Stanisław Tomczyński jest prezesem i jedynym członkiem Zarządu EKS Start Elbląg. Jak twierdzi – to on podjął decyzję o powrocie na stanowisko trenera drużyny Andrzeja Drużkowskiego. Rozmawiamy z nim o możliwych konsekwencjach tej decyzji i sytuacji w klubie.
– Ta sytuacja jest zaskoczeniem dla na wszystkich. Trener Andrzej Drużkowski znów prowadzi EKS Start Elbląg.*
Stanisław Tomczyński: – Mogę to pozostawić baz komentarza. Po prostu wrócił po chorobie i rozpoczął treningi i to jest moja decyzja – jako prezesa Zarządu EKS Start Elbląg – po szerokich konsultacja z samorządem miasta Elbląga i innymi sponsorami.
– Czy oznacza to, ze trener Drużkowski to najlepsze rozwiązanie dla drużyny?
– W tej chwili na pewno tak. Jeżeli rozpoczął treningi, to znaczy, że uznałem, że powinien te treningi po zwolnieniu lekarskim kontynuować.
– Czy ta decyzja była konsultowana z zawodniczkami, również z tym, co myślą kibice w Elblągu?
– Z kibicami? A dlaczego ja ma konsultować to z kibicami?
– Chociażby dlatego, że gracie dla kibiców...
– Gramy dla kibiców, ale kibice nie odpowiadają za decyzje, które ja podejmuję. Skutki wszelkich decyzji, które podejmuję, spadają na mnie. Nikt poza mną za tą decyzją nie stoi.
– A zawodniczki?
– Zawodniczki zostały poinformowane, że trener Drużkowski wraca do drużyny i będzie je trenował.
– Wiele razy powtarzał Pan podczas spotkań z dziennikarzami, jak ważni są kibice. Sam Pan wie, że atmosfera wokół zespołu jest bardzo gęsta, jest nieciekawa. Tym posunięciem chyba poszliście jeszcze bardziej w kierunku jej zaostrzenia. Tak się chyba nie da zbudować drużyny, która przyciągnie na trybuny pięknej hali w Elblągu kompletu publiczności, nawet sporej grupy publiczności.
– Ja uważam, że kibice przyjdą na nasze mecze, ale wszystko zależy od poziomu gry naszego zespołu. Jeżeli będzie dobrze grał i wygrywał, kibice na tę decyzje się nie obrażą, powinni ją zrozumieć. Najłatwiej jest stać z boku i różne rzeczy komentować. Ale jeżeli jest się w środku żywiołu, to wszystko całkiem innego wymiaru nabiera. W tej chwili jestem sam w Zarządzie klubu. Mam nadzieję, że zarząd zostanie wzmocniony i nie będę musiał podejmować takich decyzji jednoosobowo. Decyzje będzie podejmowało kilka osób. Być może dojdą do wniosku, że trzeba dokonać innych zmian, łącznie z funkcją prezesa. Przecież ja nie jestem tutaj na wieczność. Ale dziś sytuacja jest właśnie taka i na dziś chciałbym, żeby kibice przychodzili na mecze a dziewczyny były zdeterminowane do gry.
– Powiedział Pan, że kibiców na trybuny przyciągają wyniki. Tymczasem trzy lata trenera Drużkowskiego to jedno siódme miejsce w lidze i dwa razy walka o trzymanie. To nie są wyniki, które przyciągają kibiców, sponsorów także.
– Wszystko się zaczyna od treningów, od dobrego przygotowania do poszczególnych meczów. Mecze się różnie toczyły, w niektórych dziewczyny grały całe 60 minut, w innych różnie to było. Życzyłem dziewczynom na nowy rok, żeby grały nie tylko do przerwy, również po przerwie. Przecież to są moi pracownicy i powinni pracować tak, żebym mógł je odpowiednio wynagradzać. Myślimy o innym systemie motywacji, w przyszłym tygodniu mamy go przedstawić zawodniczkom i skonsultować. Mam nadzieję, że pomoże to rozwiązać wiele spraw. Wiadomo, że finanse są ważne, a nasz klub boryka się z problemami finansowymi.
– Uważa Pan, że wyniki są, jakie są, bo zespół się nie stara, odpuszcza mecze, nie przykłada się na treningach?
– Nie, to nie w tym rzecz. Nikt o to dziewczyn nie posądza, grają tak, jak umieją, również jak chcą. Ale nikt ich o takie rzeczy nie posądza.
– Czy w czasie, kiedy trener Drużkowski był chory, klub szukał jakiejś alternatywy dla niego?
– Były prowadzone rozmowy z różnymi osobami.
– Rozumiem, że bezowocne. Czy to znaczy, że za pieniądze, które możecie zaoferować, nie znajdziecie żadnego innego trenera. Nie znajdziecie następcy trenera Drużkowskiego?
– Podejrzewam, że nie znaleźlibyśmy za te pieniądz nikogo innego.
– Czy przywracając trenera Drużkowskiego, klub postawił mu chociaż jakiś plan minimum.
– Chcemy zająć jak najwyższe miejsce.
– To jest mało precyzyjne.
– Czwarte-piąte miejsce na koniec tego sezonu jest już raczej niemożliwie, za duża różnica punktów, ale w przyszłym sezonie – dlaczego nie.
– Zapytam wprost, czy bierzecie pod uwagę spadek z ekstraklasy?
– Nie bierzemy tego pod uwagę. Wtedy runęłoby wszystko, cały ten cykl szkoleniowy, który jest prowadzony w Elblągu ległby w gruzach. A nie chcemy tego. I władzom miasta, i przyjaciołom klubu zależy na tym, żeby zespół ekstraklasy istniał w Elblągu.
– Jeżeli nie ma wyników, atmosfera jest, nazwijmy to, przeciętna, to czy nie obawia się Pan, że zawodniczki zaczną szukać sobie nowych pracodawców i jeszcze trudniej będzie o dobre wyniki w przyszłym sezonie?
– Wszystko będzie zależało od zawodniczek. Wyobrażam sobie sytuację, że jakaś zawodniczka postawi warunki finansowe przez nas nie do spełnienia. To się rozstrzygnie na koniec sezonu. Ale wiele robimy dla zawodniczek, związały się z tym klubem, wiele z nich tu studiuje i jest szansa, żeby ten zespół utrzymał swoją klasę.
* pytania zadawali elbląscy dziennikarze.
Stanisław Tomczyński: – Mogę to pozostawić baz komentarza. Po prostu wrócił po chorobie i rozpoczął treningi i to jest moja decyzja – jako prezesa Zarządu EKS Start Elbląg – po szerokich konsultacja z samorządem miasta Elbląga i innymi sponsorami.
– Czy oznacza to, ze trener Drużkowski to najlepsze rozwiązanie dla drużyny?
– W tej chwili na pewno tak. Jeżeli rozpoczął treningi, to znaczy, że uznałem, że powinien te treningi po zwolnieniu lekarskim kontynuować.
– Czy ta decyzja była konsultowana z zawodniczkami, również z tym, co myślą kibice w Elblągu?
– Z kibicami? A dlaczego ja ma konsultować to z kibicami?
– Chociażby dlatego, że gracie dla kibiców...
– Gramy dla kibiców, ale kibice nie odpowiadają za decyzje, które ja podejmuję. Skutki wszelkich decyzji, które podejmuję, spadają na mnie. Nikt poza mną za tą decyzją nie stoi.
– A zawodniczki?
– Zawodniczki zostały poinformowane, że trener Drużkowski wraca do drużyny i będzie je trenował.
– Wiele razy powtarzał Pan podczas spotkań z dziennikarzami, jak ważni są kibice. Sam Pan wie, że atmosfera wokół zespołu jest bardzo gęsta, jest nieciekawa. Tym posunięciem chyba poszliście jeszcze bardziej w kierunku jej zaostrzenia. Tak się chyba nie da zbudować drużyny, która przyciągnie na trybuny pięknej hali w Elblągu kompletu publiczności, nawet sporej grupy publiczności.
– Ja uważam, że kibice przyjdą na nasze mecze, ale wszystko zależy od poziomu gry naszego zespołu. Jeżeli będzie dobrze grał i wygrywał, kibice na tę decyzje się nie obrażą, powinni ją zrozumieć. Najłatwiej jest stać z boku i różne rzeczy komentować. Ale jeżeli jest się w środku żywiołu, to wszystko całkiem innego wymiaru nabiera. W tej chwili jestem sam w Zarządzie klubu. Mam nadzieję, że zarząd zostanie wzmocniony i nie będę musiał podejmować takich decyzji jednoosobowo. Decyzje będzie podejmowało kilka osób. Być może dojdą do wniosku, że trzeba dokonać innych zmian, łącznie z funkcją prezesa. Przecież ja nie jestem tutaj na wieczność. Ale dziś sytuacja jest właśnie taka i na dziś chciałbym, żeby kibice przychodzili na mecze a dziewczyny były zdeterminowane do gry.
– Powiedział Pan, że kibiców na trybuny przyciągają wyniki. Tymczasem trzy lata trenera Drużkowskiego to jedno siódme miejsce w lidze i dwa razy walka o trzymanie. To nie są wyniki, które przyciągają kibiców, sponsorów także.
– Wszystko się zaczyna od treningów, od dobrego przygotowania do poszczególnych meczów. Mecze się różnie toczyły, w niektórych dziewczyny grały całe 60 minut, w innych różnie to było. Życzyłem dziewczynom na nowy rok, żeby grały nie tylko do przerwy, również po przerwie. Przecież to są moi pracownicy i powinni pracować tak, żebym mógł je odpowiednio wynagradzać. Myślimy o innym systemie motywacji, w przyszłym tygodniu mamy go przedstawić zawodniczkom i skonsultować. Mam nadzieję, że pomoże to rozwiązać wiele spraw. Wiadomo, że finanse są ważne, a nasz klub boryka się z problemami finansowymi.
– Uważa Pan, że wyniki są, jakie są, bo zespół się nie stara, odpuszcza mecze, nie przykłada się na treningach?
– Nie, to nie w tym rzecz. Nikt o to dziewczyn nie posądza, grają tak, jak umieją, również jak chcą. Ale nikt ich o takie rzeczy nie posądza.
– Czy w czasie, kiedy trener Drużkowski był chory, klub szukał jakiejś alternatywy dla niego?
– Były prowadzone rozmowy z różnymi osobami.
– Rozumiem, że bezowocne. Czy to znaczy, że za pieniądze, które możecie zaoferować, nie znajdziecie żadnego innego trenera. Nie znajdziecie następcy trenera Drużkowskiego?
– Podejrzewam, że nie znaleźlibyśmy za te pieniądz nikogo innego.
– Czy przywracając trenera Drużkowskiego, klub postawił mu chociaż jakiś plan minimum.
– Chcemy zająć jak najwyższe miejsce.
– To jest mało precyzyjne.
– Czwarte-piąte miejsce na koniec tego sezonu jest już raczej niemożliwie, za duża różnica punktów, ale w przyszłym sezonie – dlaczego nie.
– Zapytam wprost, czy bierzecie pod uwagę spadek z ekstraklasy?
– Nie bierzemy tego pod uwagę. Wtedy runęłoby wszystko, cały ten cykl szkoleniowy, który jest prowadzony w Elblągu ległby w gruzach. A nie chcemy tego. I władzom miasta, i przyjaciołom klubu zależy na tym, żeby zespół ekstraklasy istniał w Elblągu.
– Jeżeli nie ma wyników, atmosfera jest, nazwijmy to, przeciętna, to czy nie obawia się Pan, że zawodniczki zaczną szukać sobie nowych pracodawców i jeszcze trudniej będzie o dobre wyniki w przyszłym sezonie?
– Wszystko będzie zależało od zawodniczek. Wyobrażam sobie sytuację, że jakaś zawodniczka postawi warunki finansowe przez nas nie do spełnienia. To się rozstrzygnie na koniec sezonu. Ale wiele robimy dla zawodniczek, związały się z tym klubem, wiele z nich tu studiuje i jest szansa, żeby ten zespół utrzymał swoją klasę.
* pytania zadawali elbląscy dziennikarze.
Piotr Derlukiewicz