Dziś (12 czerwca), mimo oczekiwań, nie zakończył się trwający ponad trzy lata proces przeciwko grupie oskarżonej o sprzedaż kobiet do domów publicznych na terenie Niemiec. Pojawiły się bowiem nowe okoliczności i wątpliwości dowodowe.
Na ławie oskarżonych zasiada osiem osób. Mają różne zarzuty, a najpoważniejszy to handel żywym towarem. „Mózgiem” operacji miał być Marek K., zaś jego kierowcą Robert W.
Mężczyźni mieli proponować kobietom pracę w charakterze barmanek, opiekunek dzieci i osób starszych. Ostatecznie trafiały one do domów publicznych na terenie Niemiec, gdzie były bite i zmuszane do prostytucji. Uciekły, ale dopiero po trzech latach zdecydowały się przerwać milczenie.
Proces trwa już ponad trzy lata, a w ostatnich miesiącach stał w miejscu, bo elbląski sąd czekał na informacje od niemieckich śledczych. Chodziło o identyfikację osób, których nazwiska bądź pseudonimy przewijały się w elbląskim procesie. Ostatecznie okazało się, że te informacje nic istotnego do sprawy nie wniosły.
Miesiąc temu sędzia Piotr Żywicki miał zamiar zamknąć przewód sądowy, ale nie stawił się jeden z obrońców. Dodatkową przeszkodą była możliwość zmiany kwalifikacji czynu oskarżonych, bo po rozpoczęciu procesu zmienione zostało prawo karne i dostosowane do prawodawstwa unijnego. Początkowo oskarżonym o handel żywym towarem groziła kara do 15 lat więzienia. Teraz okazało się, że mogą odpowiadać z innego artykułu, czyli za nakłanianie innych osób do uprawiania prostytucji lub jej ułatwianie. A za to kara jest znacznie niższa.
Dziś (12 czerwca) okazało się, że przeszkody się mnożą. Zapadł bowiem wyrok w równolegle toczącym się procesie, ale powiązanym z tym, któremu przewodniczy sędzia Żywicki i wyrok ten został zaskarżony przez prokuraturę. Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy Rafała J. i Marka G. W jednym i w drugim procesie zeznają te same pokrzywdzone, jednak ich słowa brzmią już teraz odmiennie.
- Rafał J. i Marek G., są to dwaj oskarżeni, którzy działali wespół z Markiem K. i Robertem W., oskarżonymi w tej sprawie, czyli brali udział w werbowaniu kobiet w celu ich wywiezienia do agencji towarzyskich na terenie Niemiec – wyjaśnia prokuratur Mariusz Marciniak z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku . - Ich sprawa została wyłączona z tego procesu, bowiem ukrywali się przed wymiarem sprawiedliwości - jeden w kraju, drugi w Wielkiej Brytanii. Musieli zostać zatrzymani na podstawie sądowego nakazu aresztowania. Ostatecznie w ich procesie Sąd Okręgowy w Elblągu wydał wyrok uniewinniający, który osobiście zaskarżyłem - kontynuuje prokurator Marciniak. - Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił ten wyrok i sprawę skierował do ponownego rozpoznania .
Problemowe okazały się bowiem zeznania dwóch pokrzywdzonych kobiet, które wydarzenia sprzed lat wspominają już odmiennie.
- Minęło tyle czasu, że te kobiety pewne szczegóły relacjonowały w procesach inaczej – mówi gdański prokurator. - Pewne szczegóły, bo od początku do końca stoją na stanowisku, że zostały nakłonione w sposób przestępczy do wyjazdu do Niemiec. Obiecywano im pracę barmanek czy kelnerek, a ostatecznie trafiły do agencji towarzyskich prowadzonych przez Turków. Na pewno zostały oszukane i te zeznania są całkowicie zgodne – podkreśla prokurator. - Po prostu, z upływem czasu pewna krzywda ulega zminimalizowaniu i dlatego w późniejszym procesie kobiety zeznawały mniej ostro. Sąd zdecydował więc o powołaniu biegłych psychologów w celu oceny ich ponownych zeznań.
Dwie pokrzywdzone zostaną wysłuchane 7 sierpnia.
Mężczyźni mieli proponować kobietom pracę w charakterze barmanek, opiekunek dzieci i osób starszych. Ostatecznie trafiały one do domów publicznych na terenie Niemiec, gdzie były bite i zmuszane do prostytucji. Uciekły, ale dopiero po trzech latach zdecydowały się przerwać milczenie.
Proces trwa już ponad trzy lata, a w ostatnich miesiącach stał w miejscu, bo elbląski sąd czekał na informacje od niemieckich śledczych. Chodziło o identyfikację osób, których nazwiska bądź pseudonimy przewijały się w elbląskim procesie. Ostatecznie okazało się, że te informacje nic istotnego do sprawy nie wniosły.
Miesiąc temu sędzia Piotr Żywicki miał zamiar zamknąć przewód sądowy, ale nie stawił się jeden z obrońców. Dodatkową przeszkodą była możliwość zmiany kwalifikacji czynu oskarżonych, bo po rozpoczęciu procesu zmienione zostało prawo karne i dostosowane do prawodawstwa unijnego. Początkowo oskarżonym o handel żywym towarem groziła kara do 15 lat więzienia. Teraz okazało się, że mogą odpowiadać z innego artykułu, czyli za nakłanianie innych osób do uprawiania prostytucji lub jej ułatwianie. A za to kara jest znacznie niższa.
Dziś (12 czerwca) okazało się, że przeszkody się mnożą. Zapadł bowiem wyrok w równolegle toczącym się procesie, ale powiązanym z tym, któremu przewodniczy sędzia Żywicki i wyrok ten został zaskarżony przez prokuraturę. Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy Rafała J. i Marka G. W jednym i w drugim procesie zeznają te same pokrzywdzone, jednak ich słowa brzmią już teraz odmiennie.
- Rafał J. i Marek G., są to dwaj oskarżeni, którzy działali wespół z Markiem K. i Robertem W., oskarżonymi w tej sprawie, czyli brali udział w werbowaniu kobiet w celu ich wywiezienia do agencji towarzyskich na terenie Niemiec – wyjaśnia prokuratur Mariusz Marciniak z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku . - Ich sprawa została wyłączona z tego procesu, bowiem ukrywali się przed wymiarem sprawiedliwości - jeden w kraju, drugi w Wielkiej Brytanii. Musieli zostać zatrzymani na podstawie sądowego nakazu aresztowania. Ostatecznie w ich procesie Sąd Okręgowy w Elblągu wydał wyrok uniewinniający, który osobiście zaskarżyłem - kontynuuje prokurator Marciniak. - Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił ten wyrok i sprawę skierował do ponownego rozpoznania .
Problemowe okazały się bowiem zeznania dwóch pokrzywdzonych kobiet, które wydarzenia sprzed lat wspominają już odmiennie.
- Minęło tyle czasu, że te kobiety pewne szczegóły relacjonowały w procesach inaczej – mówi gdański prokurator. - Pewne szczegóły, bo od początku do końca stoją na stanowisku, że zostały nakłonione w sposób przestępczy do wyjazdu do Niemiec. Obiecywano im pracę barmanek czy kelnerek, a ostatecznie trafiły do agencji towarzyskich prowadzonych przez Turków. Na pewno zostały oszukane i te zeznania są całkowicie zgodne – podkreśla prokurator. - Po prostu, z upływem czasu pewna krzywda ulega zminimalizowaniu i dlatego w późniejszym procesie kobiety zeznawały mniej ostro. Sąd zdecydował więc o powołaniu biegłych psychologów w celu oceny ich ponownych zeznań.
Dwie pokrzywdzone zostaną wysłuchane 7 sierpnia.
A