Była główna księgowa olsztyńskiej spółdzielni mieszkaniowej „Pojezierze” aresztowana na trzy miesiące - zdecydował dziś sąd w Elblągu.
Stało się tak na wniosek prokuratury, która wczoraj postawiła Władysławie W. kolejny zarzut. Dotyczy on spółdzielcy, który mimo uregulowania zaległości czynszowych został wyeksmitowany i stracił mieszkanie. To mieszkanie otrzymała... córka Władysławy W.
Kobieta tłumaczy, że zarzut dotyczy wydarzeń sprzed siedmiu lat, kiedy dopiero zaczynała pracę w „Pojezierzu”: - Uważam, że nie złamałam prawa, poza tym to nie ja przyznałam mieszkanie córce. Zrobiły to uprawnione władze spółdzielni - przekonuje.
Obrońca księgowej zapowiada, że złoży zażalenie na dzisiejszą decyzję sądu. - Nie widzę żadnych racjonalnych powodów zastosowania tak surowego środka jak areszt, tym bardziej, że zarzucane mojej klientce czyny miały mieć miejsce już kilka lat temu - mówi mecenas Czesław Marach.
Władysława W. została zatrzymana wczoraj. Na swoim koncie ma już czternaście zarzutów. Wniosek o jej aresztowanie prokuratura motywuje m.in. obawą matactwa. Z dotychczasowych ustaleń prowadzących śledztwo wynika bowiem, że kobieta wpływała na treść zeznań innych osób.
Śledztwo w sprawie nadużyć w olsztyńskiej spółdzielni trwa. W ostatnich dniach zostało przedłużone do połowy lutego przyszłego roku.
Kobieta tłumaczy, że zarzut dotyczy wydarzeń sprzed siedmiu lat, kiedy dopiero zaczynała pracę w „Pojezierzu”: - Uważam, że nie złamałam prawa, poza tym to nie ja przyznałam mieszkanie córce. Zrobiły to uprawnione władze spółdzielni - przekonuje.
Obrońca księgowej zapowiada, że złoży zażalenie na dzisiejszą decyzję sądu. - Nie widzę żadnych racjonalnych powodów zastosowania tak surowego środka jak areszt, tym bardziej, że zarzucane mojej klientce czyny miały mieć miejsce już kilka lat temu - mówi mecenas Czesław Marach.
Władysława W. została zatrzymana wczoraj. Na swoim koncie ma już czternaście zarzutów. Wniosek o jej aresztowanie prokuratura motywuje m.in. obawą matactwa. Z dotychczasowych ustaleń prowadzących śledztwo wynika bowiem, że kobieta wpływała na treść zeznań innych osób.
Śledztwo w sprawie nadużyć w olsztyńskiej spółdzielni trwa. W ostatnich dniach zostało przedłużone do połowy lutego przyszłego roku.
SZ