Za chwilę wybory w kraju. Partie prześcigają się w rozdawnictwie naszych, nie ich prywatnych pieniędzy na różnego rodzaju programy. Ja chciałbym poruszyć ten najbardziej znany, lubiany i populistyczny do granic absurdu, czyli 500 +. Wszak bogactwo bez pracy nie od dziś nazywane jest jednym z siedmiu grzechów społecznych.
Możecie wierzyć, bądź nie, poniższe refleksje nie są związane z faktem, iż mam jedno dziecko, które mówiąc kolokwialnie nie „załapało” się na tego populistycznego bubla.
Jako ambitny obywatel zawsze wychodziłem z założenia, że nie wolno dawać ludziom przysłowiowej ryby, lecz wędkę. Trzeba społeczeństwo aktywizować, motywować, dać możliwość przebranżowienia się , doszkolenia etc. Nie wgłębiając się zbytnio w temat bardzo drażliwy, chciałbym omówić wpływ programu 500+ na zdrowie naszych największych skarbów – dzieci. Oczywiście poniższe nie dotyczy wszystkich ludzi, ale na pewno wielu. Człowiek (również dziecko) wytrzymuje średnio 3 minuty bez powietrza, 3 dni bez wody i 3 miesiące bez jedzenia. Jakim idiotą trzeba być, żeby na starym trującym rzęchu, tj. samochodzie nakleić nalepkę z napisem sfinansowano z 500+. Wychodzi na to, że zamiast pomagać, szkodzimy naszym pociechom. Trujące gazy wydobywające się z rur wydechowych starych zdezelowanych aut powodują schorzenia i spustoszenie w organizmach ludzkich, a to właśnie dzieci są najbardziej narażone na choroby związane z zanieczyszczeniem powietrza. Powszechnie wiadomo z dostępnych raportów, że program 500+ wspiera rodziny w zakupie bądź kredytowaniu różnych środków materialnych, ale czy wszystkie są pomocne dzieciom, bezpieczne i wykazujące działanie prozdrowotne, proedukacyjne, prospołeczne etc? Uważam, że każda kwota 500 zł powinna mieć formę bonu, talonu bądź karty, z której środki pobierane byłyby na konkretne potrzeby dziecka. Mogłyby to być książki, przybory szkolne, leki, rachunki za wizytę lekarską, bądź w aptece. Fundusze można byłoby przeznaczyć na naukę pływania, śpiewu, języka, korepetycje i inne rzeczy. Można byłoby to określić bez problemu. Najważniejsze, by korzystały z tego w 100% dzieci, by zadbać o nie i ułatwić im przysłowiowy start w życiu.
Sytuacja z naklejkami na często zdezelowanych autach budzi różne emocje. Jedni odbierają to jako ironię, inni „jajcarski” wygłup, inni tak jak ja, jako żenadę i idiotyzm. Stary samochód truje, więc potencjalnie niszczy i zabija. Nóż jest przedmiotem kuchennym, a w rękach idioty czy przysłowiowej małpy też może zrobić krzywdę. Proponuję wszystkim dorosłym, którzy środki 500+ wykorzystują na własne potrzeby, nie kryć się z tym faktem, a wręcz przeciwnie, tj. szczycić się tym i afiszować. Proszę naklejać nalepki sfinansowano z 500 + na zakupione sobie za pieniądze z programu spodnie, np. na kolanie, albo z tyłu na wysokości pośladków, na czapkach (koniecznie na czole), na kurtkach (centralnie na sercu). Po wizycie u fryzjera, też informacja na świeżej fryzurze, że z programu 500+. Podczas imprezy domowej każda flaszka, puszka z piwem i paczka fajek z naklejką zakupiono z 500+...a co, niech wie rodzina i goście, jak rząd o nas dba. Na chipsach, słodkich ciasteczkach, kolorowych „zdrowych”, obficie słodzonych napojach też nie zapomnijmy nakleić. Wymiana okien, nowy telewizor, laptop... proponuję w lewym górnym rogu. Komórka z tyłu, no chyba, że ktoś woli to z przodu też może być. No i jeszcze trochę o ekologii na koniec. Nowo zakupiony przed zimą piec na zasiarczony węgiel czy inne trujące paliwo...z plastikowymi butelkami włącznie - oczywiście nalepka żaroodporna „sfinansowano z 500 +”. Taką też znajdziecie bez problemu.