Już dziesiąty miesiąc trwa sprawa o odszkodowanie, jaką właścicielowi sieci „Biedronka” wytoczyła była współpracownica Bożeny Łopackiej Renata J.
Renata J. pracowała w trzech sklepach „Biedronki” w Elblągu, najpierw jako kasjer, później jako zastępca kierownika. Odeszła za porozumieniem stron, ale - jak mówiła dziennikarzom - prawdziwym powodem miała być kara za to, że w sprawach przeciwko firmie Jeronimo Martins zeznawała na korzyść pracowników. Dziś sąd przesłuchał dwoje świadków.
Jako pierwsza zeznawała szefowa „Biedronki” w Olsztynku, która szkoli przyszłych kierowników. Kobieta stwierdziła, że Renata J. dobrze wiedziała, jak pracuje sklep i dlatego była na szkoleniu krócej niż inni stażyści. Przyznała też, że i w Olsztynku pracowano po godzinach. - Było to związane głównie z terminami dostaw towarów oraz świętami, ale za nadgodziny zawsze nam płacono - zapewniała kierowniczka.
Po raz kolejny prowadząca rozprawę sędzia pytała dziś o możliwość zawarcia ugody. Przedstawiciel Jeronimo Martins stwierdził jednak, że jest to niemożliwe.
Podobnie, jak sama Bożena Łopacka, także jej dawna zastępczyni żąda teraz wyższego odszkodowania niż na pierwszej rozprawie. Gra toczy się już nie o 35, a o około 80 tysięcy złotych. Jest to, jak tłumaczy Renata J., wynik szczegółowego podliczenia nadgodzin.
Terminu kolejnej rozprawy nie wyznaczono, ponieważ sąd chce, żeby zawartość raportów i wydruków z kas fiskalnych ze sklepu, w którym pracowała Renata J., ocenił biegły.
Jako pierwsza zeznawała szefowa „Biedronki” w Olsztynku, która szkoli przyszłych kierowników. Kobieta stwierdziła, że Renata J. dobrze wiedziała, jak pracuje sklep i dlatego była na szkoleniu krócej niż inni stażyści. Przyznała też, że i w Olsztynku pracowano po godzinach. - Było to związane głównie z terminami dostaw towarów oraz świętami, ale za nadgodziny zawsze nam płacono - zapewniała kierowniczka.
Po raz kolejny prowadząca rozprawę sędzia pytała dziś o możliwość zawarcia ugody. Przedstawiciel Jeronimo Martins stwierdził jednak, że jest to niemożliwe.
Podobnie, jak sama Bożena Łopacka, także jej dawna zastępczyni żąda teraz wyższego odszkodowania niż na pierwszej rozprawie. Gra toczy się już nie o 35, a o około 80 tysięcy złotych. Jest to, jak tłumaczy Renata J., wynik szczegółowego podliczenia nadgodzin.
Terminu kolejnej rozprawy nie wyznaczono, ponieważ sąd chce, żeby zawartość raportów i wydruków z kas fiskalnych ze sklepu, w którym pracowała Renata J., ocenił biegły.
SZ