Aby uniknąć mandatu w wysokości 100 zł za przechodzenie przez jezdnię na czerwonym świetle, 62-letni Andrzej S. wręczył policjantowi 10 euro. - Tłumaczył, że chciał zapłacić za mandat, a nie przekupić funkcjonariusza - zeznawała dziś (22 marca) w sądzie policjantka z patrolu. Andrzej S. zapewniał, że nie wie, jak doszło do tej sytuacji i przekonywał, że to się więcej nie powtórzy. Prokurator chce dla niego kary roku więzienia, ale w zawieszeniu. Wyrok zostanie ogłoszony za tydzień.
Do zdarzenia doszło 18 listopada 2017 r. ok. godz. 9.50. 62-letni Andrzej S. przechodził przez przejście dla pieszych na ul. Hetmańskiej na czerwonym świetle. Spieszył się, ale wykroczenie zauważyli policjanci. Wylegitymowali pieszego i chcieli ukarać 100-złotowym mandatem, ale wówczas Andrzej S. wyciągnął z kieszeni 10 euro i próbował przekonać funkcjonariuszy, by odstąpili od wykonania czynności służbowych. Został zatrzymany pod zarzutem wręczenia korzyści majątkowej funkcjonariuszowi publicznemu. Sprawa znalazła swój finał w sądzie.
Podczas pierwszej rozprawy zeznawał policjant drogówki, dziś (22 marca) jego koleżanka z patrolu.
- Oskarżony mówił, że spieszy się do pracy. Zapytał czy nie da się sprawy załatwić inaczej i wyjął banknot 10 euro - mówiła funkcjonariuszka. - Mogło tak wyglądać, że chciał zapłacić za mandat, ale się spieszył. Wiedział jednak, że mandat to 100 zł. Wówczas nie mieliśmy terminali więc gotówką mogli płacić tylko obywatele Rosji.
- Co pan chciał zrobić? - chciała wiedzieć sędzia Katarzyna Słyś.
- Nie wiem, co mi się stało, spieszyłem się do pracy. Dając 10 euro nie chciałem, by wypisywali mandat. Wiedziałem jednak, że ta kwota go nie pokryje - tłumaczył skruszony 62-latek.
Prokurator stwierdził, że wina Andrzeja S. nie budzi wątpliwości, ale z uwagi na fakt, że nie był on wcześniej karany wniósł o karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, przepadek 10 euro oraz obciążenie oskarżonego kosztami sądowymi.
- Zgadzam się z karą, nie wiem, co mi się stało, więcej to się nie stanie - zapewniał w ostatnich słowach Andrzej S.
Ogłoszenie wyroku nastąpi 29 marca.
Podczas pierwszej rozprawy zeznawał policjant drogówki, dziś (22 marca) jego koleżanka z patrolu.
- Oskarżony mówił, że spieszy się do pracy. Zapytał czy nie da się sprawy załatwić inaczej i wyjął banknot 10 euro - mówiła funkcjonariuszka. - Mogło tak wyglądać, że chciał zapłacić za mandat, ale się spieszył. Wiedział jednak, że mandat to 100 zł. Wówczas nie mieliśmy terminali więc gotówką mogli płacić tylko obywatele Rosji.
- Co pan chciał zrobić? - chciała wiedzieć sędzia Katarzyna Słyś.
- Nie wiem, co mi się stało, spieszyłem się do pracy. Dając 10 euro nie chciałem, by wypisywali mandat. Wiedziałem jednak, że ta kwota go nie pokryje - tłumaczył skruszony 62-latek.
Prokurator stwierdził, że wina Andrzeja S. nie budzi wątpliwości, ale z uwagi na fakt, że nie był on wcześniej karany wniósł o karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, przepadek 10 euro oraz obciążenie oskarżonego kosztami sądowymi.
- Zgadzam się z karą, nie wiem, co mi się stało, więcej to się nie stanie - zapewniał w ostatnich słowach Andrzej S.
Ogłoszenie wyroku nastąpi 29 marca.
A