UWAGA!

Z historii zdobytego Elbląga

 Elbląg, Stocznia Schichaua
Stocznia Schichaua

69 lat temu, 10 lutego Elbląg zwany wtedy Elbingiem, został zajęty przez Armię Czerwoną. Ponieważ było to terytorium niemieckie, więc w zasadzie grabiono wszystko co się dało, w tym także (albo głównie) zakłady Schichaua. Zupełnie przypadkowo natrafiłem na notatki radzieckich dowódców sporządzone tuż po zdobyciu miasta, a wymieniające co wartościowego tu się znajdowało.

Pierwsza notatka pochodzi z 12 lutego 1945 roku i napisał ją Szef Sztabu Floty Bałtyckiej kontradmirał A. N. Pietrow dla Szefa Głównego Sztabu Morskiego wiceadmirała S. G. Kuczerowa. W dokumencie tym opisano stocznię Schichaua oraz to, co w niej znaleziono. Były to jednak opisy dość powierzchowne, aczkolwiek ciekawe.
       Po pierwsze, stocznia miała sprawnych 6 pochylni, z czego na 4 budowane były torpedowce floty (chodzi o małe niszczyciele typu 1941). Stan gotowości ich kadłubów określono na 40-50 proc.
       Po drugie, trzy hale zajmowały się budową Seehundów, tj. miniaturowych okrętów podwodnych typu XXVIIB. Znaleziono 20 takich okrętów (prawdopodobnie chodzi tu tylko o jednostki ukończone - choć nie wymieniono w jakim były stanie). Co ciekawe, w notatce pisze się o „kierowanych torpedach” wynika to z tego, że Rosjanie nie spotkali się wcześniej z takim uzbrojeniem i nie bardzo wiedziano jak je zaklasyfikować. Zupełnie na marginesie trzeba zaznaczyć, że w latach 30. w ZSRR prowadzono prace nad miniaturowymi okrętami podwodnymi np. typu APSS czy „Pigmej”, ale działania te były tajne, a po wybuchu wojny radzieckie miniaturki zdobyli Niemcy pod Sewastopolem.
       Opierając się na opisie wydaje się, że kompletne były warsztaty ślusarskie, kuźnia, modelarnia, hala montażowa, budynki, gdzie przygotowywano takielunek, magazyny metali kolorowych, itd. Sprawne były też dźwigi i windy… co jest niespodziewane, zważywszy na wcześniejsze informacje o nalotach czy ostrzale artyleryjskim. W 35 proc. uszkodzony był magazyn części zapasowych. W basenie portowym stał sprawny holownik parowy (o nieznanej nazwie).
       Uszczegółowieniem powyższej notatki był raport z 16 lutego sporządzony dla adm. Tribuca przez dowódcę bazy wojennomorskiej w Piławie (dziś Bałtyjsk). Co ciekawe, baza ta powstała formalnie wcześniej niż ją zajęto. Miasto to wg oficjalnych informacji zostało zdobyte dopiero 25 kwietnia.
       Według tej notatki w zakładach Schichaua w Elblągu było aż 150 Seehundów (!) w różnych stadiach budowy i 16, które zdążono wysadzić w powietrze zanim stocznia została zdobyta. Wnika z tego, że 4 musiały być sprawne i ukończone. Wg rosyjskiego historyka Aleksandra Szirokorada w Elblągu zdobyto tylko 58 nieukończonych Seehundów, co wydaje się liczbą zaniżoną.
       Zdaniem inżynierów stoczni, którzy zostali przesłuchani, w ciągu doby można było zbudować 2 miniaturowe okręty podwodne, a przez rok 6 torpedowców floty. W zakładzie znaleziono także dokładną dokumentację stoczniową Seehundów. Wiele planów stoczniowych zostało zabranych do Leningradu i dziś znajdują się w Centralnym Archiwum Marynarki Wojennej w Gatczynie. To co nie było przydatne zostało na miejscu i dziś wiele z tych dokumentów jest w archiwum państwowym w Malborku.
       Co stało się z 4 Seehundami nie wiadomo. Podobno 2 miały nawet trafić do Polskiej Marynarki Wojennej, ale informacja ta wymaga dokładnego sprawdzenia. Pozostałe trafiły dopiero w 1947 roku do ZSRR, gdzie zostały przebadane. Na pewno jeden o numerze budowy 244 został w 1948 roku przyjęty do służby, choć nic więcej nie wiadomo. Trzeba przyznać, że technologia budowy tych okrętów nie była rewelacyjna i ZSRR nie podjął dalszych badań nad miniaturowymi okrętami podwodnymi. Uznano je za broń nieperspektywiczną.
       Informacje o liczbie Seehundów w Elblągu można znaleźć w opracowaniu E. Rösslera „Die deutsche U‑Boote und ihre Werften”. Pisze on o tym, że w elbląskiej stoczni umieszczono zamówienia na łącznie aż 500 (!) Seehundów, budowę których rozpoczęto w lipcu 1944 roku, a co najmniej 350 z nich miało być gotowych do września 1945.
       Tylko z takich drobnych informacji widać jak wciąż mało wiemy o naszym mieście w 1945 roku i myślę, że konieczne jest zrobienie szczegółowej kwerendy archiwalnej, która stałaby się podstawą do napisania pełnej historii naszego miasta w 1945 roku.
       W 2015 roku minie 70 lat odkąd Elbląg zdobyto i dobrze byłoby, aby choć trochę tę naszą historię „wyprostować” i uzupełnić.
      
Michał Glock

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Czy autor wie co było w Jałcie? I co tam i kiedy ustalono? Wątpię.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    6
    14
    łysykasztan(2014-03-14)
  • Łysykasztan nie pasuje do Ciebie. Powinieneś nazywać się pusty kasztan. " W Jałcie" idiota. Ten o niebie a ten o chlebie. ..
  • Ruskie to prosiaczki
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    11
    4
    Świnia(2014-03-14)
  • uwaga, Ruscy pogranicznicy rwą na granicy paszporty Polakom i udaja głupich jak je zwracją, że niby były wczesniej uszkodzone, wymiana paszportu 150 zł, tacy sa dobrzy dla Polaków glokowi przyjaciele
  • Kidy i komu porwali?
  • Ruscy co mogli zabrać zabrali, Polska też traktuje ten kawałek jak nie swój, chyba to teren do " sprzedania" , zero inwestycji, taki rezerwat PRL zrobiono ze 130 tys miasta, mi się wydaje, że będą przesunięcia granic i Polska nas sprzeda Ruskim, nie ma innego wytlumaczenia tej beznadzieji
  • mieli na to prawo-prawo Zwyciężcy, mogli zabrać sobie Elbing-a dali nam, trza im dziękować za to
  • Zajmijcie sie techniką Schichaua, a nie ruskimi. RUSKIE wygrały wojnę, co wam nie chce wejsc do głowy. We wspomnieniach jednego z ruskich generałò w jest informacja, że znaleziono korpusy rakiet do wystrzeliwania z okrętò w podwodnych, z czego powstały potem obecne monstra atomowe po obu stronach. To warto znaleźć. jw.
  • Doktorze, napisał Pan wyjątkowo mądry i ciekawy artykuł. Zatem potwierdziło się stare przysłowie - rób to, co umiesz najlepiej i na czym się znasz prawdziwie. Mnie to naprawdę cieszy, że podjął Pan w końcu temat na którym zna się Pan najlepiej, choćby z racji swojego wykształcenia i pasji do wszystkiego co pływa. Ale do rzeczy. Nie może dziwić fakt permanentnego zjawiska kradzieży wszystkiego przez Rosjan. Albowiem to zjawisko było powszechne w okresie wojny. I nie należy zapominać, że Rosjanie traktowali zdobyte tereny jako niemieckie. Mniej lub więcej świadomie ograbiali poniemieckie mienie mimo, że istniały już potwierdzone informacje o objęciu tych ziem przez Polskę. Należy żałować, że po wojnie nie kontynuowano, chociaż w niewielkim stopniu profilu produkcji jaka była w zakładach p. Sichaua. Gdyby utrzymano produkcję okrętów, takich jak kutry torpedowe czy rakietowe, zakład mógłby przetrwać. Mobilne i szybie jednostki pływające nadają się na płytki Bałtyk. A i kraje ościenne byłyby zapewne zainteresowane ich zakupem. Niestety, rządzący w naszym kraju mają jak zwykle inne koncepcje. Nie zawsze najmądrzejsze. Co do zarchiwizowania prawdziwej historii stoczni, niezbędna jest wizyta w Rosji. Albowiem tam znajdują się w większości dokumenty i projekty okrętów stoczni. Przy odrobinie dobrej woli, mógłby Pan pociągnąć podjęty temat. Bo kto, jak nie Pan zna się na tym. Zatem powodzenia.
  • ck: z punktu widzenia Elbląga decyzja o umieszczeniu w dawnym zakładzie Schichaua produkcji turbin była zdecydowanie lepsza od produkcji stoczniowej. Po pierwsze (i aż nadto wystarczające), wyjście na Bałtyk przejęli Rosjanie. Po drugie, Zamech wyposażył całą polską ENERGETYKĘ w dobre polskie turbiny i dalej je produkuje (pod marką Alstom), dla Polski i zagranicy. Stoczni, znacznie większych mieliśmy pod dostatkiem, i co: padły! Zamech produkował też dużo dla stoczni, póki był zbyt, więc kontynuował tradycje Schichaua. By the way, także turbiny były kontynuacją produkcji przedwojennej (torpedowce były napędzane turbinami parowymi). Oczywiście z punktu widzenia energetyki fabryka powinna być w środku Polski lub na południu, bliżej ostatecznych odbiorców, więc pod tym względem decyzja rzadzących nie była optymalna, ale pozwoliłą przetrwać miastu. jw
  • Tak wyglądał Seehund. jw
  • Małe sprostowanie. Nie twierdzę, że produkcja turbin to był zły pomysł. Wręcz przeciwnie, doskonały. Ja tylko uważam, że można było obok właściwej produkcji, produkować np. wspomnienie kutry. A, w takim zakładzie jak fabryka p. Schiaua było to możliwe. Przemawiała za tym pomysłem zarówno tradycja i profil zakładu. Co do upadłych stoczni, jeżeli produkuje się statki o konstrukcji przypominającej karton po telewizorze " Rubin" nie należy się zatem dziwić, że stocznie poupadały. Bo, nie było na świecie zakładu o zatrudnieniu 12 tyś. robotników. Świat potrzebował tankowców, chemikaliowców a nie kartonów. Dziś są już stocznie o mniejszym zatrudnieniu o nowoczesnym profilu produkcji i świetnie sobie radzą. A w produkcji jachtów, jesteśmy prawdziwą potęgą. Gdyby " Zamech " miał szczęście do zarządzających, byłby dziś prawdziwą perła w koronie Elbląga. I mało pocieszające są słowa o kontynuowaniu produkcji dawnego zakładu. Bo, przecież konkurencja która przejęła zakład, nie produkowała przecieru pomidorowego. Tylko również turbiny. Zatem jednym wychodzi a drugim jakoś nie.
Reklama