O godz. 5 rano, w gęstej mgle, w bazie Echo pojawili się pierwsi wolontariusze Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W Polsce jeszcze nikt wtedy nie myślał o zbieraniu pieniędzy. Pierwsze serduszka pojawiły się na mundurach na stołówce przy śniadaniu. Nie wszyscy jeszcze wiedzieli, dlaczego Polacy noszą naklejki – z Iraku pisze ppłk Dariusz Kacperczyk.
- Mieliśmy ze sobą małe karteczki z informacją, o co chodzi - mówi st. kpr. Wojciech Leszczyński, na co dzień starszy ratownik straży pożarnej w bazie Echo - dziś zbierał pieniądze dla ratowania innych.
Pierwsza informacja o Wielkim Finale pojawiła się na porannej wielonarodowej odprawie w sobotę. Póżniej w bazie Echo przed stołówką, w pralni, na siłowni, w polskim klubie OAZA i wielu innych miejscach pojawiły się plakaty informacyjne.
Od międzynarodowych serduszek Orkiestry zaczął swoje zbieranie mjr Tomasz Jabłoński, który czekał na starszych narodowych w drodze do sali odpraw. Prosto z nocnej służby z puszką pojawiła się tam również ppłk Marta Ostrowska. To właśnie ona wspólnie mjr Jabłońskim i mł. chor. Jolantą Kawecką w porze lunchu wystawili posterunek tuż przed wejściem do stołówki.
- Jeść muszą wszyscy, musieli tędy przechodzić - mówi, śmiejąc się, chor. Kawecka. Już po kwadransie, razem z przepustką wchodzący podchodzili do puszki z pieniędzmi, a odchodzili już z serduszkiem. - Wystawialiśmy im nowe przepustki, specjalnie na ten jeden dzień - opowiadają Orkiestrowi Strażnicy Stołówki.
Baza Echo, na codzień różnorodna w mundury z całego świata, 14 stycznia z każdą godziną stawała się coraz bardziej... jednorodna. Serduszek zaczęło przybywać na wszystkich bez wyjątku bluzach, beretach i kurtkach, wliczając w to cywilny personel bazy a nawet pracujących dla wojsk koalicji irakijczyków. Dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum Południe generał Bronisław Kwiatkowski został przez wolontariuszy zatrzymany w samo południe przed wejściem do dowództwa. - Każdy z nas chciał przykleić serduszko właśnie generałowi - mówi kmdr ppor. Grzegorz Łyko.
Generał Kwiatkowski, po prostu, ustawił wszystkich w szeregu i po kolei dorzucił się do każdej puszki. - Bardzo się cieszę, że w takim miejscu, w ciągłej służbie znaleźliście czas, a przede wszystkich chęć, by pomagać innym. To naprawdę szlachetny cel, godny każdego żołnierza - dodał dowódca Dywizji. Zbiórka trwała do wieczora. Po południu ci, którzy jeszcze nie mieli przyklejonych serduszek, sami szukali wolontariuszy. Akcja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy była znana już każdemu.
Tradycyjnie wieczorem o godz. 20 zapalono światełko do nieba. Operatorzy światła: st. chor. Krzysztof Aleksandrzak, sierż. Sławomir Rutkowski i st. szer. ndt. Oktawian Wardzyński ustawili prosto w niebo wielki reflektor, tzw. szperacz. - Tak naprawdę, to używamy go do oświetlania lądowiska dla śmigłowców w trudnych warunkach atmosferycznych, ale dzisiaj okazał się największym i najmocniejszym światełkiem do nieba w całym Iraku - mówią. Zaraz potem, jak polskie światełko w bazie Echo rozświetliło niebo, wszyscy uczestnicy zbiórki, cała wielonarodowa brać żołnierska wspólnie bawiła się na dyskotece.
Sztab orkiestry i komisja poszły liczyć zebrane pieniądze. W jednej tylko bazie udało się zebrać ponad 1800 dolarów i 750 złotych. Oprócz tego, do puszek trafiły waluty pięciu innych krajów, w tym 20 tugrugów z Mongolii i 25 dirhamów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. - Skoro Dywizja jest wielonarodowa, to i Wielki Finał też taki musi być - zgodnie twierdzą wszyscy wolontariusze.
Zebrana kwota z pewnościa się powiększy, bo do Al Kut, gdzie znajduje się druga baza Dywizji, puszki, identyfikatory i seruszka poleciały dopiero w poniedziałek. Wcześniej nie pozwoliła na to pogoda. W końcu Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy gra do końca świata i jeden dzień dłużej. W tym roku ten jeden dzień jest dla żołnierzy w bazie Delta.
Pierwsza informacja o Wielkim Finale pojawiła się na porannej wielonarodowej odprawie w sobotę. Póżniej w bazie Echo przed stołówką, w pralni, na siłowni, w polskim klubie OAZA i wielu innych miejscach pojawiły się plakaty informacyjne.
Od międzynarodowych serduszek Orkiestry zaczął swoje zbieranie mjr Tomasz Jabłoński, który czekał na starszych narodowych w drodze do sali odpraw. Prosto z nocnej służby z puszką pojawiła się tam również ppłk Marta Ostrowska. To właśnie ona wspólnie mjr Jabłońskim i mł. chor. Jolantą Kawecką w porze lunchu wystawili posterunek tuż przed wejściem do stołówki.
- Jeść muszą wszyscy, musieli tędy przechodzić - mówi, śmiejąc się, chor. Kawecka. Już po kwadransie, razem z przepustką wchodzący podchodzili do puszki z pieniędzmi, a odchodzili już z serduszkiem. - Wystawialiśmy im nowe przepustki, specjalnie na ten jeden dzień - opowiadają Orkiestrowi Strażnicy Stołówki.
Baza Echo, na codzień różnorodna w mundury z całego świata, 14 stycznia z każdą godziną stawała się coraz bardziej... jednorodna. Serduszek zaczęło przybywać na wszystkich bez wyjątku bluzach, beretach i kurtkach, wliczając w to cywilny personel bazy a nawet pracujących dla wojsk koalicji irakijczyków. Dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum Południe generał Bronisław Kwiatkowski został przez wolontariuszy zatrzymany w samo południe przed wejściem do dowództwa. - Każdy z nas chciał przykleić serduszko właśnie generałowi - mówi kmdr ppor. Grzegorz Łyko.
Generał Kwiatkowski, po prostu, ustawił wszystkich w szeregu i po kolei dorzucił się do każdej puszki. - Bardzo się cieszę, że w takim miejscu, w ciągłej służbie znaleźliście czas, a przede wszystkich chęć, by pomagać innym. To naprawdę szlachetny cel, godny każdego żołnierza - dodał dowódca Dywizji. Zbiórka trwała do wieczora. Po południu ci, którzy jeszcze nie mieli przyklejonych serduszek, sami szukali wolontariuszy. Akcja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy była znana już każdemu.
Tradycyjnie wieczorem o godz. 20 zapalono światełko do nieba. Operatorzy światła: st. chor. Krzysztof Aleksandrzak, sierż. Sławomir Rutkowski i st. szer. ndt. Oktawian Wardzyński ustawili prosto w niebo wielki reflektor, tzw. szperacz. - Tak naprawdę, to używamy go do oświetlania lądowiska dla śmigłowców w trudnych warunkach atmosferycznych, ale dzisiaj okazał się największym i najmocniejszym światełkiem do nieba w całym Iraku - mówią. Zaraz potem, jak polskie światełko w bazie Echo rozświetliło niebo, wszyscy uczestnicy zbiórki, cała wielonarodowa brać żołnierska wspólnie bawiła się na dyskotece.
Sztab orkiestry i komisja poszły liczyć zebrane pieniądze. W jednej tylko bazie udało się zebrać ponad 1800 dolarów i 750 złotych. Oprócz tego, do puszek trafiły waluty pięciu innych krajów, w tym 20 tugrugów z Mongolii i 25 dirhamów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. - Skoro Dywizja jest wielonarodowa, to i Wielki Finał też taki musi być - zgodnie twierdzą wszyscy wolontariusze.
Zebrana kwota z pewnościa się powiększy, bo do Al Kut, gdzie znajduje się druga baza Dywizji, puszki, identyfikatory i seruszka poleciały dopiero w poniedziałek. Wcześniej nie pozwoliła na to pogoda. W końcu Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy gra do końca świata i jeden dzień dłużej. W tym roku ten jeden dzień jest dla żołnierzy w bazie Delta.
ppłk Dariusz Kacperczyk