- Do tej pory w różnych miejscach stawialiśmy znicz za ojca - czy to przy krzyżu na cmentarzu Agrykola, czy potem przy grobie mamy, gdzie tata został dopisany. Teraz nastąpi zamknięcie tej trudnej historii rodzinnej - mówi elbląski dziennikarz Janusz Salmonowicz. Jego ojciec, Stefan Skrzyszowski, ofiara prowokacji ubeckiej, zamordowany w 1953 r., w niedzielę (22 września) zostanie pochowany na Powązkach.
O tej historii pisaliśmy już na łamach portElu. Stefan Skrzyszowski padł ofiarą mistyfikacji ubeckiej, choć do końca wierzył, że brał udział w prawdziwej, tajnej misji zorganizowanej przez Amerykanów. W maju 1951 r., za pośrednictwem brata Mariana, nawiązał kontakt z funkcjonariuszem bezpieki Henrykiem Wendrowskim, podającym się za członka WiN. W ten sposób nieświadomie został wciągnięty do kombinacji operacyjnej o kryptonimie „Cezary” – tj. do tworzonej przez MBP fikcyjnej – prowokacyjnej V Komendy WiN. W listopadzie 1951 r. został przerzucony do Delegatury Zagranicznej WiN, gdzie przeszedł kurs radiotelegrafisty. W listopadzie 1952 r. razem z Dionizym Sosnowskim zostali zrzuceni na spadochronach z amerykańskiego samolotu na terenie woj. koszalińskiego. Nieświadomi prowokacji, sporządzali raporty z przeprowadzonych kursów i szkoleń. Obaj zostali aresztowani 6 grudnia 1952 r. i w pokazowym procesie skazani na śmierć. Zamordowani 15 maja 1953 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie.
W sierpniu tego samego roku, w więzieniu w bydgoskim Fordonie, na świat przyszedł syn Skrzyszowskiego, Janusz. Tam bowiem trafiła partnerka "Cichociemnego" - Wanda.
- O ojcu wiem niewiele, bo mama niewiele o nim mówiła - tak Janusz Salmonowicz mówił w wywiadzie dla portEl.pl w 2016 r. - Po wojnie ojciec ukrywał się. Pracował jako mechanik, jako taksówkarz w Gdyni, a w Tolkmicku jako mechanik-motorzysta na ratowniczym stateczku „Pawełek”. Na kilka miesięcy przed aresztowaniem brał udział w akcji na wodzie i został nawet odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. I tyle wiem. Był długi okres, kiedy mama po prostu bała się o nim mówić. Przeczuwała, że - mogą być tego przykre konsekwencje. I poniekąd miała rację.
Przez dziesięciolecia nie było wiadomo, gdzie został pochowany Stefan Skrzyszowski. Dopiero w 2016 r., po identyfikacji szczątków znalezionych na "Łączce" na Powązkach, rodzina zamordowanego poznała prawdę.
9 czerwca 2016 r. w Pałacu Prezydenckim w Warszawie odbyła się uroczystość wręczenia not identyfikacyjnych 22 rodzinom ofiar totalitaryzmu sowieckiego i niemieckiego. W gronie osób, które przez dziesięciolecia czekały na wiadomość o tym, gdzie pogrzebani zostali ich bliscy, był elbląski dziennikarz Janusz Salmonowicz.
W najbliższą niedzielę (22 września) odbędzie się uroczysty pochówek na Powązkach Wojskowych.
- Pochówek to ostateczne zamknięcie tej trudnej historii rodzinnej - przyznaje Janusz Salmonowicz. - Do tej pory, szczególnie w Zaduszki, w różnych miejscach stawialiśmy znicz za ojca - czy to przy krzyżu na cmentarzu Agrykola, czy potem przy grobie mamy, gdzie tata został dopisany. Dwa miesiące temu szef IPN zwrócił się do mnie z pytaniem czy zgadzam się na to, by doszło do pochówku na Powązkach. Uważam, że tam, gdzie ojciec leżał niech już leży. Tym bardziej, że to będzie uroczysty pochówek szczątków doczesnych, które spoczną w panteonie na "Łączce". W uroczystości będę uczestniczył razem z córką Natalią. Odzyskam w końcu wewnętrzny spokój, choć teraz jestem jeszcze bardzo przejęty - zakończył.
Na „Łączce” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie, oprócz Stefana Skrzyszowskiego, pochowanych będzie 21 bohaterów walczących o wolną Polskę, zamordowanych przez władze komunistyczne w mokotowskim więzieniu.