Biegał półnagi po ulicy, z nożem w ręku, groził sąsiadowi, a ostatecznie zamknął się w mieszkaniu przy ul. Wiejskiej. Policjantkę, która próbowała go stamtąd wyciągnąć, ranił w rękę, a gdy rzucił się z nożem na jej partnera, został postrzelony w nogę. Po procesie, który trwał dwa miesiące sąd skazał 18-letniego Bartosza L. na rok więzienia.
Przypomnijmy: akcja rozegrała się 27 maja ok. godz. 18 przy ul. Wiejskiej. Tam 18-letni Bartosz L. najpierw biegał po ulicy z nożem, groził sąsiadowi, a kiedy nadjechał policyjny patrol, zamknął się w mieszkaniu. Gdy w końcu otworzył drzwi, zaatakował funkcjonariuszy. Ci użyli paralizatora, ale okazał się on nieskuteczny. Po oddaniu strzału ostrzegawczego jeden z policjantów postrzelił napastnika w udo. Rana była niegroźna. Podobnie, jak i rana funkcjonariuszki.
Prokuratura postawiła Bartoszowi L. zarzut czynnej napaści na jednego funkcjonariusza, próbę ataku na drugiego oraz kierowanie gróźb karalnych pod adresem sąsiada. Proces ruszył 13 października przed Sądem Rejonowym w Elblągu.
Bartosz L., choć wcześniej przyznał się do winy i nawet chciał dobrowolnie poddać się karze, na sali sądowej zaprzeczał. Określił zranienie policjantki jako "„niefortunne draśnięcie nożem”. Do straszenia sąsiada w ogóle się nie przyznał.
- Machał mi nożem pod nosem, wyzywał w jakimś młodzieżowym slangu. Był taki spieniony, że bałem się, że zrobi mi krzywdę – twierdził zdecydowane starszy mężczyzna. W jego wcześniejszych zeznaniach padło: „Wyglądał z tym nożem, jakby chciał kogoś zarżnąć”.
Wczoraj (20 grudnia) zapadł wyrok w tej sprawie.
- Za napaść na funkcjonariuszkę policji rok, za kierowanie gróźb karalnych trzy miesiące, a kara łączna to rok pozbawienia wolności - informuje sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
Wyrok nie jest prawomocny, strony mogą się od niego odwołać. Policjantka, która została zraniona przez 18-latka, jeszcze w trakcie trwania procesu zapewniła, że nie będzie domagać się od Bartosza L. odszkodowania, bo ten "jest biedny jak mysz kościelna".
Prokuratura postawiła Bartoszowi L. zarzut czynnej napaści na jednego funkcjonariusza, próbę ataku na drugiego oraz kierowanie gróźb karalnych pod adresem sąsiada. Proces ruszył 13 października przed Sądem Rejonowym w Elblągu.
Bartosz L., choć wcześniej przyznał się do winy i nawet chciał dobrowolnie poddać się karze, na sali sądowej zaprzeczał. Określił zranienie policjantki jako "„niefortunne draśnięcie nożem”. Do straszenia sąsiada w ogóle się nie przyznał.
- Machał mi nożem pod nosem, wyzywał w jakimś młodzieżowym slangu. Był taki spieniony, że bałem się, że zrobi mi krzywdę – twierdził zdecydowane starszy mężczyzna. W jego wcześniejszych zeznaniach padło: „Wyglądał z tym nożem, jakby chciał kogoś zarżnąć”.
Wczoraj (20 grudnia) zapadł wyrok w tej sprawie.
- Za napaść na funkcjonariuszkę policji rok, za kierowanie gróźb karalnych trzy miesiące, a kara łączna to rok pozbawienia wolności - informuje sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
Wyrok nie jest prawomocny, strony mogą się od niego odwołać. Policjantka, która została zraniona przez 18-latka, jeszcze w trakcie trwania procesu zapewniła, że nie będzie domagać się od Bartosza L. odszkodowania, bo ten "jest biedny jak mysz kościelna".
A