Mleczarnia nie zwolniła tempa produkcji nawet na chwilę od dnia katastrofy. Serki i inne produkty muszą trafić na rynek by nabić kabzę właścicielom, chyba nie z Polski. Firma "dba" o ochronę środowiska od lat, o czym wie większość. Natomiast stowarzyszenie potocznie określane "leśnymi dziadkami" ma ponosić koszty tej działalności. Dziwna sprawiedliwość, za iste dziwna.