UWAGA!

Dawno temu w Elblągu... Wspomnienie z walk o miasto

 Elbląg, 1 Maja, widok na pl. Słowiański - pojazd ewakuacyjny TT34 obok rozbitego niemieckiego działa PaK na wyjeździe z Adolf Hitlerstrasse (1 Maja) w kierunku Friedrich Wilhelmplatz (plac Słowiański).
1 Maja, widok na pl. Słowiański - pojazd ewakuacyjny TT34 obok rozbitego niemieckiego działa PaK na wyjeździe z Adolf Hitlerstrasse (1 Maja) w kierunku Friedrich Wilhelmplatz (plac Słowiański). Fot. Borys Ijlicz Wieljaszew.

"Poniżej po raz pierwszy publikujemy szczegółowe sprawozdanie z działań wojennych w naszym rodzinnym mieście w 1945 roku. Sprawozdanie zostało spisane przez znanego elblążanina, który sam brał udział w wydarzeniach, jednak z osobistych powodów nie chce ujawnić swoich danych" - czytamy "Elbinger Nachrichten" z 1951 roku. Co tydzień na portEl.pl publikujemy fragmenty artykułów z tego magazynu ze zbiorów zdigitalizowanych przez Muzeum Archidiecezji Elbląskiej. 

Przerażenie i strach owładnęły nas, elblążan, gdy w godzinach wieczornych 23 stycznia przez miasto pędziły rosyjskie czołgi. Jak do tego doszło? Rosyjskie czołgi już w Elblągu? Czy Gauleiter Prus Wschodnich nie zapewniał nas za każdym razem, że Prusy Wschodnie otoczone są jedenastokrotnym pasem ochronnym? Czy nasi chłopcy i my, starszyzna, latem i jesienią 1944 roku nie wykopaliśmy wokół Elbląga, szczególnie na Wysoczyźnie Elbląskiej od zalewu po jezioro Druzno, okopów i rowów przeciwpancernych? Czy nie stacjonowały wokół miasta oddziały wojska i volkssturmu ulokowane na Pruskiej Górze (niem. Preußenberg), Gęsiej Górze [niem. Ludendorfhöhe, zwanej wcześniej Gänseberg), w Winnicy (niem. Weingrundhorst, jedna z mniejszych dzielnic Elbląga) i w Gronowie Górnym (niem. Grunauhöhe)? A jednak rosyjskie czołgi znalazły się w Elblągu...

Najpierw od ulicy Bema (niem. Hindenburgstraße) dało się usłyszeć strzały z karbinów i zobaczyć rozbłyskujące światło nawigacyjne. 15 rosyjskich T34 na czele z przejętym niemieckim Tygrysem II (Königstiger) wdarło się do miasta od ulicy Gen. Dąbrowskiego (niem. Serpinerweg) po przełamaniu zapory przeciwczołgowej przy Gallvitzkaserne (koszary przy ulicy Łęczyckiej). Gdy dotarli do ulicy Bema (niem, Hindenburgstraße), zaczęli strzelać. Nieświadomi przechodnie uliczni, ci, którym nie udało się znaleźć schronienia, znaleźli się pod ostrzałem. Samochody z uciekinierami, które w wielkiej liczbie zapełniły ulice, zostały rozwalcowane.

Przed gospodą "Zum Pilsener" czołgi się zatrzymały i zaczęły ostrzeliwać lokal, a także leżący naprzeciwko sklep „Pod altankami” (niem. "Unter den Lauben"). Następnie skierowały się w kierunku ulicy Adolfa Hitlera (dzisiejsza 1 Maja) przez plac Cesarza Wilhelma (dzisiejszy plac Słowiański - red.) na Stary Rynek. Tutaj się rozdzieliły, by patrolować pojedyncze ulice miasta, a przede wszystkim starówki.

Pod wielkim ostrzałem znalazła się kawiarnia "Teuke". W międzyczasie do obrony wkroczyły oddziały obrony przeciwpancernej "Feldherrnhalle". Rozstawiono czołgi na ulicach i z 16 kolosów zestrzelono 12. Przez ulicę Robotniczą (niem. Horst Wesel Straße), Browarną (niem. Ziesestraße) w kierunku Szosy prowadzącej nad zalew (Haff Chaussee) udało się uciec jedynie czterem czołgom. Ukryły się na skrzyżowaniu szos Bollwerk-Dörbeck (Nowakowo-Próchnik).

Przed ulicą Gen. Dąbrowskiego (niem. Serpinerweg) odparto 14 zbliżających się rosyjskich czołgów. [...] Zaraz następnej nocy na rozkaz partii ludność została wyciągnięta z domów, jednak nikt nie miał pojęcia, gdzie ją dalej poprowadzić. Brakowało również pojazdów do przetransportowania. Był to bardzo smutny obraz, gdy patrzyło się, jak matki z małymi dziećmi błąkały się po zaśnieżonych ulicach.

Jednostce policji obrony przeciwlotniczej i jednostce straży pożarnej, które wyposażone były w karabiny i pancerfausty, rozkazano tej samej nocy, wycofać się w kierunku Gdańska/Sopotu. Jednak kilka godzin później okazało się, że te działania okazały się zbyt pochopne i mogłyby kosztować wiele żyć. Dlatego więc dowódca jednostki policji ochrony przeciwpożarowej został wysłany swoim autem na trasę do Nowego Dworu Gdańskiego (niem. Tiegenhof), by zawrócić swoich ludzi z tej trasy. Na drodze zatarasowanej przez pojazdy i uciekinierów bardzo powoli posuwał się naprzód tak, że nie dogonił swoich ludzi i musiał im pozwolić dotrzeć do Sopotu. Tym okolicznościom wielu elbląskich ojców zawdzięcza życie.

Elbląska jednostka policji ochrony przeciwpożarowej została wzmocniona podczas wojny przez starszych mężczyzn z miasta i okolic. Kilka godzin później wysłano do Elbląga 65 mężczyzn z ochrony przeciwpożarowej z Sopotu do gaszenia płonących domów i do walki o miasto. Spośród tych 65 mężczyzn uratowało się podczas starć o miasto jedynie dziesięciu. Los pozostałych do dziś nie jest znany. (EN, sierpień 1951 r.).

 

Ciąg dalszy w kolejnym odcinku cyklu "Dawno temu w Elblągu"

 

Co tydzień publikujemy fragmenty artykułów ukazujących się w magazynie "Elbinger Nachrichten", które po wojnie wydawali dawni mieszkańcy Elbląga. Zdigitalizowane numery pochodzą z Archiwum Diecezji Elbląskiej. 

tłum. DK

Najnowsze artykuły w dziale Dawno temu

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama