Od ponad pół roku śledczy badają sprawę katastrofy ekologicznej, do jakiej doszło w rzece Wąskiej i jeziorze Druzno. Biegli wskazali, że do skażenia wody przyczynił się pasłęcki zakład mleczarski, w którym doszło do awarii i wycieku amoniaku. W efekcie zdechły ryby, zatruciu uległy także inne wodne organizmy m.in. małże i ślimaki. W tym samym czasie niektórzy pracownicy zakładu zaczęli się skarżyć na bóle głowy i wymioty. To, czy zatruli się amoniakiem ustalają medycy z Gdańska.
Przypomnijmy. Do skażenia wody doszło w maju 2014 r. Z jeziora Druzno i dopływającej do niego rzeki Wąskiej wyłowiono ponad tonę śniętych ryb, zatruciu uległy także inne wodne organizmy m.in. ślimaki i małże. Krzysztof Cegiel, dyrektor biura Polskiego Związku Wędkarskiego w Elblągu mówił wówczas o katastrofie ekologicznej. Na jego wniosek sprawą zajęła się policja i prokuratura.
Przedstawiciele Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska pobrali próbki wody do badania. Już wstępnie ustalono, że powodem śnięcia ryb i wielu organizmów wodnych nie była choroba ani żadne inne przyczyny związane z czynnikami biologicznymi. W tym samym czasie okazało się, że w zakładzie doszło do rozszczelnienia instalacji amoniakalnej, o czym dyrekcja nie poinformowała starosty elbląskiego. WIOŚ rozpoczął w zakładzie mleczarskim kontrolę. Dyrektor generalny zakładu zapewniał nas w czerwcu, że spółka jest zainteresowana jak najszybszym wyjaśnieniem tej sprawy. - Jesteśmy przekonani, że nasze działania nie mogły być przyczyną tego skażenia środowiska - mówił.
A w sierpniu: - Opinie biegłych jednoznacznie wskazują, że skażenie wody spowodował wyciek amoniaku z instalacji chłodzącej pasłęckiego zakładu mleczarskiego - to z kolei słowa Jolanty Rudzińskiej, zastępcy prokuratora rejonowego w Elblągu. - Wykazane zostały rażące zaniedbania w eksploatacji tej instalacji, okazało się również, że oczyszczalnia ścieków nie była przystosowana do tak dużej produkcji. W związku z tym Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nakazał firmie produkującej sery, w terminie do 30 września, usunięcie usterek i zmodernizowanie urządzeń. Jeśli te zalecenia nie zostaną wykonane, nastąpi zamknięcie produkcji.
Prokuratura nadal analizuje kilkaset stron, które zapisali biegli z różnych dziedzin. Póki co nie wiadomo, komu i jakie zarzuty zostaną postawione. Ale jest i nowy wątek, badaniem którego zajmują się śledczy.
- Ustalono, że są pracownicy, którzy w tamtym czasie skarżyli się na wymioty, bóle głowy - mówi prokurator Rudzińska. - Wiadomo, amoniak jest substancją szkodliwą także dla ludzi, ale czy miał wpływ na ich stan zdrowia, badają biegli z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Czekamy na ich opinię. Od niej zależy czy i komu postawione zostaną nowe zarzuty - kończy prokurator.
Przedstawiciele Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska pobrali próbki wody do badania. Już wstępnie ustalono, że powodem śnięcia ryb i wielu organizmów wodnych nie była choroba ani żadne inne przyczyny związane z czynnikami biologicznymi. W tym samym czasie okazało się, że w zakładzie doszło do rozszczelnienia instalacji amoniakalnej, o czym dyrekcja nie poinformowała starosty elbląskiego. WIOŚ rozpoczął w zakładzie mleczarskim kontrolę. Dyrektor generalny zakładu zapewniał nas w czerwcu, że spółka jest zainteresowana jak najszybszym wyjaśnieniem tej sprawy. - Jesteśmy przekonani, że nasze działania nie mogły być przyczyną tego skażenia środowiska - mówił.
A w sierpniu: - Opinie biegłych jednoznacznie wskazują, że skażenie wody spowodował wyciek amoniaku z instalacji chłodzącej pasłęckiego zakładu mleczarskiego - to z kolei słowa Jolanty Rudzińskiej, zastępcy prokuratora rejonowego w Elblągu. - Wykazane zostały rażące zaniedbania w eksploatacji tej instalacji, okazało się również, że oczyszczalnia ścieków nie była przystosowana do tak dużej produkcji. W związku z tym Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nakazał firmie produkującej sery, w terminie do 30 września, usunięcie usterek i zmodernizowanie urządzeń. Jeśli te zalecenia nie zostaną wykonane, nastąpi zamknięcie produkcji.
Prokuratura nadal analizuje kilkaset stron, które zapisali biegli z różnych dziedzin. Póki co nie wiadomo, komu i jakie zarzuty zostaną postawione. Ale jest i nowy wątek, badaniem którego zajmują się śledczy.
- Ustalono, że są pracownicy, którzy w tamtym czasie skarżyli się na wymioty, bóle głowy - mówi prokurator Rudzińska. - Wiadomo, amoniak jest substancją szkodliwą także dla ludzi, ale czy miał wpływ na ich stan zdrowia, badają biegli z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Czekamy na ich opinię. Od niej zależy czy i komu postawione zostaną nowe zarzuty - kończy prokurator.
A