Wystarczy wydać 8 zł, by przejechać autem dystans 150 kilometrów i to po mieście. Takie możliwości daje samochód elektryczny, który od poniedziałku można podziwiać w Elblągu. O jego zaletach i wadach będą mogli przekonać się wszyscy, którzy skorzystają z jazdy próbnej.
Zoe, jeden z najnowszych w całości elektrycznych modeli Renault, można od poniedziałku, 8 grudnia podziwiać w elbląskim salonie tej marki. – Przez najbliższy tydzień będzie można korzystać z jazdy próbnej, oczywiście wcześniej należy się umówić – mówi Michał Stankiewicz, szef sprzedaży samochodów w Renault Ossowcy w Elblągu.
Zoe z wyglądu przypomina Clio. Zamiast spalinowego ma silnik elektryczny, który pozwala po naładowaniu baterii do pełna przejechać w cyklu miejskim do 150 kilometrów. – Ładowanie od zera do pełnej baterii trwa około ośmiu godzin, jeśli cały proces odbywa się w naszej stacji. Ze zwykłego gniazdka trwa do 14 godzin – wyjaśnia Michał Stankiewicz. – Ładowanie w naszym salonie jest bezpłatne, koszt jednego doładowania na stacjach w kraju to około 8 złotych.
Na pełnej baterii w trybie miejskim można pokonać około 150 kilometrów, poza miastem o ponad 50 km więcej. Mimo że to auto elektryczne, Zoe przyspiesza od 0 do 100 km/h w 13,5 sekundy, maksymalna prędkość podawana przez producenta to 135 km/h. Autem jeździ się komfortowo i ekologicznie, a przede wszystkim cicho. Silnik słychać jedynie, kiedy przyspieszamy, a jazdę ułatwia automatyczna skrzynia biegów.
Mimo niskich kosztów eksploatacji (nie trzeba wymieniać filtrów, oleju i wielu innych części, bo ich po prostu nie ma), elektryczne auto to propozycja dla prawdziwych miłośników ekologii, których nie odstraszy cena. Najtańszy model Zoe kosztuje 89 tysięcy złotych, do kosztów utrzymania należy też doliczyć dzierżawę baterii (jest na nią wieczysta gwarancja). W zamian kierowca otrzymuje stuprocentowo ekologiczny pojazd, wyposażony m.in. w automatyczną klimatyzację, nawigację, zestaw głośnomówiący, elektryczne szyby i lusterka, centralny zamek i komputer pokładowy.
- Zamiast kluczyka kierowca ma kartę z tak zwanym systemem wolnym rąk. Wystarczy mieć ją przy sobie, samochód otwiera się automatycznie, gdy pociągniemy za klamkę. Automatycznie się też zamyka, gdy już wysiądziemy. Auto odpalamy naciskając guzik przy kierownicy – dodaje Michał Stankiewicz.
Zoe z wyglądu przypomina Clio. Zamiast spalinowego ma silnik elektryczny, który pozwala po naładowaniu baterii do pełna przejechać w cyklu miejskim do 150 kilometrów. – Ładowanie od zera do pełnej baterii trwa około ośmiu godzin, jeśli cały proces odbywa się w naszej stacji. Ze zwykłego gniazdka trwa do 14 godzin – wyjaśnia Michał Stankiewicz. – Ładowanie w naszym salonie jest bezpłatne, koszt jednego doładowania na stacjach w kraju to około 8 złotych.
Na pełnej baterii w trybie miejskim można pokonać około 150 kilometrów, poza miastem o ponad 50 km więcej. Mimo że to auto elektryczne, Zoe przyspiesza od 0 do 100 km/h w 13,5 sekundy, maksymalna prędkość podawana przez producenta to 135 km/h. Autem jeździ się komfortowo i ekologicznie, a przede wszystkim cicho. Silnik słychać jedynie, kiedy przyspieszamy, a jazdę ułatwia automatyczna skrzynia biegów.
Mimo niskich kosztów eksploatacji (nie trzeba wymieniać filtrów, oleju i wielu innych części, bo ich po prostu nie ma), elektryczne auto to propozycja dla prawdziwych miłośników ekologii, których nie odstraszy cena. Najtańszy model Zoe kosztuje 89 tysięcy złotych, do kosztów utrzymania należy też doliczyć dzierżawę baterii (jest na nią wieczysta gwarancja). W zamian kierowca otrzymuje stuprocentowo ekologiczny pojazd, wyposażony m.in. w automatyczną klimatyzację, nawigację, zestaw głośnomówiący, elektryczne szyby i lusterka, centralny zamek i komputer pokładowy.
- Zamiast kluczyka kierowca ma kartę z tak zwanym systemem wolnym rąk. Wystarczy mieć ją przy sobie, samochód otwiera się automatycznie, gdy pociągniemy za klamkę. Automatycznie się też zamyka, gdy już wysiądziemy. Auto odpalamy naciskając guzik przy kierownicy – dodaje Michał Stankiewicz.
red.