Sąd Okręgowy w Elblągu utrzymał wyrok 6 miesięcy więzienia z warunkowym zawieszeniem na 2 lata dla Marcina H., kierowcy hondy, która zderzyła się z karetką pogotowia. Podczas postępowania odwoławczego wzięto pod uwagę opinię nowego biegłego z zakresu ruchu drogowego oraz uwagi, jakie wniósł specjalista powołany przez obronę. Nadal jednak - w opinii sądu - Marcin H. przyczynił się, choć nieumyślnie, do spowodowanie wypadku, w wyniku którego zginęła jedna osoba.
Obaj kierowcy - Marcin H. i Paweł G. - usłyszeli zarzuty nieumyślnego naruszenia zasad ruchu drogowego i przez to przyczynienia się do tego zdarzenia. W czerwcu 2017 r. kierowca karetki pogotowia (Paweł G.) usłyszał wyrok: rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i obowiązek zadośćuczynienia w kwocie po 10 tysięcy złotych dla pięciu pokrzywdzonych osób.
Marcin H., kierujący osobową hondą został skazany rok później - na 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na okres 2 lat. Obrona domagała się uniewinnienia młodego kierowcy, wniosła więc apelację.
Postępowanie odwoławcze toczyło się przed Sądem Okręgowym w Elblągu, który dziś (16 stycznia) wydał orzeczenie podtrzymujące poprzedni wyrok.
- Sąd zmierzył się nie tylko z materiałem dowodowym wcześniej zgromadzonym, ale także poszerzył pole dowodowe o opinię, którą wywołał wskutek zarzutów zawartych w odwołaniu - mówił w uzasadnieniu sędzia Piotr Żywicki. - Powstał bowiem zarzut, że biegły, który wypowiadał się do sprawy Marcina H., wcześniej wydał opinię w sprawie kierowcy karetki, co mogłoby rzutować na ukierunkowanie wniosków końcowych. Sąd powołał więc innego biegłego z zakresu ruchu drogowego, zarejestrowanego na liście innego sądu okręgowego. Dodatkowo obrona przedłożyła zastrzeżenia do tej opinii przygotowane przez innego specjalistę ruchu drogowego. Sąd wysłuchał biegłego, jak i przesłuchał autora zastrzeżeń - kontynuował sędzia Żywicki. - Ostatecznie sąd drugiej instancji uznał rozstrzygnięcie Sądu Rejonowego za trafne.
Sędzia Piotr Żywicki przyznał, że sprawa oskarżonego Marcina H. była sprawą wtórną w stosunku do tej, w której oskarżonym był kierowca karetki pogotowia. Nie kwestionował, że pojazd uprzywilejowany jechał z nadmierną prędkością i stworzył zagrożenie w ruchu w obrębie skrzyżowania.
- Niemniej jednak zarówno biegły powołany podczas postępowania przed sądem pierwszej instancji, jak i drugi biegły dopatrzyli się także po stronie Marcina H. naruszenia zasad ruchu drogowego. Miało ono oczywiście charakter nieumyślny, jednak Marcin H. nie zachował szczególnej ostrożności podczas wjazdu na skrzyżowanie - tłumaczył sędzia. - To skrzyżowanie jest o tyle szczególne, że występuje tam duże natężenie ruchu, ale miasto nie jest nowum dla oskarżonego - wskazywał. - Oczywiście, pozostawała do przeanalizowania kwestia czy miał on zapewnioną widoczność, czy właściwie zareagował, czy słyszał sygnały dźwiękowe wydawane przez karetkę pogotowia. Sygnał był słyszalny - kontynuował sędzia Piotr Żywicki. - Samochód to nie jest pojazd wygłuszony jak np. samolot, ponadto inni uczestnicy ruchu drogowego dźwięk słyszeli i zachowali się właściwie. To, że karetka pogotowia może zdarzyć się w ruchu drogowym, też nie jest niczym nadzwyczajnym - podkreślał sędzia. - Trzeba zachować szczególną ostrożność. A właściwej, rzetelnej obserwacji po stronie kierowcy hondy biegli się nie dopatrzyli.
Sędzia podkreślał też, że dla Marcina H. to podwójne doświadczenie i trauma, ponieważ kierował autem, którym poruszali się jego bliscy. W konsekwencji jedna osoba zginęła, a młoda kobieta odniosła poważne obrażenia.
- Sąd drugiej instancji nie znalazł podstaw do korekty poprzedniego rozstrzygnięcia i utrzymał zaskarżony wyrok w mocy - zakończył sędzia Piotr Żywicki.
Po wyjściu z sali sądowej rozżalenia nie krył ojciec Marcina H.: - Wydawało mi się, że sądy są sprawiedliwe, ale nie są. Sprawy się zazębiały [proces kierowcy karetki pogotowia - re.], świadkowie zeznawali inaczej. Czas reakcji dla mojego syna określono "jedna sekunda"? To kpina.
Od wyroku nie przysługują zwykłe środki odwoławcze, możliwe jest jedynie wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego.
- Jeszcze nie wiem, czy jest sens kasacji w związku z tym, że już tu przedstawialiśmy odpowiednie wykładnie, ale sąd nie wziął ich pod uwagę - zakończył ojciec Marcina H.