- Elbląg nie szuka oszczędności w oświacie, ale musi dostosować strukturę szkolnictwa do idącego niżu demograficznego - powiedział na konferencji prasowej wiceprezydent Elbląga Marek Gliszczyński.
Wiceprezydent odpowiedział w ten sposób na zarzuty nauczycieli i rodziców, że miasto oszczędzając ze szkodą dla nauczycieli, ogranicza liczbę nadgodzin i chce łączyć szkolne klasy. Reorganizacja elbląskiego szkolnictwa związana jest również z finansowymi standardami Ministerstwa Edukacji i wysokością subwencji oświatowej.
W kolejnym roku szkolnym będzie o 2 tysiące dzieci mniej niż w bieżącym, co pociągnie za sobą zmniejszenie liczby nauczycielskich etatów o 268.
- Mieliśmy do wyboru: albo utrzymać godziny nadliczbowe i zwolnić grupę nauczycieli, albo też zrezygnować z nadgodzin i pozostawić nauczycieli na etatach - tłumaczył prezydent – wybraliśmy więc to drugie wyjście. Jak dodał, miasto będzie proponowało im uzupełnianie godzin w innych placówkach dydaktycznych, a nawet możliwość przekwalifikowania. Nadal brakuje w Elblągu nauczycieli języków obcych i matematyki.
Zobacz także "Goło i wesoło"
W kolejnym roku szkolnym będzie o 2 tysiące dzieci mniej niż w bieżącym, co pociągnie za sobą zmniejszenie liczby nauczycielskich etatów o 268.
- Mieliśmy do wyboru: albo utrzymać godziny nadliczbowe i zwolnić grupę nauczycieli, albo też zrezygnować z nadgodzin i pozostawić nauczycieli na etatach - tłumaczył prezydent – wybraliśmy więc to drugie wyjście. Jak dodał, miasto będzie proponowało im uzupełnianie godzin w innych placówkach dydaktycznych, a nawet możliwość przekwalifikowania. Nadal brakuje w Elblągu nauczycieli języków obcych i matematyki.
Zobacz także "Goło i wesoło"
J