Piotr Dobrowolski na koniu Rumba, można powiedzieć tanecznym krokiem, pochwycił lisi ogon i został królem polowania, podczas Hubertusa, który odbył się dziś (16 października) w elbląskiej fundacji Końskie Zdrowie.
Fundacja Końskie Zdrowie przyspieszyła nieco gonitwę za lisem i jej termin wyznaczyła na 16 października.
- Postanowiliśmy przyspieszyć w związku z zapowiedziami rychłego nadejścia ostrej zimy – wyjaśnia Zygmunt Obrycki, szef fundacji. – Nie bez znaczenia były również plany koncertowe Ryszarda Rynkowskiego, który chciał do nas przyjechać, a w listopadzie by nie mógł [artysta faktycznie pojawił się przy Okólniku przed godz. 14]. Jedzie też do nas Marek Siudym.
Wróćmy do Hubertusa. To gonitwa, podczas której konno ściga się tzw. lisa, jeźdźca z ogonem przypiętym do lewego ramienia. Ten, kto go zerwie, wygrywa, ma prawo wykonać rundę honorową wokół miejsca pogoni. W tym roku „lisem” był Aleksander Obrycki. W pogoń za nim ruszyło 12 jeźdźców (w gronie tym znalazły się dwie panie). Ostatecznie „rudą kitę” pochwycił Piotr Dobrowolski.
(fot. obok)
- To nie jest mój pierwszy Hubertus, ale pierwszy lis – cieszył się zwycięzca. – Konno jeździłem w dzieciństwie. Po nieprzyjemnym zdarzeniu zaniechałem bliższych kontaktów z jeździectwem. Jednak jakieś 15-17 lat temu znowu znalazłem się w siodle. Wówczas konno uczył się jeździć mój syn. Zresztą cała trójka moich dzieci zetknęła się z tym sportem, hobby. ]fotor]
- Ja też jeżdżę hobbystycznie – przyznał. – Kilka razy startowałem w zawodach, ale dla zabawy bardziej. Teraz, gdy tylko mam czas, bo pracuję w Warszawie, i przyjeżdżam do Elbląga to chętnie odwiedzam Końskie Zdrowie. Lubię atmosferę tutaj panującą, cenię sobie także bezpieczeństwo, które mam tu zagwarantowane. Są tu też bardzo dobre konie – dodał. – Własnego nie posiadam, natomiast Rumba, na której dziś wygrałem gonitwę to koń ambitny, który – zgodnie z imieniem – porusza się w iście latynoskim, tanecznym stylu. Dzisiejsza pogoń była trudna – podkreślał. – Olek Obrycki, który był lisem ma znakomite umiejętności jeździeckie i bardzo trudno było się do niego zbliżyć. Cieszy mnie więc, że mi się udało.
Po gonitwie jeźdźcy i konie wzięli udział w dekoracji, a później, cóż, zabawa i wspólne biesiadowanie.