
     Sławomir Malinowski: Nie tylko ludzi, ale przede wszystkim lekarzy, bo okazuje się, że psychoonkologia przy leczeniu chorób nowotworowych, jest tylko w 20 % wykorzystywana przez lekarzy. Lekarze przyzwyczaili się, że w leczeniu chorób nowotworowych najważniejsze jest ciało, zapominają natomiast o duchu. A przecież sami dokładnie wiemy, że psychika, pozytywne nastawienie, myślenie, potencjalnie dają olbrzymie szanse wyleczenia się czy poprawy stanu zdrowia. Myślę, że szczególnie w przypadku chorób nowotworowych, obciążonych jedną z największych śmiertelności po chorobach krążenia, jest to bardzo istotny element. Zarówno chory, który ma diagnozę choroby nowotworowej, jak i jego rodzina pozostawieni są sami sobie. Lekarze nie bardzo wiedzą, jak postępować, w jaki sposób im pomóc. Nie ma psychoonkologów ani w dużych szpitalach ani w przychodniach. Jedynym wyjątkiem jest Gdańsk, gdzie przy Wojewódzkiej Przychodni Onkologicznej pracuje psychoonkolog. Poza tym w kraju jest jedna wielka biała plama. Proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób ten temat jest poruszany wśród najbliższych.
     
     J.U.: Zazwyczaj to temat tabu...
     S.M.: Temat tabu. Albo się o tym nie mówi, albo jeżeli już chory chce wyrzucić to z siebie:
     "słuchajcie, jestem chory, chciałbym normalnie z wami rozmawiać, nie być wyalienowanym, wyobcowanym, odstawionym na margines życia towarzyskiego" - to rodzina czuje się zakłopotana. Nie wiedzą, czy rozmowa może pomóc, czy też może zaszkodzić. Nie wiedzą, jak rozmawiać i myślę, że jest to jedna z najważniejszych rzeczy, o których powinniśmy w leczeniu chorób nowotworowych pamiętać.
     
     J.U.: Lekarze mieliby tu bardzo wielką rolę do odegrania, ale sprawa dotyczy nie tyle umiejętności zawodowych, co już kontaktu człowiek-człowiek - a to trochę trudniejsze.
     S.M.: Zawód lekarza jest zawodem jak każdy inny. Lekarz powinien wiedzieć, w jaki sposób pomóc choremu i fizycznie i psychicznie. To powinno być jednym z podstawowych kryteriów leczenia chorób nowotworowych. Profesor Szczylik - jeden z najlepszych onkologów próbował niedawno zorganizować w Warszawie szkolenie psychoonkologiczne dla lekarzy. Zgłosiło się tylko...dwóch onkologów ...
     
     J.U.: Na cały kraj?
     S.M.: To przerażająca statystyka. Naszej rozmowy do końca nie będą rozumieli ludzie, którzy nie zetknęli się z chorobą. Doskonale będą ją natomiast rozumieli ci, którzy mają chorych w swoim otoczeniu, a już bardzo dobrze sami chorzy. Chory potrzebuje pomocy psychoonkologicznej na każdym etapie choroby: po diagnozie, kiedy jest przestraszony, przerażony, kiedy ta diagnoza została przedstawiona mu w sposób obcesowy...
     
     J.U.: Np. przez recepcjonistkę...
     S.M.: Tak, na karteczce z wyrokiem: "ma pan raka płuca". To przerażające. Już wtedy trzeba mu pomóc. Taka pomoc potrzebna jest w okresie tak zwanej wznowy, bo chory czuje się zagubiony, ale również w czasie reemisji, ustąpienia objawów choroby lub wyleczenia, bo były chory przeżywa stany lękowe. Boi się, obserwując siebie, czy coś złego nie zaczyna się z nim dziać. Takim bardzo ważnym momentem jest stan terminalny, kiedy chory wie, że zbliża się kres jego dni; boi się bólu, a rodzina odsuwa się od niego, bo to temat tabu. Nie godzi się ze śmiercią, a zostaje pozostawiony sam sobie.
     
     J.U.: Dla nas Polaków brzmi to dość dziwnie: leczenie ciała, wspieranie ducha, a przecież medycyna wschodnia bazuje na tym od lat, uznając nie bez racji, że ciało i psyche to jedność.
     S.M.: W Polsce dopiero zaczyna się o tym mówić. Kilka lat temu w Gdańsku powstało Towarzystwo Psychoonkologiczne, obejmujące obszar całego kraju. Ale niestety należy do niego raptem 100 osób. Najmniej lekarzy. Jest coś zupełnie dziwnego. Ja rozumiem, że lekarze mogą nie mieć chęci, czasu, ale to zawód służebny.
     
     J.U.: Czy w Elblągu są lekarze, których można mianować psychoonkologami?
     S.M.: Wszystkich nie znam, ale bardzo cenię doktor Iwonę Ryniewicz-Zander , Barbarę Pisarek...natomiast jestem przerażony wiedzą lekarzy przyjmujących w elbląskich przychodniach. Pacjent traktowany jest jako kolejny numerek statystyczny w kartotece.
     
     J.U.: Czy są szanse, by ośrodek gdański rozszerzył edukację na inne ośrodki?
     S.M.: W artykule podaję adres i telefon, ale inicjatywa musi wyjść stąd, od lekarzy.
     
     J.U.: Jaki był finał wizyty w Elblągu pani Jolanty Kwaśniewskiej. To był 1999 rok. Elbląskie firmy deklarowały dosyć spore kwoty na Fundację Porozumienie Bez Barier. Czy Elbląg coś zyskał?
     S.M.: Wizyta Pani Kwaśniewskiej spowodowała pewne przewartościowanie podejścia do choroby nowotworowej i taki był główny cel. W wielu firmach przeprowadzono wtedy badania profilaktyczne. O to chodziło.
     
     J.U.: Ale chodziło też pośrednio o to, by Pani Jolanta Kwaśniewska poparła starania Elbląga o pozyskanie aparatu do naświetlań paliatywnych...
     S.M.: Pani Jolanta Kwaśniewska poparła te starania. Tutaj jednak potrzebna była zdecydowana wola tych, którzy mają największe możliwości oddziaływania w środowisku. Wraz z prof. Jassemem doprowadziliśmy do tego, że szpital onkologiczny w Hajfie w Izraelu zadeklarował się przekazać bezpłatnie taki aparat. Mieliśmy tylko opłacić cło. Ponieważ nie był to aparat nowy, kilku ludzi wpadło na pomysł, by zasięgnąć informacji, czy będzie się nadawał, i czy nie jest to jakiś rupieć. Skierowali zapytania do dealerów sprzętu medycznego. Żaden dealer nie jest zainteresowany sprowadzaniem ewentualnych części, bo zbyt mało zarobi. Dla niego przecież byłoby lepiej sprzedać nowy aparat. Stwierdzono więc, że ten aparat można sobie darować. I inicjatywa upadła. Szkoda, bo ten aparat mógłby już pracować w Elblągu...
     
     J.U.: I byłby jedyny w województwie...
     S.M.: Powiem więcej: aparat tej samej klasy pracuje w Akademii Medycznej w Gdańsku, z tym, że jest o 10 lat starszy. Korzystają z niego również elblążanie. Mam jednak nadzieję, że kiedyś ktoś przełamie ten opór materii ożywionej i nieożywionej...
     
     J.U.: A co się dzieje z tamtym aparatem?
     S.M.: Nie wiem, co z nim się stało. Mam nadzieję, że został przekazany gdzieś, gdzie był potrzebny...
     
     J.U.: Dziękuję za rozmowę.
przyg. Joanna Ułanowska-Horn

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • W Łodzi już się wzieli za tych którzy wzieli w łapę za sprzedaż terenów mieszkaniowych pod supermarket ,myślę żę nadszedł czas i na naszych łapówkarzy.
  • POZDROWIENIA OD WLADKA BASINSKIEGO DLA SLAWKA MALINOWSKIEGO.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    WALTER(2002-01-04)
  • Panie Sławku, nareszcie znalazlam. Syn pokazal gdzie jest ten artykul. Dziekuje panu za wszystko co pan robi dla tych którzy zapadli na te straszna chorobe.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Mariola Garczewska(2002-09-15)
Reklama