UWAGA!

Turyści chcą tu przyjeżdżać, a my musimy ich dobrze przyjąć

 Elbląg, Gościem portEl caffe była Hanna Skrobotun
Gościem portEl caffe była Hanna Skrobotun (fot. AD)

Choć życie jej nie rozpieszcza, zawsze jest uśmiechnięta i życzliwa dla ludzi. Oddana żona, troskliwa matka i babcia, kochająca córka. Zaangażowana w życie społeczne. O chorobie Alzheimera i mijającym sezonie turystycznym rozmawiamy z prezesem Elbląskiego Klastra Turystycznego, Hanną Skrobotun, która była gościem portEl caffe.

- Sezon turystyczny zmierza już ku końcowi. Czy w tym roku turyści licznie odwiedzali Elbląg i jego piękne okolice?
       Hanna Skrobotun: - Już dziś można powiedzieć, że obecny sezon turystyczny był znacznie lepszy niż ubiegły. Turystów było więcej. Dominowali wśród nich turyści indywidualni, ale było też sporo grup rodzinnych czy biznesowych. Jeden z elbląskich hoteli określił miesiąc sierpień za najlepszy w swojej historii pod względem obłożenia. Nasz region odwiedziło sporo gości z zagranicy głównie z Niemiec i obwodu kaliningradzkiego. Turyści byli zachwyceni naszym miastem i regionem, bardzo podobały im się Kadyny.
      
       - Czy równie chętnie turyści korzystają z agroturystyki?
       - Jeżeli chodzi o agroturystykę, jest jej w naszym regionie, a szczególnie w rejonie Zalewu Wiślanego, mało. Wszystko było w tym roku obłożone, a rezerwacji miejsc dokonywano już w styczniu czy w lutym. Z agroturystyk korzystają głównie rodziny i są to z reguły długie, głównie dwutygodniowe pobyty. Pozytywnym akcentem było uruchomienie w tym sezonie tramwaju wodnego na kierunku Tolkmicko - Krynica Morska - Tolkmicko. Po wspólnych rozmowach i działaniach wiceprezydenta Elbląga Janusza Hajdukowskiego i wiceburmistrza Tolkmicka Józefa Zamojcina tramwaj wodny rozpoczął regularne rejsy. Elbląski Klaster Turystyczny opracował specjalny pakiet dla turystów wypoczywających na Mierzei, zachęcając ich do odwiedzenia naszego miasta. Goście wysiadając z tramwaju, wsiadali do autobusu na przystanku usytuowanym w porcie, jechali do Elbląga, wysiadali na Placu Słowiańskim. Następnie pod opieką pilota zwiedzali Stare Miasto, jedli obiad, a potem autobusem znów dostawali się na statek. Cały ten pakiet kosztował 60 zł i obejmował wycieczkę tramwajem wodnym w obie strony na trasie Krynica Morska- Tolkmicko- Krynica Morska, dojazd autobusem w obie strony na trasie Tolkmicko- Elbląg- Tolkmicko, obsługę przewodnika i obiad.
      
       - Oferta ta była skierowana do wszystkich turystów czy tylko do konkretnych grup?
       - Do wszystkich turystów wypoczywających na Mierzei. Chodziło o to, by w przyjemny i tani sposób turyści dostali się na drugą stronę Zalewu Wiślanego z Krynicy Morskiej zwiedzając Elbląg, Frombork, Kadyny.
       Przez dwa tygodnie tramwaj przewiózł prawie 8 tysięcy ludzi! Z usługi tej korzystało też bardzo wielu elblążan. W przyszłym roku kapitan planuje, by tramwaje kursowały jeszcze częściej, co godzinę tam i z powrotem, by z oferty mogło skorzystać jeszcze więcej turystów. Jest to bardzo fajna opcja. Przede wszystkim cena jest bardzo atrakcyjna. Nabyliśmy już doświadczenia w tym sezonie i myślę, że w przyszłym roku dopracujemy ofertę i będzie jeszcze lepiej.
      
       - Jest Pani prezesem Elbląskiego Klastra Turystycznego, który działa już trzy lata. I to bardzo prężnie. Jaka jest geneza jego powstania?

       - Była to inicjatywa oddolna. Narodziła się z pasji. Kilka lat temu po szkoleniu Grono Menedżerów dotyczącym turystyki i tworzenia klastrów organizowanym przez Urząd Marszałkowski, część jego uczestników wpadła na pomysł założenia klastra w formie prawnej jako stowarzyszenie, którego głównym celem byłaby promocja naszego miasta i regionu. Szkoda przecież potencjału, jaki drzemie w naszym mieście i regionie, bo jest co pokazać. Gdy zakładaliśmy stowarzyszenie, było nas dziewiętnastu, dziś do klastra należą 52 osoby. Są to pasjonaci turystyki z naszego miasta i regionu. Praca w klastrze jest społeczna. Należą więc tutaj ludzie, którzy mają chęć zrobić coś dla Elbląga, regionu swoich firm, mają w sobie chęć tworzenia, działania, spotykania się, pozyskiwania środków na realizację projektów, uczestniczenia w wielu wydarzeniach. Jest to ogromne wyzwanie. Bo wszyscy mamy przecież obowiązki zawodowe, musimy sobie tak ułożyć dzień pracy, by niczego nie zaniedbać. A większości z nas to kobiety, które mają dom, dzieci, wnuki, pracę zawodową. I to wszystko trzeba pogodzić.
      
       - Ostatnim wielkim przedsięwzięciem klastra był udział jako partnera w międzynarodowym projekcie: Pomorska Droga św. Jakuba.
       - Pomysł rewitalizacji Pomorskiej Drogi św. Jakuba narodził się kilka lat temu w Lęborku. Trasa tego turystyczno – kulturowego i pielgrzymiego szlaku rozpoczyna się na Litwie, potem biegnie przez Kaliningrad, Braniewo, Frombork, Tolkmicko, Kadyny, Suchacz wzdłuż Zalewu Wiślanego do Elbląga, dalej przez Gdańsk, Lębork, Słupsk, Koszalin, Kołobrzeg, Kamień Pomorski, Szczecin, Greifswald do Rostocku. Stamtąd biegnie w kierunku Hiszpanii do Santiago de Compostela. Całkowita długość Drogi Jakubowej to 1133,6 km. My jako klaster postanowiliśmy włączyć się w ten projekt. Na początku żadna organizacja ani żaden z samorządów nie zainteresował się umieszczeniem naszego regionu na międzynarodowym szlaku. Lęborski szlak był już wytyczony, a u nas była „dziura”. Nie jest to szlak dla zmotoryzowanych tylko dla pieszych, rowerzystów. Pielgrzymi nie poruszają się po drogach głównych, tylko po drogach polnych, ścieżkach, więc trzeba było tak wytyczyć tę drogę, by była zgodna z zasadami i by obszar był atrakcyjny krajobrazowo.
      
       - Klastrowi się to udało. Szlak już jest wytyczony. Niedługo będzie znakowany…

       - Pierwsi pielgrzymi już ruszyli w tę trasę, posługując się wydanym w ramach projektu „Pomorska Droga św. Jakuba RECReate - rewitalizacja europejskiego szlaku kulturowego na obszarze Południowego Bałtyku” realizowanego w ramach Programu Współpracy Transgranicznej „Południowy Bałtyk” przewodnikiem. Dostałam bardzo pochlebne listy, że jest to jeden z piękniejszych szlaków całej Pomorskiej Drogi św. Jakuba. To dało nam powera do dalszej pracy. W tej chwili trasa jest wytyczona, ma 91,00 km długości. Stworzyliśmy bazę noclegową dla pielgrzymów. Mamy paszporty turystyczne, stemple do paszportów, muszle jakubowe. Musieliśmy tak wyznaczyć trasę, by mogli ją przebyć również niepełnosprawni. Ze znakowaniem było gorzej. Na to potrzebne były duże pieniądze. Jako partner projektowy pozyskaliśmy 3600 euro ze środków Unii Europejskiej co stanowi 85% kosztów, pozostałe 15 % to udział własny klastra.
      
       - Brzmi to tak zachęcająco, że za rok chyba sama wyruszę na ten pielgrzymi szlak. A elbląscy miłośnicy dwóch kółek jeszcze we wrześniu będą mogli przebyć odcinek tej drogi.

       - Wkrótce odbędzie się kolejna promocja naszej Drogi Jakubowej poprzez pielgrzymkę na rowerach. W dniach 23 - 27 września międzynarodowa grupa pielgrzymów na rowerach pod opieką Oficera Rowerowego Marka Kamma przejedzie odcinek z Braniewa do Lęborka. Pomorska Droga św. Jakuba to bardzo fajny produkt i turystyczny i kulturowy i pielgrzymi. Każdy uczestnik znajdzie na tej drodze coś dla siebie.
      
       - A jak ocenia Pani bazę turystyczną nad zalewem? W tym rejonie drzemie ogromny, ale niewykorzystany potencjał. Przyjeżdża tutaj wielu niemieckich turystów i co zastaje? Brudną wodę w zalewie, zaniedbane plaże, skąpą bazę noclegową…

       - Bazy agroturystycznej jest u nas zdecydowanie za mało. W Kadynach w co drugim domu powinien znajdować się pokój do wynajęcia. Turyści powinni być zachęcani do degustacji i zakupu ciepłej drożdżówki, szarlotki albo herbaty z suszonych malin czy mięty ogrodowej. Brakuje małych straganików w wiejskim klimacie, woda w zalewie jest brudna, większość nadzalewowych plaż nie jest sprzątana. Brakuje profesjonalnej wypożyczalni rowerów.
      
       - Na ile klaster byłyby w stanie pomóc rozwinąć bazę turystyczną nad zalewem?
       - Oczywiście jest to możliwe. Najpierw jednak trzeba by było wprosić się na sesję rady miejskiej regionu, bo tam są obecni sołtysi, radni z poszczególnych miejscowości i przedstawić, jak my to widzimy i że warto zainwestować w turystykę.
      
       - Zmieńmy trochę temat. Turystyka to obszar, którym zajmuje się Pani zawodowo i hobbystycznie. Jednak codzienność wcale Pani nie rozpieszcza. Pani mama jest chora na Alzheimera. Ta choroba to dramat dla rodzin, które potrzebują ogromnego wsparcia z zewnątrz…

       - Tak, jest to dramat, bo dotyka naszych najbliższych i z tym problemem musimy radzić sobie sami. Rodziny chorych na Alzheimera z Elbląga mają to szczęście, że istnieje tu Środowiskowy Dom Samopomocy, w którym chorzy mają możliwość skorzystania z pobytu dziennego i krótkoterminowego całodobowego pobytu. To jedna z większych takich placówek w Polsce. Ośrodek istnieje już siedemnaście lat i świadczy usługi opiekuńcze dla 36 chorych. Przy ŚDS działa Elbląskie Stowarzyszenie Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera i Innymi Zaburzeniami Psychicznymi. Stowarzyszenie jest formą wsparcia dla opiekunów. To tu w każdy pierwszy czwartek miesiąca od godz. 15.30 odbywają się spotkania Grupy Wsparcia dla wszystkich potrzebujących pomocy w zakresie choroby Alzheimera, organizujemy spotkania rodzinne, świąteczne, wspólnie obchodzimy Światowy Dzień Chorych na Alzheimera. Opiekunowie chorych mówią o Środowiskowym Domu, że jest to takie „przedszkole” tyle, że dla dorosłych. Rano jest toaleta, śniadanie, rehabilitacja, potem różne zajęcia jak terapia muzyczna, śpiew, zajęcia plastyczne, ruchowe, układanie układanek, puzzli, klocków, kolorowanie kolorowanek, wypoczynek w ogrodzie. Personel tej placówki to wykwalifikowani specjaliści.

  Elbląg, Turyści chcą tu przyjeżdżać, a my musimy ich dobrze przyjąć
(fot. Anna Dembińska)


      
       - Wciąż otwarte pozostaje jednak pytanie, co zrobić z chorym, który przestaje chodzić, jest bez kontaktu, bo choroba postępuje i nie ma możliwości korzystania z tego ośrodka?

       - Właśnie i tu zaczyna się kolejna trudna sytuacja rodzinna. Przecież nie zamkniemy chorego w domu, nie zostawimy go, musi on być cały czas pod opieką drugiej osoby, praktycznie nie 24 godziny a 36 godzin na dobę! A my musimy pracować, bo często jesteśmy w okresie przedemerytalnym czy sami jesteśmy chorzy, a placówki całodobowe są bardzo drogie. Są to kwoty w granicach 3-4 tysięcy złotych miesięcznie. Kogo na to stać? A to jeszcze nie wszystko. Dochodzą do tego jeszcze dopłaty do leków, środki czystości, różnego rodzaju balsamy do ciała, by nie robiły się odleżyny. To nie są tanie rzeczy. Gdy mój mąż dostał zawału, stanęłam przed bardzo trudnym wyborem. To on pomagał mi dźwigać leżącą chorą mamę, robić toaletę, karmić, a tu jeszcze jego musiałam ratować, a do tego prowadzić firmę, dom, gospodarstwo. Wtedy podjęłam jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu i oddałam mamę do domu całodobowej opieki w Rangórach. Z perspektywy czasu wiem, że zrobiłam najlepszą rzecz, jaką mogłam zrobić dla mojej mamy, dla naszej rodziny. Dlatego, że ma tam specjalistyczną opiekę i rehabilitację. Ja jestem u niej, kiedy tylko zechcę, rano czy wieczorem. Dom jest zawsze otwarty. Mama jest zawsze czyściutka, umyta, nakarmiona, leki ma podane na czas. Cokolwiek się dzieje, przez całą dobę jest pielęgniarka, jest lekarz. Uważam, że takich całodobowych placówek powinno powstawać jak najwięcej, małych, kameralnych i z ceną bardziej przystępną. Ja wróciłam do ludzi normalnych, a męża wyleczyłam. Jednak po tym jak oddałam mamę do placówki, przez pół roku korzystałam z terapii u psychologa. Ciągle płakałam, zadawałam ciągłe pytania, dlaczego moja mama choruje na Alzheimera, dlaczego ją to spotkało. Szukałam pomocy, leków. Jednak dziś wiem, że nie ma niestety leku na tę chorobę. Nie ma…
      

rozmawiała Dominika Kiejdo

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Nie przyjeżdżają tylko przejeżdżają
  • Namówiłem klika osób do odwiedzenia Elbląga, mówiąc że będą zaskoczeni pozytywnie Najnowszą Starówką w Europie odbudowaną przez Elblążan którym Warszawa i Gdańsk " ukradły cegłę " z wyburzanej oryginalnej starówki, że porządnie i tanio się pożywią, a nawet zimą mogą pojeżdzic na nartach na Górze Chrobrego. Otrzymuje podziękowania z ofertę, a 2 rodziny z Gdańska przyjeżdża na narty. Wniosek : wydział promocji miasta dział słabo. Banery na " 7 -mce" są tego niezbitym dowodem. Tam nie ma reklamy niespotykanych nigdzie walorów miasta Elbląga. " Elbingerer"
  • Tutaj nic nie ma ciekawego dla elblazan a co dopiero dla turystów! Wszystko co piekne z klimatycznego Elbigna zostąło już w 99 % zniszczone. Co chcecie pokazywać? Plastikową starówkę jak ponoc tak nei wygladała przed 1945 r. ? Porażka! zabudowa starówki jakoś wygląda ale nic ciekawego, nie kładzie na łopaty elblązanina. Co chcecie pokazywac turystom? Tramwaj? Wieżę? a moze nudne muzeum? aha może może ale nie ma czego! Elbing TAK! Elbląg nie!
  • Życie nie rozpieszcza? Co to znaczy
  • Odbudować jak najszybciej kamieniczki nad Kanałem, obecny Bulwar Z Augusta, bo starówka wyglada jak bezzębna babcia. ..
Reklama