Na Wyspie Nowakowskiej doszło do kradzieży bydła. Mężczyzna najpierw wyprowadził z pastwiska jałówkę, a następnie wrócił, aby ukraść z obory cielaka. Wtedy pojawili się wezwani na interwencję policjanci i zatrzymali złodzieja. 44-latek w dość nietypowy sposób próbował wytłumaczyć się funkcjonariuszom ze swojego czynu.
Kradzież krowy mogłaby się wydawać śmieszna, ale z pewnością nie jest dla jej właściciela. Zwierzę hodowlane warte jest nawet 2500 złotych więc jego strata to dla gospodarstwa spora szkoda.
Wczoraj (3 września) około godziny 18 został zatrzymany przez policjantów na Wyspie Nowakowskiej 44-letni mężczyzna. Jak udało się ustalić sprawca wyprowadził z pastwiska roczną jałówkę, i gdy odszedł z nią na około kilometr od gospodarstwa postanowił wrócić jeszcze po cielaka. Wtedy został zauważony przez właścicieli gospodarstwa, a na miejsce wezwano policję. 44-latek po krótkim pościgu został zatrzymany przez policjantów. Odzyskano także skradzione przez niego zwierzę. Funkcjonariuszy zdziwiło natomiast tłumaczenie mężczyzny, który próbował zwieźć mundurowych mówiąc, że taka kradzież to „tradycja tu na wsi i przed ślubem robi się takie rzeczy w gospodarstwie panny młodej, a córka właścicieli gospodarstwa to przecież jego narzeczona”. Policjanci nie dali jednak wiary wiejskim tradycjom opisywanym przez 44-latka. Być może m.in. dlatego, że „oblubienica” nie wiedziała nic na temat swojego zamążpójścia, co więcej okazało się, że ... nawet nie znała 44-letniego kawalera. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Dziś usłyszał zarzut kradzieży. Może mu grozić kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.
Wczoraj (3 września) około godziny 18 został zatrzymany przez policjantów na Wyspie Nowakowskiej 44-letni mężczyzna. Jak udało się ustalić sprawca wyprowadził z pastwiska roczną jałówkę, i gdy odszedł z nią na około kilometr od gospodarstwa postanowił wrócić jeszcze po cielaka. Wtedy został zauważony przez właścicieli gospodarstwa, a na miejsce wezwano policję. 44-latek po krótkim pościgu został zatrzymany przez policjantów. Odzyskano także skradzione przez niego zwierzę. Funkcjonariuszy zdziwiło natomiast tłumaczenie mężczyzny, który próbował zwieźć mundurowych mówiąc, że taka kradzież to „tradycja tu na wsi i przed ślubem robi się takie rzeczy w gospodarstwie panny młodej, a córka właścicieli gospodarstwa to przecież jego narzeczona”. Policjanci nie dali jednak wiary wiejskim tradycjom opisywanym przez 44-latka. Być może m.in. dlatego, że „oblubienica” nie wiedziała nic na temat swojego zamążpójścia, co więcej okazało się, że ... nawet nie znała 44-letniego kawalera. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Dziś usłyszał zarzut kradzieży. Może mu grozić kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.
mł. asp. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy KMP w Elblągu