Nie ma niebezpiecznych miejsc na drogach. Są kierowcy, którzy nie przestrzegają przepisów, a to czasem prowadzi do tragedii. Nadmierna prędkość, wyprzedzanie w miejscach niedozwolonych, niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej, jazda po pijanemu. Jakich tłumaczeń muszą wysłuchiwać policjanci? – Nie zapiąłem pasów, bo ... bolał mnie ząb.
Ze st. sierż. Maciejem Krztoniem z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu rozmawiamy o grzechach kierowców, pieszych i rowerzystów, o piratach drogowych, a także tragediach, które wstrząsają nawet doświadczonymi policjantami.
Kilka zdarzeń ze służby...
St. sierż. Maciej Krztoń: W ubiegłym roku zatrzymałem kierowcę, który pędził drogą s22 w kierunku Braniewa 190 km/h, a na dachu samochodu przewoził dwa rowery. Został ukarany mandatem w wysokości 500 zł oraz 10 punktami karnymi.
Albo latem ubiegłego roku stojąc na ul. Płk. Dąbka dostałem informację, że motocyklista nie zatrzymał się do kontroli na krajowej „siódemce”. Więc wsiadam do radiowozu i za nim. Dojechałem do skrzyżowania obwodnicy z ul. Żuławską, postawiłem samochód w poprzek jezdni, wysiadłem, wyciągnąłem broń. Cały ruch na drodze się zatrzymał. Kierowca ostatecznie też. Podniósł ręce do góry i położył się na jezdni. Twierdził, że nie zauważył, że policjanci chcieli go zatrzymać. Otrzymał mandat w wysokości tysiąca złotych.
Innym razem na obwodnicy miasta kierowca jechał 135 km/h przy ograniczeniu prędkości do 70 km/h. Nie zatrzymał się do kontroli – musiałem uciekać z jezdni, bo by mnie rozjechał. Później uciekając przed radiowozem wpadł do rowu.
Najczęstsze grzechy, jakie popełniają kierowcy?
Po pierwsze - przekraczanie dozwolonej prędkości, ale także niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej. Ostatnio 18-latka jadąca skuterem przejechała na czerwonym świetle. Została ukarana 300-złotowym mandatem. Grzechem na drodze jest także wyprzedzanie w miejscach niedozwolonych.
A jak jest z trzeźwością kierujących?
Przykład: w kwietniu tego roku na Starym Mieście. Jechałem ul. św. Ducha w kierunku ul. Rycerskiej, gdy nagle z prawej strony z piskiem opon wyjechało cinquecento. Samochód minął mnie i pojechał dalej. Kierowca udawał, że mnie nie widzi. Uciekał przy Bulwarze, a potem ul. Zamkową. Na ul. Wapiennej zajechałem mu drogę. Okazało się, że pan był nietrzeźwy. Miał chyba 2,5 promila alkoholu. W samochodzie była puszka z piwem, a także butelka wódki.
Piesi na drodze to …
Problem. Problem w tym, że są słabo widoczni na drodze. Nie noszą kamizelek odblaskowych, a warto w nie zainwestować. Szczególnie, gdy mieszka się poza miastem. Są takie regiony w Polsce, gdzie ludzie mają świadomość niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą brak widoczności na drodze. Ubierają kamizelki odblaskowe, dają sygnały latarką. Wszystko po to, by kierowca już z dużej odległości widział, że ktoś przechodzi przez jezdnię.
Inny grzech: piesi często przebiegają przez jezdnię w miejscach niedozwolonych.
A rowerzyści?
Ludziom się wydaje, że po piwku można jechać rowerem. No, nie można, bo pijany rowerzysta stwarza duże zagrożenie dla siebie, ale i innych użytkowników drogi.
Niebezpieczne miejsca, czyli takie, w których najczęściej dochodzi do zdarzeń drogowych?
Nie ma takich miejsc. To kierowcy stwarzają niebezpieczne sytuacje, bo nie przestrzegają przepisów. Przekraczanie prędkości zdarza się często na ul. Płk. Dąbka, na Trasie Unii Europejskiej – rekordzista jechał ponad „setkę” przy ograniczeniu do 50 km/h, no i skrzyżowanie obwodnicy z ul. Żuławską.
Niebezpiecznie zaczyna robić się także po godz. 15 w mieście, gdy zwiększa się natężenie ruchu. Wówczas często dochodzi do kolizji – najechanie na pojazd poprzedzający.
Tragedie, które utkwiły Panu w pamięci?
Dwa lata temu był wypadek na skrzyżowaniu ul. Brzeskiej z ul. Robotniczą. Zginął wtedy 19-latek. Pamiętam, że to była sobotnia noc, czas studniówek, młodzież wracała z zabawy, a on, cóż…
Pamiętam też mężczyznę, który rzucił się pod pociąg i wypadek na ul. Komeńskiego, gdy kobietę zabił znak drogowy.
Ile czasu zajmuje policjantom drogówki praca na miejscu zdarzenia?
Przy kolizji – od 0,5 do godziny. Natomiast, gdy dzieje się coś poważniejszego, gdy trzeba czekać na pogotowie, na pomoc strażaków, przyjazd prokuratora to ten czas wydłuża się do kilku, czasem nawet do kilkunastu godzin. Trzeba bowiem wszystko opisać, a tu ludzie się pchają, nie stosują się do poleceń policjantów, chodzą po miejscu zdarzenia.
Jaki sprzęt mają do dyspozycji patrole drogówki?
Na co dzień w służbie wykorzystuję specjalistyczny ambulans przeznaczony dla ekipy techniki drogowej i ekologii. Pojazd ten ma na wyposażeniu wiele ciekawych urządzeń takich, jak np. analizator zadymienia i emisji spalin, urządzenia do pomiaru przepuszczalności światła przez szyby czy urządzenie badające natężenie siły głosu, jaki wydobywa się z układu wydechowego pojazdu. Jak widać z opisu jest to taka mała stacja diagnostyczna na kółkach (śmiech).
W związku z tym, że nasz samochód wyposażony jest także w urządzenia elektroniczne pozwalające badać czas pracy kierowców, którzy poruszają się pojazdami wyposażonymi w tzw. tachografy analogowe, jak również cyfrowe współpracujemy z Inspekcją Transportu Drogowego.
Podczas ostatniej akcji „Truck”, która odbyła się w ubiegłym tygodniu, nasze auto można było spotkać na drodze krajowej nr 22 wiodącej z Elbląga do Malborka. Razem z mł. asp. Pawłem Olewniczakiem kontrolowaliśmy stan techniczny pojazdów ciężarowych, jak również czas pracy kierowców. Wynikiem całodniowej akcji było zatrzymanych kilka dowodów rejestracyjnych za zły stan techniczny, wystawiliśmy również szereg mandatów karnych np. za przewóz osób pojazdem nie przystosowanym do tego celu.
Oprócz kontroli stanu technicznego pojazdów poruszających się po naszym mieście uczestniczę w obsłudze i likwidacji zdarzeń drogowych, jak również pełnię służbę pojazdami wyposażonymi w wideorejestratory.
Na służbie zdarzają się zabawne sytuacje?
Śmieszne są tłumaczenia kierowców, np. nie zapiął pasów, bo…ząb go boli. A za niezapięte pasy kierowca może zapłacić 100 zł mandatu i otrzymać 2 punkty karne. Sytuacja z pasażerem, który podróżuje bez zapiętych pasów bezpieczeństwa jest złożona – płaci on sam (100 zł), a także kierowca (100 zł plus 1 pkt karny).
Praca w drogówce jest ciekawa?
Jest bardzo ciekawa. Można poznać wiele osób, ciągle się rozwijać, chociaż są też ciężkie chwile np. podczas obsługi tragicznych w skutkach wypadków. Takie zdarzenia długo się pamięta. Kilka mocno utkwiło mi w pamięci. Wypisywanie mandatów karnych też nie jest niczym przyjemnym, chociaż pewnie wiele osób tak myśli. To jest taka specyfika pracy. W końcu każdy, kto popełnia wykroczenie zdaje sobie sprawę z tego, że robi źle i wie, jakie są tego konsekwencje. Dobrze, gdy wykroczenie kończy się tylko mandatem karnym, a nie np. powoduje wypadek drogowy, w którym ktoś ginie czy zostaje kaleką do końca życia.
Kilka zdarzeń ze służby...
St. sierż. Maciej Krztoń: W ubiegłym roku zatrzymałem kierowcę, który pędził drogą s22 w kierunku Braniewa 190 km/h, a na dachu samochodu przewoził dwa rowery. Został ukarany mandatem w wysokości 500 zł oraz 10 punktami karnymi.
Albo latem ubiegłego roku stojąc na ul. Płk. Dąbka dostałem informację, że motocyklista nie zatrzymał się do kontroli na krajowej „siódemce”. Więc wsiadam do radiowozu i za nim. Dojechałem do skrzyżowania obwodnicy z ul. Żuławską, postawiłem samochód w poprzek jezdni, wysiadłem, wyciągnąłem broń. Cały ruch na drodze się zatrzymał. Kierowca ostatecznie też. Podniósł ręce do góry i położył się na jezdni. Twierdził, że nie zauważył, że policjanci chcieli go zatrzymać. Otrzymał mandat w wysokości tysiąca złotych.
Innym razem na obwodnicy miasta kierowca jechał 135 km/h przy ograniczeniu prędkości do 70 km/h. Nie zatrzymał się do kontroli – musiałem uciekać z jezdni, bo by mnie rozjechał. Później uciekając przed radiowozem wpadł do rowu.
Najczęstsze grzechy, jakie popełniają kierowcy?
Po pierwsze - przekraczanie dozwolonej prędkości, ale także niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej. Ostatnio 18-latka jadąca skuterem przejechała na czerwonym świetle. Została ukarana 300-złotowym mandatem. Grzechem na drodze jest także wyprzedzanie w miejscach niedozwolonych.
A jak jest z trzeźwością kierujących?
Przykład: w kwietniu tego roku na Starym Mieście. Jechałem ul. św. Ducha w kierunku ul. Rycerskiej, gdy nagle z prawej strony z piskiem opon wyjechało cinquecento. Samochód minął mnie i pojechał dalej. Kierowca udawał, że mnie nie widzi. Uciekał przy Bulwarze, a potem ul. Zamkową. Na ul. Wapiennej zajechałem mu drogę. Okazało się, że pan był nietrzeźwy. Miał chyba 2,5 promila alkoholu. W samochodzie była puszka z piwem, a także butelka wódki.
Piesi na drodze to …
Problem. Problem w tym, że są słabo widoczni na drodze. Nie noszą kamizelek odblaskowych, a warto w nie zainwestować. Szczególnie, gdy mieszka się poza miastem. Są takie regiony w Polsce, gdzie ludzie mają świadomość niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą brak widoczności na drodze. Ubierają kamizelki odblaskowe, dają sygnały latarką. Wszystko po to, by kierowca już z dużej odległości widział, że ktoś przechodzi przez jezdnię.
Inny grzech: piesi często przebiegają przez jezdnię w miejscach niedozwolonych.
A rowerzyści?
Ludziom się wydaje, że po piwku można jechać rowerem. No, nie można, bo pijany rowerzysta stwarza duże zagrożenie dla siebie, ale i innych użytkowników drogi.
Niebezpieczne miejsca, czyli takie, w których najczęściej dochodzi do zdarzeń drogowych?
Nie ma takich miejsc. To kierowcy stwarzają niebezpieczne sytuacje, bo nie przestrzegają przepisów. Przekraczanie prędkości zdarza się często na ul. Płk. Dąbka, na Trasie Unii Europejskiej – rekordzista jechał ponad „setkę” przy ograniczeniu do 50 km/h, no i skrzyżowanie obwodnicy z ul. Żuławską.
Niebezpiecznie zaczyna robić się także po godz. 15 w mieście, gdy zwiększa się natężenie ruchu. Wówczas często dochodzi do kolizji – najechanie na pojazd poprzedzający.
Tragedie, które utkwiły Panu w pamięci?
Dwa lata temu był wypadek na skrzyżowaniu ul. Brzeskiej z ul. Robotniczą. Zginął wtedy 19-latek. Pamiętam, że to była sobotnia noc, czas studniówek, młodzież wracała z zabawy, a on, cóż…
Pamiętam też mężczyznę, który rzucił się pod pociąg i wypadek na ul. Komeńskiego, gdy kobietę zabił znak drogowy.
Ile czasu zajmuje policjantom drogówki praca na miejscu zdarzenia?
Przy kolizji – od 0,5 do godziny. Natomiast, gdy dzieje się coś poważniejszego, gdy trzeba czekać na pogotowie, na pomoc strażaków, przyjazd prokuratora to ten czas wydłuża się do kilku, czasem nawet do kilkunastu godzin. Trzeba bowiem wszystko opisać, a tu ludzie się pchają, nie stosują się do poleceń policjantów, chodzą po miejscu zdarzenia.
Jaki sprzęt mają do dyspozycji patrole drogówki?
Na co dzień w służbie wykorzystuję specjalistyczny ambulans przeznaczony dla ekipy techniki drogowej i ekologii. Pojazd ten ma na wyposażeniu wiele ciekawych urządzeń takich, jak np. analizator zadymienia i emisji spalin, urządzenia do pomiaru przepuszczalności światła przez szyby czy urządzenie badające natężenie siły głosu, jaki wydobywa się z układu wydechowego pojazdu. Jak widać z opisu jest to taka mała stacja diagnostyczna na kółkach (śmiech).
W związku z tym, że nasz samochód wyposażony jest także w urządzenia elektroniczne pozwalające badać czas pracy kierowców, którzy poruszają się pojazdami wyposażonymi w tzw. tachografy analogowe, jak również cyfrowe współpracujemy z Inspekcją Transportu Drogowego.
Podczas ostatniej akcji „Truck”, która odbyła się w ubiegłym tygodniu, nasze auto można było spotkać na drodze krajowej nr 22 wiodącej z Elbląga do Malborka. Razem z mł. asp. Pawłem Olewniczakiem kontrolowaliśmy stan techniczny pojazdów ciężarowych, jak również czas pracy kierowców. Wynikiem całodniowej akcji było zatrzymanych kilka dowodów rejestracyjnych za zły stan techniczny, wystawiliśmy również szereg mandatów karnych np. za przewóz osób pojazdem nie przystosowanym do tego celu.
Oprócz kontroli stanu technicznego pojazdów poruszających się po naszym mieście uczestniczę w obsłudze i likwidacji zdarzeń drogowych, jak również pełnię służbę pojazdami wyposażonymi w wideorejestratory.
Na służbie zdarzają się zabawne sytuacje?
Śmieszne są tłumaczenia kierowców, np. nie zapiął pasów, bo…ząb go boli. A za niezapięte pasy kierowca może zapłacić 100 zł mandatu i otrzymać 2 punkty karne. Sytuacja z pasażerem, który podróżuje bez zapiętych pasów bezpieczeństwa jest złożona – płaci on sam (100 zł), a także kierowca (100 zł plus 1 pkt karny).
Praca w drogówce jest ciekawa?
Jest bardzo ciekawa. Można poznać wiele osób, ciągle się rozwijać, chociaż są też ciężkie chwile np. podczas obsługi tragicznych w skutkach wypadków. Takie zdarzenia długo się pamięta. Kilka mocno utkwiło mi w pamięci. Wypisywanie mandatów karnych też nie jest niczym przyjemnym, chociaż pewnie wiele osób tak myśli. To jest taka specyfika pracy. W końcu każdy, kto popełnia wykroczenie zdaje sobie sprawę z tego, że robi źle i wie, jakie są tego konsekwencje. Dobrze, gdy wykroczenie kończy się tylko mandatem karnym, a nie np. powoduje wypadek drogowy, w którym ktoś ginie czy zostaje kaleką do końca życia.
rozmawiała Agata Janik