Elblążanie wypominają mu przede wszystkim rzekome autorstwo decyzji, że Elbląg należy do województwa warmińsko-mazurskiego – to widać także w naszych postach. Z posłem Witoldem Gintowt-Dziewałtowskim, jednym z kandydatów na prezydenta Elbląga, rozmawiali elbląscy dziennikarze.
– Wie Pan, że wielu elblążan uważa to za największy Pański grzech?
Witold Gintowt-Dziewałtowski: – Jestem pełen wdzięczności dla tych wszystkich, którzy uważają, że poseł opozycji może mieć taką władzę. Otóż było to w roku 1998, wówczas władzę, i to absolutną, w Sejmie sprawowała koalicja Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności. Nikt nie pytał posłów opozycji, tworząc mapę nowego podziału administracyjnego państwa. Jeżeli dzisiaj do kogokolwiek możemy mieć pretensje, to do posłów Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, którzy są spadkobiercami tamtych formacji. To one wówczas decydowały, gdzie ma być Elbląg.
– Pamięta Pan, dlaczego tak postanowiono?
– Doskonale pamiętam argumentację wicepremiera Leszka Balcerowicza na jednym z posiedzeń komisji. Powiedział on wówczas wyraźnie, że jeżeli ma powstać województwo warmińsko-mazurskie ze stolicą w Olsztynie, to bez Elbląga ono nie ma szansy trwania. I to była decyzja podjęta wówczas przez ministra Balcerowicza i wspierana przez innego ministra, szefa Rządowego Centrum Studiów Strategicznych Jerzego Kropiwnickiego. On też był zdania, że Elbląg powinien się znaleźć po tej stronie. Twierdził, że nasze miasto będzie miało lepiej w województwie warmińsko-mazurskim niż w województwie pomorskim, bo mimo wszystko w warmińsko-mazurskim będzie to druga, a w pomorskim dopiero siódma aglomeracja. Dzisiaj wracanie do tego naprawdę nie ma sensu, w Sejmie zawsze decydują ci, którzy mają większość.
– A Pan jak głosował?
– Byłem przeciwnikiem tego rozwiązania. Przecież państwo pamiętacie, myśmy wojowali o pozostawienie z Elblągiem chociaż Mierzei Wiślanej. Przecież Krynica Morska – młodsi nie wiedzą – była przez wiele, wiele lat częścią powiatu elbląskiego, większość zabudowy w Krynicy Morskiej było własnością elblążan. Szkoda.
– Pańskim zdaniem, z perspektywy tych lat, kiedy nie jesteśmy już województwem, dobrze czy źle się stało, że należymy do Warmii i Mazur.
– Znam trochę kraj od strony samorządów, polityką regionalną też muszę się zajmować. W województwie pomorskim bylibyśmy naprawdę na siódmym miejscu. Sami musimy wyciągnąć wnioski. Uważam, że de facto granice administracyjne nie mają żadnego znaczenia. Ja czuję się człowiekiem Pomorza. Nie czuję się ani Mazurem, ani Warmiakiem, uważam się za człowieka związanego z morzem, Pomorzem, Trójmiastem.
– Co więc ma znaczenie?
– Gdy byłem prezydentem Elbląga [w latach 1994-1998 – red.], w Elblągu spotykali się prezydenci Pomorza: Franciszka Cegielska [ówczesna prezydent Gdyni – red.], Tomasz Posadzki [prezydent Gdańska – red.], Jan Kozłowski [prezydent Sopotu – red.], Zbigniew Mazurek [prezydent Słupska – red.], był też Andrzej Ryński [prezydent Olsztyna – red.]. Ci prezydenci spotykali się tu, w Elblągu, Elbląg był jakimś centrum. To w Elblągu powstał Euroregion Bałtyk, który wymyśliłem razem z Franciszką Cegielską. Elbląg mógł i może być takim centrum. Natomiast, niestety, w moim przekonaniu – może kogoś obrażę – ale Elbląg mocno „spowiatowiał” przez ostatnie lata, przestał być centrum ponadlokalnym. Tak, jakbyśmy wszyscy zgodzili się z tym, że nie musimy być ważnym miejscem na mapie Polski. Wierzę, że elblążanie chcą więcej, że mają marzenia i że te marzenia są do spełnienia. Może nie wszystkie i nie od razu, ale trzeba się za to odważniej brać.
Witold Gintowt-Dziewałtowski: – Jestem pełen wdzięczności dla tych wszystkich, którzy uważają, że poseł opozycji może mieć taką władzę. Otóż było to w roku 1998, wówczas władzę, i to absolutną, w Sejmie sprawowała koalicja Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności. Nikt nie pytał posłów opozycji, tworząc mapę nowego podziału administracyjnego państwa. Jeżeli dzisiaj do kogokolwiek możemy mieć pretensje, to do posłów Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, którzy są spadkobiercami tamtych formacji. To one wówczas decydowały, gdzie ma być Elbląg.
– Pamięta Pan, dlaczego tak postanowiono?
– Doskonale pamiętam argumentację wicepremiera Leszka Balcerowicza na jednym z posiedzeń komisji. Powiedział on wówczas wyraźnie, że jeżeli ma powstać województwo warmińsko-mazurskie ze stolicą w Olsztynie, to bez Elbląga ono nie ma szansy trwania. I to była decyzja podjęta wówczas przez ministra Balcerowicza i wspierana przez innego ministra, szefa Rządowego Centrum Studiów Strategicznych Jerzego Kropiwnickiego. On też był zdania, że Elbląg powinien się znaleźć po tej stronie. Twierdził, że nasze miasto będzie miało lepiej w województwie warmińsko-mazurskim niż w województwie pomorskim, bo mimo wszystko w warmińsko-mazurskim będzie to druga, a w pomorskim dopiero siódma aglomeracja. Dzisiaj wracanie do tego naprawdę nie ma sensu, w Sejmie zawsze decydują ci, którzy mają większość.
– A Pan jak głosował?
– Byłem przeciwnikiem tego rozwiązania. Przecież państwo pamiętacie, myśmy wojowali o pozostawienie z Elblągiem chociaż Mierzei Wiślanej. Przecież Krynica Morska – młodsi nie wiedzą – była przez wiele, wiele lat częścią powiatu elbląskiego, większość zabudowy w Krynicy Morskiej było własnością elblążan. Szkoda.
– Pańskim zdaniem, z perspektywy tych lat, kiedy nie jesteśmy już województwem, dobrze czy źle się stało, że należymy do Warmii i Mazur.
– Znam trochę kraj od strony samorządów, polityką regionalną też muszę się zajmować. W województwie pomorskim bylibyśmy naprawdę na siódmym miejscu. Sami musimy wyciągnąć wnioski. Uważam, że de facto granice administracyjne nie mają żadnego znaczenia. Ja czuję się człowiekiem Pomorza. Nie czuję się ani Mazurem, ani Warmiakiem, uważam się za człowieka związanego z morzem, Pomorzem, Trójmiastem.
– Co więc ma znaczenie?
– Gdy byłem prezydentem Elbląga [w latach 1994-1998 – red.], w Elblągu spotykali się prezydenci Pomorza: Franciszka Cegielska [ówczesna prezydent Gdyni – red.], Tomasz Posadzki [prezydent Gdańska – red.], Jan Kozłowski [prezydent Sopotu – red.], Zbigniew Mazurek [prezydent Słupska – red.], był też Andrzej Ryński [prezydent Olsztyna – red.]. Ci prezydenci spotykali się tu, w Elblągu, Elbląg był jakimś centrum. To w Elblągu powstał Euroregion Bałtyk, który wymyśliłem razem z Franciszką Cegielską. Elbląg mógł i może być takim centrum. Natomiast, niestety, w moim przekonaniu – może kogoś obrażę – ale Elbląg mocno „spowiatowiał” przez ostatnie lata, przestał być centrum ponadlokalnym. Tak, jakbyśmy wszyscy zgodzili się z tym, że nie musimy być ważnym miejscem na mapie Polski. Wierzę, że elblążanie chcą więcej, że mają marzenia i że te marzenia są do spełnienia. Może nie wszystkie i nie od razu, ale trzeba się za to odważniej brać.
Piotr Derlukiewicz