Upały, słońce i chwila wolnego – to znak, że nadeszły wakacje. Wielu wykorzystuje ten czas nad wodą, ale w momencie, gdy ktoś odpoczywa, ktoś musi też pracować. Ratownicy Elbląskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy codziennie patrolują okolice rzeki Elbląg nie narzekają na brak zajęć. Zobacz fotoreportaż.
– Na rzece Elbląg nie wolno się kąpać, jest to trasa żeglugowa. Ta rzeka nie spełnia wymogów czystości i bezpieczeństwa, nie może służyć do kąpieli – opowiada młodszy instruktor Przemysław Kapała z Elbląskiego WOPR-u. – Wchodząc do rzeki możemy stanąć nieszczęśliwie na szkło lub na metale, może dojść również do rozcięcia, krwotoku czy zakażenia rany. Jest to rzeka niezbadana, brudna, wchodzenie do niej wiąże się z zakażeniem pokarmowym. Każdorazowe wejście kończy się realnym niebezpieczeństwem.
Mimo to bardzo wielu elblążan kąpie się w rzece Elbląg.
– Elbląski WOPR nie prowadzi statystyk odnośnie podjętych interwencji, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że podczas patrolu na rzece Elbląg, podczas ośmiogodzinnego dyżuru, osób, które chcą wejść do wody jest około od 50 do 100 w weekendy, w tygodniu zaś pojawia się około 20 dziennie. W tym roku mamy znacznie więcej interwencji – opowiada Kapała. – Zwracamy uwagę, pouczamy, prosimy, żeby wyjść z wody, podpływamy, dość wyraźnie dajemy znak gwizdkiem, przypominamy, że jest zakaz kąpieli, że jest to wykroczenie i podlega karze grzywny. Uprawnionymi do nakładania mandatów w formie wykroczeń są powołane do tego organy, tym organem nie jest WOPR, ratownicy nie noszą przy sobie bloczków mandatowych, nie „bawią się” w policjantów, my jesteśmy od tego, żeby udzielać pomocy. W momencie, gdy mówimy „proszę wyjść z wody, tutaj jest zakaz kąpieli” osoby kąpiące stosują się do tego i kiedy stoimy nie wchodzą do wody, ewentualnie są zanurzone po pięty czy kolana i obserwują co robimy. Jako, że nie możemy cały czas pilnować jednego miejsca, mamy do pokonania pewien odcinek, te same osoby wykorzystują naszą nieuwagę i wchodzą ponownie do wody, gdy odpłyniemy gdzieś dalej. Kończymy służbę, spływamy lub płyniemy w inny rejon, a one wchodzą, bo wiedzą, że nikt ich nie kontroluje.
Szczególnym niebezpiecznym miejscem jest dzikie kąpielisko przy ulicy Dojazdowej. To miejsce specyficzne, rzeka Elbląg ma tam największe zwężenie, występuje tam także najsilniejszy nurt, ponadto znajduje się tam zakręt stanowiący zagrożenie zarówno dla kąpiących, jak i sterujących łodzią. Niedaleko znajduje się także most kolejowy, który jest popularny zwłaszcza wśród młodych ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że są to miejsca niebezpieczne, zwłaszcza dla dzieci i młodzieży.
– Nie wolno skakać z tego mostu, a jednak duża część skacze, jako, że jest to most dość nisko zawieszony nad wodą – opowiada Przemysław Kapała. – Trzeba mierzyć siły na zamiary i pamiętać, że jest to rzeka, która ma silny nurt, potrafią występować w niej niewidoczne wiry przy mostach, których nie da się zauważyć. Osoby kąpiące się nie widzą tego, wchodzą do wody, wiedzą, że nikogo nie ma i nikt ich nie zobaczy, nagle łapie ich skurcz, łapią ich wiry, są przytrzymywane w wodzie i toną. Inną, dość często spotykaną rzeczą jest również brak kapoków u kajakarzy, którzy wykorzystują je jako siedzisko w kajaku.
Co roku występują także przypadki utonięć po spożyciu alkoholu.
– Te osoby, które wypiły sporo alkoholu zazwyczaj chcą się ochłodzić, wchodzą do wody, nagle nie czują gruntu pod nogami, wpadają w panikę i dochodzi do utonięć. Były również takie przypadki, że osoby, które chciały ratować tonącego, a spożywały alkohol razem z nim, podczas udzielania pomocy same tonęły – opowiada Kapała. – Nie kąpmy się po spożyciu alkoholu, nie wchodźmy do wody po posiłkach, ochładzajmy ciało powoli, jednostajnie – dodaje.
Mimo wszelkich pouczeń i przestrzegania wciąż zdarzają się akcje ratownicze, po których…
– Słyszymy to „dziękuję”. Niektórzy potrafią nawet przynieść następnego dnia narysowaną laurkę z podziękowaniami od dzieci. Są także nieco bardziej wylewne podziękowania, ale ważne, że dochodzi do samokrytyki. Nie spotkałem się czymś takim, żeby ktoś po udzieleniu pomocy wręcz nakrzyczał na mnie, że źle udzieliłem mu pomocy. Zawsze było to „dziękuję” lub „przepraszam” – opowiada Przemysław Kapała.
Elbląski WOPR dyżuruje na akwenach okolic Elbląga i Zalewu Wiślanego. Działania porządkowe na wodzie sfinansowane są częściowo ze środków Urzędu Miejskiego w Elblągu oraz ze środków Funduszu Inicjatyw Obywatelskich.