UWAGA!

Oskarżony twierdzi, że Szymonka nie uderzył

 Elbląg, Oskarżony twierdzi, że Szymonka nie uderzył
fot. AD

12 stycznia rozpoczął się kolejny proces Tomasza M. oskarżonego o pobicie ze skutkiem śmiertelnym półtorarocznego Szymonka. Mężczyzna ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości w Niemczech. Został jednak sprowadzony do Polski, by proces mógł ruszyć. Tomasz M. nie przyznaje się do winy. Nadal podtrzymuje swoją wersję wydarzeń – twierdzi, że nie uderzył a przewrócił się na dziecko.

Przypomnijmy: półtoraroczny Szymonek zmarł 29 grudnia 2008 r. w mieszkaniu przy ul. Nowowiejskiej. Według biegłych, przyczyną śmierci dziecka była ostra niewydolność krążenia, która wystąpiła na skutek krwotoku do jamy brzusznej z uszkodzonej wątroby oraz stłuczenie serca. Nie potrafili jednak z całą pewnością określić mechanizmu powstania tych obrażeń. Za najbardziej prawdopodobną wersję przyjęli co prawda uderzenie pięścią lub nogą w dolną część klatki piersiowej malucha, ale nie wykluczyli, że obrażenia powstały na skutek przewrócenia się na dziecko osoby dorosłej. A taką wersję wydarzeń przedstawił oskarżony.
       Tomasz M. został uznany winnym nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i sąd wymierzył mu karę dwóch lat więzienia. Po ogłoszeniu wyroku (28 grudnia 2009 r.) areszt wobec mężczyzny został uchylony i wyszedł on na wolność.
       Odwołanie od wyroku złożyła elbląska prokuratura. Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał ponowne rozpoczęcie procesu.
       Proces jednak nie mógł ruszyć, gdyż 25-letni Tomasz M., wobec którego zastosowano dozór policyjny, najpierw nie stawił się w sądzie, bo …zaspał, a później przepadł. Istniało podejrzenie, że wyjechał za granicę więc wysłano za nim list gończy i wszczęto międzynarodowe poszukiwania. Mężczyznę zatrzymano w Niemczech i sprowadzono do kraju. Dziś sędzia Piotr Żywicki już bez przeszkód mógł rozpocząć proces.
       Tomasz M. twierdził, że otrzymał pismo o uchyleniu dozoru policyjnego i dlatego wyjechał do Niemiec (sędzia od razu zaznaczył, że nie było takiej decyzji). Tam przez ok. 2 miesiące prowadził firmę zajmującą się konstrukcją lodówek. Był zaskoczony aresztowaniem. Dziś odmówił składania zeznań. Zapowiedział, że nie będzie odpowiadać na pytania ani sądu ani prokuratora, a jedynie swojego adwokata Stanisława Borzdyńskiego. Odczytał też oświadczenie, w którym, m.in. zapewniał, że kochał Szymonka jak własne dziecko i miał z nim dobry kontakt. Twierdził, że bawił się z nim, kąpał, karmił i wstawał do niego w nocy, gdy matka spała. Zapewniał, że Szymonek się do niego przytulał i w życiu by go nie uderzył.
       Tragiczny grudniowy poranek tak opisał: „Gdy go karmiłem, w wyniku potknięcia się, upadłem wraz z Szymonkiem na podłogę. Nie byłem i nie jestem w stanie powiedzieć, czy w trakcie upadku wypuściłem Szymonka z rąk, czy upadłem wraz z nim. Po utracie przeze mnie równowagi Szymon spadł z mojego prawego przedramienia. Było to zdarzenie nagłe i nie zarejestrowałem jego przebiegu. Jestem tylko pewien, że Szymon w czasie tego upadku leciał przede mną. Nie wykluczam, że upadając oparłem się dłonią na leżącym Szymonku. Było ciemno i dokładnie nie widziałem. Na pewno nie oparłem się na pięści. Zaraz po upadku wziąłem dziecko na ręce, zapaliłem światło i obejrzałem Szymonka. Nie stwierdziłem obrażeń więc położyłem Szymonka do łóżeczka i poszedłem do jego matki, która spała w drugim pokoju. Powiedziałem jej, że Szymonek ciężko oddycha, ale ona na to, że to flegma mu zalega. To mnie uspokoiło. Kategorycznie zaprzeczam, bym kiedykolwiek uderzył Szymonka, a już tym bardziej pięścią w brzuch. (…) Praktycznie cały czas spędzałem z Mariettą i Szymonkiem. Kiedy dzwoniła do mnie, że Szymonek tęskni i biegnie do drzwi, w kilka minut byłem w domu. Chciałem podkreślić, że nie robiłem tego, bo ktoś mi kazał. Robiłem tak, bo chciałem, sprawiało mi to przyjemność.”
       Oskarżony zaprzeczał też temu, co wcześniej zeznawała matka dziecka: - Zaprzeczam, bym kiedykolwiek powiedział, że nie pokocham Szymonka, bo to nie moje dziecko.
       Marietta twierdziła również, że Tomasz M. kilka razy ją podduszał chwytając ręką za szyję.
       - Był to objaw żartobliwej czułości – mówił dziś Tomasz M. – Zawsze miałem wrażenie, że lubiła takie moje zachowanie. Nigdy nie protestowała.
       Podkreślał, że ta tragedia go przybiła.
       - Wiem, że wina jest po mojej stronie i chcę ponieść odpowiedzialność – mówił. – Tym bardziej, że wiem, że Szymonek miałby szansę przeżycia, gdybym wezwał karetkę. Tylko ja mogłem to zrobić, bo ona (matka) nie wiedziała o upadku. Bałem się jej o tym powiedzieć.
       Sędzia Piotr Żywicki odczytał zeznania oskarżonego, które ten składał w postępowaniu przygotowawczym, a także później, w sądzie. Mężczyzna konsekwentnie podtrzymuje swoją wersję o upadku z dzieckiem.
       Tomasz M. ma innego niż w poprzedmi procesie obrońcę. Dziś w sądzie reprezentował go mecenas Stanisław Borzdyński.
       - Sprawa mnie zainteresowała – przyznał adwokat. – Myślę, że ma on [Tomasz M. - red.] szansę dowieść, że nie spowodował umyślnie obrażeń ciała u dziecka.
       Termin kolejnej rozprawy sąd wyznaczył na piątek (14 stycznia). Wówczas ma zeznawać matka Szymonka.
      
       Zobacz materiał Telewizji Elbląskiej
      
      
A

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • To dla czego oskarżony uciekł z Polski?Fakt, faktem, Szymonek nie żyje, głównym, bezpośrednim sprawcą jest oskarżony, dowody zebrane świadczą przeciwko niemu, zatem sąd powinien orzec wyrok w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej:dożywocie dla oskarzonego bez prawa warunkowego zwolnienia.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    ławnik przysięgły(2011-01-12)
  • nie wezwac karetki? tylko ja wiedzialem o upadku? 12 bym mu dal
  • Czy chciał czy nie chciał. .. Ale zabił. .. .DOŻYWOCIE. .. Mój werdykt. .. [*]
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Wielki G(2011-01-12)
  • oskarzony klamie!!!jest znany w swoim miejscu zamieszkania jako wredny typ!!!i nie jest to jego pierwsze przestepstwo!!po jaka cholere sad oglasza wyrok jak pozniej wypuszcza z wiezienia!!chory kraj-chore sady!!!
  • Jeszcze go nie osądzili?
  • a jezeli jestes tak bardzo zoorientowany w sprawie lawnik przysiegly to powiedz mi jakie dowody swiadcza przeciw oskarzonemu ?? bo wydaje mi sie ze sprawa oparta jest jedynie na poszlakach i zeznaniach bo dowodow zadnych nie ma. .. naprawde ludzie przestancie pisac glupoty bo to sie robi zalosne nie umiecie spojrzec na nic obiektywnie ale to sprawa waszego sumienia nie zycze wam nigdy takiej sytuacji a jestem ciakw jak wy byscie sie czuli. Dobra niewazne pozdawiam
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    EmaEma(2011-01-12)
  • mało dowodów?był obecny, gdy dziecko zmarło. może powiecie, że dzidzius popełnił samobujstwo?
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    obroncy-śmieszni jesteście!(2011-01-12)
  • a co ma adwokat mówic za wielka kase nawet mordercy bronią to trzeba mieć charakter?????
  • kto sie podjal bronic takiego zwyrodnialca. Od razu kara smierci dla tego bandyty syn swini i smiecia!!!
  • naziści i zbrodniarze wojenni też mieli obrońców a to ich uchroniło od Ka. eSa.
  • EmaEma to ty piszesz bzdury!oskarżony upadł na dziecko i nie wezwał karetki, a potem uciekł za granicę?!!!nie ośmieszaj się, jak można bronić takiego bandziora!gdyby to był nieszczęśliwy wypadek to by koleś wezwał pomoc, a nawet jeśli to był wypadek to musi odpowiedzieć za nie udzielenie pomocy i tyle w temacie!
  • Co wlasciwie robila matka tego biednego dziecka? Byla w domu. Twierdzi, ze wczesniej facet ja bil i powiedzial, ze nie chce jej dziecka. Dlaczego nie podziekowala mu za znajomosc? Czy faktycznie jest bez winy? Dziwna sprawa.
Reklama