UWAGA!

W chwilę śmierci tego miasta

Rozmowa z Lechem Słodownikiem, elbląskim historykiem, współautorem książki o pionierach Elbląga, której promocja odbyła się dziś w Bibliotece Elbląskiej.

Przenieśmy się pamięcią do maja 1945 roku. W Elblągu jest już niewielka grupa Polaków. Dziś ci pionierzy wspominają, że wówczas miasto jeszcze nie zaczęło się podnosić ze zniszczeń, jakie spowodowało trwające dwa tygodnie zwycięskie oblężenie wojsk rosyjskich...
     
     To był bardzo ciężki okres. Po odejściu w kierunku Nowego Dworu Gdańskiego ostatnich oddziałów Wehrmahtu i pojawieniu się wojsk sowieckich nie wiem, czy ktokolwiek miał pewność, że Elbląg będzie miastem polskim. Jak pani wspominała, 10 lutego miasto zostało zajęte przez Rosjan. W tym czasie było już po konferencji w Jałcie, ale wtedy nie było tak szybkiego przepływu informacji, jak teraz. Co prawda, ustalenia dotyczące przejęcia tych obszarów przez Polskę zapadały już wcześniej, m.in. na konferencji w Teheranie, ale sądzę, że wiedza o tym była w tamtych tragicznych dniach znikoma. Ewidentnym dowodem na to jest fakt, że w dowództwo rosyjskie w swoich komunikatach używało niemieckiej nazwy „Elbing”, co oznacza, że polska nazwa wtedy jeszcze nie funkcjonowała.
     
     Pionierzy wspominają, że mimo wyzwolenia w Elblągu było bardzo niebezpiecznie.
     
     Można powiedzieć, że miasto było w tym czasie dosłownie rzucone na pastwę zdobywców, którzy robili sobie w nim tzw. „pogulanki”. Dowództwo sowieckie dawało swoim żołnierzom wolną rękę. Wojsko, jak wskazują dokumenty oraz relacje m.in. rosyjskiego dysydenta Aleksandra Sołżenicyna, było zdegenerowane wojną i alkoholem. Robiło, co chciało i niestety bywało tak, że to, co uratowało się z wojennej zawieruchy, było bezmyślnie niszczone, palone i wywożone. Także pozostała na miejscu ludność była traktowana na zasadzie rewanżu. Tak, jak wojska niemieckie, wkraczając na tereny Związku Radzieckiego po 1941 roku, traktowały ludność rosyjską, tak samo - a niekiedy nawet gorzej - wobec mieszkańców Elbląga postępowali Rosjanie. Najbardziej „cywilizowany” był rejon Osiedla Marynarzy oraz dzisiejszych ulic: Pionierskiej, Królewieckiej, Beniowskiego i Kajki. Natomiast bardzo zniszczony obszar dzisiejszego centrum, w godzinach wieczornych był praktycznie niedostępny z uwagi na grasujące watahy pijanych żołnierzy i złodziei. Odbywały się porachunki, strzelaniny... Można powiedzieć, że był to taki typowy Dziki Zachód. Rządził ten, kto był silniejszy.
     
     W połowie kwietnia w Elblągu pojawili się polscy urzędnicy, którzy mieli za zadanie wprowadzać ład. Nie stało się to jednak od razu.
     
     Profesor Stanisław Gierszewski w swojej książce „Elbląg. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość” pisze, że wojska sowieckie przekazały władzę w mieście między 10 a 23 marca. Jednak dzięki wspomnieniom pionierów, m.in. inżyniera Mieczysława Filipowicza, który był pierwszym dyrektorem stoczni nr 16, późniejszego „Zamechu”, wiemy dziś, że rosyjskie wojsko było w Elblągu jeszcze w lipcu, a nawet dłużej. Można zatem powiedzieć, że w pierwszych miesiącach po zakończeniu wojny władza polska była iluzoryczna. Pierwszym prezydentem został Wacław Wysocki, który również, jak wspomina inż. Filipowicz, wszedł w jakieś nieformalne układy, miał problemy z prawem i wreszcie został aresztowany. Filipowicz wspomina, że kiedy u prezydenta zjawili się dwaj prawnicy z Warszawy i poinformowali, że będą organizować władzę sądową, Wysocki rzucił na biurko swoją pepeszę i odparł: „prawo tutaj stanowię ja i ten karabin”.
     
     Nowa władza miała za zadanie nie tylko zaprowadzenie bezpieczeństwa, ale też uporządkowanie zniszczonego przez rosyjskie natarcie terenu.
     
     Znam treść ulotki, którą angielskie samoloty zrzucały na Elbląg, a którą przechował ówczesny mieszkaniec ulicy Sadowej. W tej ulotce alianci grożą, że zniszczą miasto. Jednak działania wojenne praktycznie tu nie dotarły i w stanie nienaruszonym Elbląg dotrwał do 26 stycznia 1945 roku. Co prawda 23 stycznia wjechały czołgi Diaczenki, ale to był epizod, może przypadek, bo walki o Elbląg zaczęły się dopiero 26 stycznia. W czasie natarcia Rosjanie używali lotnictwa i ciężkiej artylerii. 2 lutego zawalił się dach kościoła św. Mikołaja... Główne straty: na Starym Mieście i w obrębie Nowego, czyli w okolicy dzisiejszych ulic: Giermków, Szkolnej, Ślusarskiej, w kierunku budynku policji przy ul. Tysiąclecia, powstały w ostatnich dniach walk. Najbardziej zniszczonym obszarem nie była, jak się zwykło uważać, starówka, ale właśnie Nowe Miasto, które praktycznie znikło z powierzchni ziemi.
     
     Czy w maju rozpoczęło się już odgruzowywanie?
     
     Nie. W sumie, miasto nie było bardzo zniszczone, ale brak bezpieczeństwa, niejasny status polityczny, obawy przed powrotem dawnych mieszkańców, nie zachęcały do osiedlania się. Dlatego ludność, która w tym czasie przybywała do Elbląga, w dużej mierze zostawała tu tylko przez krótki czas. Bywało np., że ktoś został mianowany urzędnikiem, na wysokim często stanowisku, ale po kilku tygodniach, bez informowania władz, znikał, wracał do Polski centralnej, ponieważ tu było niebezpiecznie. Sytuacja poprawiła się dopiero później, kiedy powstały zręby władzy, wprowadzono system kartek, przydziałów i powstały organy porządku publicznego. Na początku najwięcej było niestety szabrowników z okolic Warszawy. Można powiedzieć, że to była główna fala Polaków w tym okresie. Inna sprawa, że niewiele osób z całej rzeszy, która tu napłynęła, miało świadomość, jaką burzliwą niekiedy, ale piękną przeszłość ma to bogate, portowe miasto. Elbląg przez 300 lat był pod dominacją królów Polski i polskie wpływy zawsze były w nim widoczne. O tym jednak literatura niemiecka, szczególnie z okresu przedwojennego, celowo milczała. Także przez władze polskie, przed wojną, Elbląg był postrzegany jako bastion niemieckości. Uważano, że Polska miała tu małe wpływy. Sami niemieccy mieszkańcy miasta postrzegali nasz kraj w tym czasie przez pryzmat problemu eksterytorialnego korytarza. Jadąc do Rzeszy pociągiem z Elbląga przez Malbork, Tczew do Chojnic, musieli jechać w zasłoniętych firankami wagonach, podczas gdy na stopniach wagonów jechali polscy żołnierze. Można powiedzieć, że przez to, co na tych terenach działo się w następstwie Traktatu Wersalskiego, dla ówczesnych elblążan kontakt z naszym krajem był negatywny. Myślę, że człowiekiem, który jako pierwszy przedstawił polską przeszłość Elbląga, był dopiero prof. Stanisław Srokowski, ostatni polski konsul w Królewcu, autor m.in. publikacji o Prusach Wschodnich, która nakładem Ossolineum ukazała się w 1948 roku.
     
     Wydaje się, że miesiące tuż przed i po wyzwoleniu przez wojska rosyjskie, choć w świetle dokumentów i relacji ludności cywilnej, można chyba raczej mówić o „rosyjskiej okupacji”, były bodaj najczarniejszym okresem w historii Elbląga. Miasto o bogatej, ponad siedemsetletniej przeszłości, było martwe....
     
     Powrócę jeszcze raz do wspomnień inżyniera Filipowicza, który znał je jeszcze przed zniszczeniem i - jak pisał - wtedy zadziwiało go swoim pięknem, wielkością oraz rozmachem. Inżynier wspomina też, że po zakończeniu wojny, w olbrzymich zakładach Schichaua, które w czasie II wojny światowej w zakładach w Gdańsku, Piławie, Rydze i Królewcu zatrudniały łącznie 43 tysiące ludzi, trudno było znaleźć jeden cały pilnik. Wszystko zostało zniszczone, rozkradzione, bądź wywiezione przez wojska sowieckie. W roku 1983 Mieczysław Filipowicz wydał swoje wspomnienia, ale wówczas, jak wiadomo, była cenzura. Kiedy więc pisałem jego biogram, uzupełniłem ten materiał o pewne elementy. Myślę, że m.in. dlatego książka o pionierach, która się właśnie ukazała, ma niezwykły wymiar źródła i walor dokumentu. Opowieści o tych ludziach pozwalają uświadomić sobie, że Elbląg, który dziś tak pięknieje, w tamtym okresie przeżywał ciężki czas, niekiedy czas bezpowrotnie stracony, zaprzepaszczony z uwagi na niszczenie zabudowy. Niekiedy te działania spowodowały większe zniszczenia od tych, które przyniosła wojna. Była to zresztą jedna z ostatnich szans, żeby taką książkę napisać i zachować dla potomnych pierwsze dramatyczne chwile powojennego Elbląga, które jeszcze dziś funkcjonują w wielu legendach i półprawdach, szczególnie, jeśli chodzi o okres władztwa sowieckiego.
Rozmawiała Joanna Torsh

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • Autorowi poplątała się Rosja, związek sowiecki, Związek Radziecki z wojskami rosyjskimi. Z tego co wiem, Elbląg został wyzwolony przez Armię Czerwoną, a nie, jak pisze historyk, przez wojska rosyjskie. Różnica jest zasadnicza, bowiem w Armii Czerwonej byli obywatele Ukrainy, Białorusi, Gruzji i innych narodo- wości w tym Rosjanie. Językiem dowodzenia był język rosyjski, co jednak nie zmienia faktu o istnieniu armii wielonarodowej.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    senior(2005-05-10)
  • autorowni plącze się też w innych kwestiach: www.portel.pl
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    dociekliwy(2005-05-10)
  • A wzieliście mądrale pod uwagę ze tekst nie jest autoryzowany?!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    korektor(2005-05-11)
  • korektor: a skąd wiesz że nie jest?Dobry obyczaj redaktorski, a taki jest na Portelu, wymaga uzyskania autoryzacji i tekst z pewnością był autoryzowany.
  • Powiedzmy że z bardzo , ale to bardzo pewnego źródła
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    korektor(2005-05-11)
  • Senior doskonale wie, że chodzi ciągle o Sowietów, chociaż nie wiadmo dlaczego popiera dywagacje ekskomucha prof. Iwińskiego, który nazwę Sowieci uważa za obraźliwą i niesłuszną historycznie. Armia Czerwona, Armia Radziecka, Armia Sowiecka, dla niektórych także Azjaci - wiadomo doskonale o kogo chodzi, kto w niej służył dobrowolnie, a kto pod przymusem i pod "ogniem strafbatalionów". Rosjanie kierowali na ogół tym całym bałaganem, który jak kiedyś wspomnał niezapomniany "Kisiel" - nie wiedział o co chodzi, gdzie jest, a w chwilach otrzeźwienia wyrzucał z siebie "nam nada na Bierlin!".
  • Drogi Seniorze Tobie także coś się poplątało z tym wyzwoleniem! Wyzwolona była Warszawa, Kraków i np. Lublin. Każdy dobrze prowadzony uczeń szkoły średniej w Elblągu wie, że Elbing w 1945 r. był zaciekle broniony przez wojska niemieckie i jego rdzennych mieszkańców. Drogi Seniorze - Elbląg został zdobyty, zajęty, opanowany przez Sovietów, ale nigdy "wyzwolony". Uprzytomnij sobie też Drogi Seniorze, że to był wtedy ELbing, a jedynymi Polakami w tym mieście byli polscy orbotnicy przymusowi, którzy tu zostali w 1945 r.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Junior(2005-05-11)
  • jak to, a hold pruski? ;)
  • Do Wacka i Juniora ! Przyjmując, że intencje są prawdziwe i historycznie udokumentowane, to przecież Polska nie została wyzwolona lub zdobyta, tylko ponownie okupowana ! Wracając do wywiadu, historyk podaje, że wojska niemieckie odeszły w stronę Nowego Dworu, więc gdzie tu mowa o zaciekłej obronie. Kisiel lubił robić jajca bo sam był niezłym jajcarzem.Tak się składa, że pamiętam wyzwolenie lub jak się teraz podaje nową okupacje.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    0
    senior(2005-05-13)
Reklama