UWAGA!

Ugodziła go nożem, wykrwawił się. "Nigdy nie chciałam go zabić"

 Elbląg, Barbara K. odpowiada przed sądem za zabójstwo partnera
Barbara K. odpowiada przed sądem za zabójstwo partnera (fot. Anna Dembińska)

- My się kochaliśmy, ale to była toksyczna miłość - mówiła przed sądem 55-letnia Barbara K., oskarżona o zabójstwo swojego partnera. 10 kwietnia nad ranem zadała mu cios nożem w szyję. Mężczyzna się wykrwawił. Kobieta nie przyznaje się do winy. Twierdzi, ze czuła się zagrożona, partner miał ją uderzyć w twarz, klatkę piersiową, ciągnąć za włosy. - Byliśmy przyjaciółmi, ale miał problem z alkoholem. Tyle razy go prosiłam, by się leczył... - wspominała.

Do tragedii doszło 10 kwietnia rano w jednym z mieszkań przy ul. Brzozowej. Około godz. 6 rano policja otrzymała zgłoszenie w sprawie kobiety, która na parkingu wołała o pomoc. Krzyczała, by ktoś wezwał karetkę, bo "tam mężczyzna się wykrwawi". Okazało się, że w jednym z pobliskich mieszkań 53-letni Dariusz S. został ugodzony nożem. Mimo przeprowadzonej reanimacji przez zespół ratunkowy życia mężczyzny nie udało się uratować.
       55-letnia Barbara K. była trzeźwa. Została zatrzymana i złożyła wyjaśnienia. Nie przyznała się do winy, jednak prokurator złożył wniosek o jej tymczasowe aresztowanie.
       Dziś (19 grudnia) stanęła przed sądem pod zarzutem zabójstwa partnera: "działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia ugodziła Dariusza S. nożem w okolice szyi, wywołało to masywny krwotok, a w efekcie doprowadziło do śmierci pokrzywdzonego" - tyle w akcie oskarżenia. Kobiecie może grozić nawet dożywocie.
       Barbara K. nie przyznaje się do winy. Z Dariuszem S. znali się od 3 lat, od dwóch byli parą.
       - My się kochaliśmy, ale to była toksyczna miłość - mówiła przed sądem.
       Oskarżona przyznała, że Dariusz S. odwiedzał ją bardzo często, także w godzinach pracy - kobieta przy ul. Brzozowej mieszkała, prowadziła też działalność gospodarczą. 9 kwietnia wieczorem Dariusz też przyszedł i wyszedł ok. godziny pierwszej w nocy. Jednak wrócił.
       - Miałam wyłączone telefony, by mnie nie budził (co się wcześniej zdarzało) - wspominała. - Po trzech godzinach usłyszałam stukanie do drzwi; nie zareagowałam, ale ok. godz. 5 znowu, tym razem stukał głośno także w okno. Otworzyłam mu, bo nie chciałam, by sąsiedzi się skarżyli - podkreślała. - Myślałam, że wejdzie i się uspokoi, dlatego nie wezwałam policji. Wypił piwo, które przyniósł, dużo mówił coś o tym, że ściga UB-ków, nie wierzy policji. Miał takie manie po alkoholu. Następnie wyjął z kieszeni półlitrówkę i zaczął pić. Powiedziałam, żeby wyszedł - kontynuowała kobieta. - Wyzywał mnie, a gdy odebrałam mu butelkę i położyłam ją w drugim pomieszczeniu na fotelu, uderzył mnie w twarz i w klatkę piersiową, zaczął ciągnąć za włosy i krzyczeć "oddaj mi, szmato, wódkę". Chwyciłam za nóż...Samego momentu nie pamiętam, nie chciałam go zabić...
       Kobieta wybiegła na pobliski parking i wołała do taksówkarzy, by zadzwonili po pogotowie. Sama - jak twierdzi - nie mogła wybrać numeru w telefonie, bo ręce jej się trzęsły.  Wbiegła do mieszkania i ręcznikiem uciskała ranę.
       Barbara K. opowiadała o tym, że Dariusz S. miał problem z alkoholem. Wcześniej się leczył, ale po śmierci matki znowu zaczął pić.
       - Jak był pijany to wykańczał mnie psychicznie, bałam się go - twierdziła. Mówiła, że wcześniej dwa albo trzy razy mężczyzna ją uderzył, ale nie wzywała policji.
       - Nie chciałam, żeby przychodził do mnie, gdy był pijany - mówiła. - Byliśmy przyjaciółmi, był moim facetem, jednak nie mieszkaliśmy razem. Chciałam mu pomóc, bo miał problem z alkoholem.
       O tym problemie wiedziała rodzina mężczyzny, co dziś przed sądem potwierdził jego syn.
       - Gdy wypił był męczący, potrafił dzwonić co kilka minut i zadawać to samo pytanie - mówił. - Gdy jeszcze z nami mieszkał, po alkoholu był jednak pomocny, sprzątał, nie był agresywny.
       O "pani Basi" wyrażał się pochlebnie: - Oskarżona wydawała się być osobą miłą, uprzejmą i widać było, że przeszkadza jej problem alkoholowy mojego ojca - mówił. - Domyśliłem się, że ojciec jej czasem przeszkadza w codziennej pracy. Odradzałem mu nachodzenie jej.
       Na pytanie sędziego, czy czuje żal do oskarżonej młody mężczyzna odpowiedział: - To nie jest coś, co się zapomina. Mam żal, ale o to, że nie wezwała policji, że nie próbowała tego załatwić w inny sposób.
       Czy kobieta ma wyrzuty sumienia?
       - Bardzo mi przykro, że doszło do takiej sytuacji, że go wpuściłam... W innych okolicznościach  by się to nie zdarzyło - przyznała Barbara K.
       Proces dopiero się rozpoczął. Sąd przesłucha jeszcze innych świadków.
      
A

Najnowsze artykuły w dziale Prawo i porządek

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama