Kilka dni temu lokalny tercet egzotyczny w składzie: prezydent miasta, przewodniczący Rady Miejskiej i wiceprzewodniczący tejże na zwołanej konferencji prasowej przekazał wieść iście hiobową: miasto tonie finansowo. A wszystko to za sprawą rządu PIS, wielkich wydatków na oświatę, podwyżek dla nauczycieli i dramatycznie spadającym udziale subwencji w wydatkach oświatowych. Podano kilka szokujących liczb i konsekwencje:
„Już podjąłem decyzję o wstrzymaniu procedur przetargowych na inwestycje o łącznej wartości 10 mln zł. Jeśli nic się nie zmieni, to możemy mówić nie o rozwoju miasta, ale stagnacji i regresie” – oświadczył prezydent.” To oznacza wyhamowanie działań inwestycyjnych, ale także niektórych programów miękkich, o których realizację nasz klub zabiegał” - uzupełnił wiceprzewodniczący Rady Miejskiej. „Jeśli nie ma inwestycji, nie ma rozwoju, ale teraz musimy zweryfikować plany inwestycyjne, rozłożone przecież na lata” – rezolutnie dodał przewodniczący. Powiało grozą.
Powodu do lamentu brak
Naprawdę się przeraziłam, więc postanowiłam zweryfikować informacje w sprawozdaniach budżetowych miasta. W I półroczu tego roku do wydatków oświatowych nasz samorząd dołożył 26.233.212 zł środków własnych przy otrzymanej części subwencji w wysokości 84.747.336 zł. Byłam ciekawa, o ile to więcej wydał niż w zeszłym roku w tym samym czasie, ponieważ po drodze już pierwsze podwyżki były. I pierwsza ciekawostka. W tym roku wydał na razie ok. 2 mln zł mniej, gdyż w I półroczu 2018 roku samorząd dołożył do oświaty 28.082.251 zł, przy subwencji 79.528.624 zł. Więc powodu do lamentu brak. Dodatkowe pieniądze dla elbląskich nauczycieli i ich rodzin pozostaną w mieście, w przeciwieństwie do uciekających stąd znacznie większych kwot wydawanych na obcych zleceniobiorców. Część wróci nawet z PIT-em do budżetu.
Przeszłam do udziału subwencji w rosnących z roku na rok kosztach utrzymania oświaty. Pewnie faktycznie masakra, pomyślałam i sprawdziłam, ile nasz samorząd dokładał swoich pieniędzy od 2014 roku. W roku 2014 elbląski samorząd dołożył do oświaty 81.665.906 zł, w 2015 - 78.794.205 zł, w 2016 - 76.756.612 zł, w 2017 - 73.578.230 zł, a w 2018 - 84.695.516 zł. Ewidentnie od 2014 do 2017 roku udział elbląskiego samorządu w wydatkach na oświatę spadał i dopiero w 2018 roku przekroczył poziom dopłaty z roku 2014.
Przeszłam do mitycznej subwencji oświatowej. Jest naprawdę skomplikowana. Oprócz bazowej wysokości subwencji ogólnej dzielonej na jednego ucznia dochodzą różne wagi, czyli współczynniki wpływające na jej ostateczną wysokość wyliczaną dla poszczególnych jednostek samorządowych. W obowiązującym od tego roku rozporządzeniu w sprawie podziału subwencji oświatowej, oprócz pokrycia podwyżek dla nauczycieli w postaci wzrostu kwoty ogólnej o 6%, wprowadzono zmiany finansowania w zakresie szkolnictwa zawodowego. Zastosowano np. rozwiązanie premiujące uwzględnianie prognozowanego zapotrzebowanie na rynku pracy. Wprowadzono też urealnienie finansowania kształcenia zawodowego ze względu na koszt kształcenia w poszczególnych zawodach.
Dla nas świetnie – pomyślałam. Elbląg, chwalący się rozwojem szkolnictwa zawodowego, powinien więc znaleźć się w tym i przyszłym roku w uprzywilejowanej sytuacji. Realizowane są przecież projekty za duże pieniądze, tak inwestycyjne, jak i merytoryczne. Tu musi być świetnie – oceniłam, a jednak pojawiło się malutkie ale. Np. projekt „Lepszy w zawodzie – dostosowanie systemu kształcenia uczniów do potrzeb lokalnego rynku” został zrealizowany w ubiegłym roku jedynie w 40 %, a zaplanowane wydatki na jego realizację w zostały zmniejszone o 204.797 zł. Zaawansowanie II etapu modernizacji szkolnictwa zawodowego wyniosło na koniec 2018 roku niecałe 5 %, a wydatki zaplanowane na ten cel zmniejszono w 2018 roku o 6.655.387 zł. Szkoda, bo mogło to spowodować, że subwencja nie jest tak duża, jak by być mogła.
Wyborcze przedstawienie
Zostało jeszcze rozpaczliwe szukanie pieniędzy przez nasze trio. Zauważyłam, że w budżecie miasta od lat zawyża się planowane wydatki na oświatę – w 2017 roku z zaplanowanych 224 mln wydano 216,5 mln, w 2018 z zaplanowanych 237,4 mln wydano 230 mln. W tym roku zaplanowano 277 mln, po połowie roku pozostało w tegorocznym budżecie ponad 153 mln, więc pieniędzy na oświatę jest pod dostatkiem. Podobnie z inwestycjami. W tegorocznym budżecie wiszą wydatki inwestycyjne na zadania, o których od początku roku wiadomo, że ani w tym, ani w następnym roku nie będą realizowane. Pierwszy przykład - rewitalizacja basenu odkrytego. Prezydent publicznie oświadczył, że wniosek nie dostał dofinansowania i w tej perspektywie finansowej nie będzie rozpoczęty. Przesunie się też na przyszły rok część wydatków inwestycyjnych w oświacie – dopiero ogłoszono przetargi na modernizację trzech boisk szkolnych. Dlatego to naprawdę dziwne, że radni, którzy uchwalają budżet i jego zmiany, nie potrafią znaleźć pieniędzy na miękkie działania. Przecież na imprezy miejskie wydano w I półroczu 760.813 zł. Ponad 36,5 tys. znalazło się nawet na II Otwarcie Sezonu Motocyklowego, za to na Dniu Dziecka udało się zaoszczędzić i wydać jedynie 4.857 zł. Lubię motocyklistów, ale dzieci w Elblągu jest chyba więcej.
Wyborcze przedstawienie – pomyślałam uspokojona liczbami. Z niecierpliwością czekałam więc na ciąg dalszy, czyli wczorajszą sesję Rady Miasta. Przygotowany został apel do rządu o ponowne przeliczenie subwencji oraz wprowadzenie rekompensat za podwyżki i zmniejszenie dochodów z powodu obniżki podatków. Ciekawiło mnie, jak radni i prezydent będą o tym dyskutować. Ku mojemu zaskoczeniu pierwsza wystąpiła posłanka Gelert Elżbieta, która przekazała odpowiedź MEN na jej interpelację w sprawie subwencji. Okazało się, że bez apelu radnych i konferencji prasowych, od ubiegłego roku konsekwentnie zajmuje się tym tematem. Poprosiła o dodatkowe informacje dotyczące szkolnictwa zawodowego oraz wycofywanych inwestycji. Czekałam, że teraz wszyscy z ciekawością i wypiekami na twarzy rzucą się na stanowisko MEN, ale nic takiego się nie stało. Prezydent opuścił towarzystwo i udał się na jubileuszowe spotkanie w Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli, a zaplanowany show leciał dalej. I choć naprawdę przygotowani do dyskusji radni PIS - Piotr Opaczewski i Paweł Kowszyński - przedstawili wiele zaskakujących, lecz wiarygodnych danych finansowych, większość przegłosowała apel, okazując tak, w swoim mniemaniu, prawdziwą troskę o miejski budżet. Ale o tym następnym razem.