Przy okazji ślimacznej strategii promocji z badań statystycznych wyszło, że w Elblągu nie ma żadnych atrakcji turystycznych i generalnie miasto jest bez charakteru. I jakkolwiek uważam całą strategię za wyrzucenie pieniędzy w błoto, to stwierdzenia powyższe są prawdziwe – niestety.
Nie promujemy tego, co mamy, a paradoksalnie częściej próbujemy to niszczyć. Za przykład niech służy nasza Bażantarnia. Jest to obszar niezwykle piękny i dobrze przygotowany dla turystów. Są wytycznie szlaki, są tu i ówdzie ławeczki. Wspaniałe miejsce na odpoczynek. Do tego wiaty, gdzie można rozpalić ogniska i Kumielka, w której dzieciaki mogą się popluskać (choć też nie wszędzie). Piękne i urokliwe miejsce.
Obwodnica w las
W poprzedniej kadencji wiceprezydent Adam Witek z uporem godnym większej sprawy postanowił w tamtym rejonie wybudować drogę – w domyśle obwodnicę. Nie bardzo wiadomo, po co i dlaczego, ale plany, jak mniemam, są już gotowe. Pisałem o tym już kiedyś, ale moim zdaniem prowadzenie drogi w tamtym rejonie może służyć tylko firmie budowalnej i właścicielom tamtejszych działek, których wartość w ten sposób wzrośnie. Na pewno nie będzie to służyło rozwojowi miasta i co ważniejsze, zaszkodzi walorom przyrodniczym i turystycznym. Jest to na pewno jedna z inwestycji, z której trzeba się wycofać, gdyż jak Modrzewina jest to wyrzucenie pieniędzy.
Równolegle chciano likwidować linię tramwajową nr 2. Dodam, że jest to najstarsza linia w mieście i moim zdaniem powinna być uznana za zabytek techniki. Tramwaj i Bażantarnia powinny stać się elementami wspólnej propozycji turystycznej. I chciałbym, aby kandydaci na prezydentów wypowiedzieli się, czy są za takim rozwiązaniem, czy wolą wszystko, co fajne i ciekawe zniszczyć? A przecież to turystyka ma być naszym kołem zamachowym na kolejne lata, tylko co by tam pokazać?
Popłynęły do innych
Wciąż nie rozumiem, w jakim celu stawia się tramwaj na Starym Mieście, skoro powinien on wozić w weekendy turystów na trasie Druska-Marymoncka. Przed Bramą Targową powinien stanąć pięknie zrekonstruowany tramwaj z czasów świetności miasta z lat 90-tych XIX wieku. Jestem pewien, że nasi specjaliści od historii pewnie mają świetny materiał ikonograficzny do tego.
Jako prezes Stowarzyszenia Lastadia zajmującego się zachowywaniem naszego dziedzictwa morskiego kilka lat temu podjęliśmy heroiczny trud uratowania przed złomowaniem dwóch okrętów. Wyobrażałem sobie, że mogą stać się one kiedyś zaczątkiem ważnej inicjatywy, jaką byłoby założenie w Elblągu przyzwoitego muzeum techniki. Przysłowiowym „gwoździem programu” miał być okręt niezwykły pod każdym względem – ORP „Władysławowo” – kuter rakietowy proj. 205 będący w tamtych czasach w stanie idealnym. Okręty tego typu były trzonem sił morskich naszej floty, a poza tym były po prostu ciekawostką techniczną, z wyrzutniami rakiet, wielkimi silnikami itp. Z kilkudziesięciu, jakie pływały w Europie, zachował się tylko ten jeden (drugi jest w Indiach). Poza tym kuter ze względu na gabaryty idealnie wręcz pasował do Elbląga. Był na tyle mały, że można go było tu przyholować i na tyle duży, aby można na nim zrobić ciekawą ekspozycję.
Drugim zabytkiem miał być pierwszy motorowy lodołamacz „Lampart” zbudowany po wojnie. Także pięknie zachowana jednostka, która mogłaby oprócz funkcji muzealnych pełnić pożyteczną role w porcie elbląskich.
Niestety, obie jednostki trafiły do innych miejsc… i myślę, że z winy ówczesnych i obecnych urzędników, którym nie wystarczyło wyobraźni. Kuter ORP „Władysławowo” stoi dziś sobie w Kołobrzegu, a „Lampart” trafił aż na Odrę. Co prawda naszym podstawowym celem było zachowanie obu jednostek, co się udało, ale moją ambicją było, aby stały się one początkiem kolekcji, która mogłaby przeciągać turystów i nadać naszemu miastu jakiś charakter prawdziwe morski. Przyznam, czuję się nie bardzo komfortowo, gdy Kołobrzeg pełen turystów i kuracjuszy ma kolejną atrakcję, a Elbląg ma na swoje życzenie figę z makiem.
Może wybory są dobrą okazją, aby naszych przyszłych włodarzy uczulić na tego typu przedsięwzięcia. Mam wrażenie (a w zasadzie pewność), że stowarzyszenia, które mają jakieś pomysły na to, aby nasze miasto uatrakcyjnić, są w UM traktowane jak naprzykrzające się muchy albo inne owady. Nie powinno tak być. Osobliwe i cenne są różne projekty Stowarzyszenia Denar i jakoś mam wrażenie, że nawet takiemu zgranemu i profesjonalnemu zespołowi ludzi trudno dotrzeć z pewnymi inicjatywami do miejskich uszu.
Zanim jednak zabralibyśmy się za tworzenie muzeum techniki, które w mieście z taką historią być powinno, powinniśmy wspólnie zrobić spis różnych zabytków techniki, które są w mieście i poza nim, aby móc z niego skorzystać w przyszłości. Osobiście do takiego spisu włączyłbym nasze stare tramwaje (także jeden z tych niemieckich), wozy techniczne, których, mam nadzieję, jeszcze nie złomowano, dźwig ze stoczni, który, choć nie ma już napędu parowego, jest jedynym oryginalnym urządzeniem ze stoczni Schichaua. Kiedyś w PKS-ie mieli piękny wóz techniczny na podwoziu „ogórka”, ale pewno go złomowano… a też ciekawy okaz.
W każdym razie, jeżeli sami nie zadbamy o to, aby miasto miało więcej wyrazu, nikt za nas tego nie zrobi. Zamiast wymyślać parowozy… to rozejrzyjmy się wokół siebie i najpierw zadbajmy o to, co pod nosem.
Obwodnica w las
W poprzedniej kadencji wiceprezydent Adam Witek z uporem godnym większej sprawy postanowił w tamtym rejonie wybudować drogę – w domyśle obwodnicę. Nie bardzo wiadomo, po co i dlaczego, ale plany, jak mniemam, są już gotowe. Pisałem o tym już kiedyś, ale moim zdaniem prowadzenie drogi w tamtym rejonie może służyć tylko firmie budowalnej i właścicielom tamtejszych działek, których wartość w ten sposób wzrośnie. Na pewno nie będzie to służyło rozwojowi miasta i co ważniejsze, zaszkodzi walorom przyrodniczym i turystycznym. Jest to na pewno jedna z inwestycji, z której trzeba się wycofać, gdyż jak Modrzewina jest to wyrzucenie pieniędzy.
Równolegle chciano likwidować linię tramwajową nr 2. Dodam, że jest to najstarsza linia w mieście i moim zdaniem powinna być uznana za zabytek techniki. Tramwaj i Bażantarnia powinny stać się elementami wspólnej propozycji turystycznej. I chciałbym, aby kandydaci na prezydentów wypowiedzieli się, czy są za takim rozwiązaniem, czy wolą wszystko, co fajne i ciekawe zniszczyć? A przecież to turystyka ma być naszym kołem zamachowym na kolejne lata, tylko co by tam pokazać?
Popłynęły do innych
Wciąż nie rozumiem, w jakim celu stawia się tramwaj na Starym Mieście, skoro powinien on wozić w weekendy turystów na trasie Druska-Marymoncka. Przed Bramą Targową powinien stanąć pięknie zrekonstruowany tramwaj z czasów świetności miasta z lat 90-tych XIX wieku. Jestem pewien, że nasi specjaliści od historii pewnie mają świetny materiał ikonograficzny do tego.
Jako prezes Stowarzyszenia Lastadia zajmującego się zachowywaniem naszego dziedzictwa morskiego kilka lat temu podjęliśmy heroiczny trud uratowania przed złomowaniem dwóch okrętów. Wyobrażałem sobie, że mogą stać się one kiedyś zaczątkiem ważnej inicjatywy, jaką byłoby założenie w Elblągu przyzwoitego muzeum techniki. Przysłowiowym „gwoździem programu” miał być okręt niezwykły pod każdym względem – ORP „Władysławowo” – kuter rakietowy proj. 205 będący w tamtych czasach w stanie idealnym. Okręty tego typu były trzonem sił morskich naszej floty, a poza tym były po prostu ciekawostką techniczną, z wyrzutniami rakiet, wielkimi silnikami itp. Z kilkudziesięciu, jakie pływały w Europie, zachował się tylko ten jeden (drugi jest w Indiach). Poza tym kuter ze względu na gabaryty idealnie wręcz pasował do Elbląga. Był na tyle mały, że można go było tu przyholować i na tyle duży, aby można na nim zrobić ciekawą ekspozycję.
Drugim zabytkiem miał być pierwszy motorowy lodołamacz „Lampart” zbudowany po wojnie. Także pięknie zachowana jednostka, która mogłaby oprócz funkcji muzealnych pełnić pożyteczną role w porcie elbląskich.
Niestety, obie jednostki trafiły do innych miejsc… i myślę, że z winy ówczesnych i obecnych urzędników, którym nie wystarczyło wyobraźni. Kuter ORP „Władysławowo” stoi dziś sobie w Kołobrzegu, a „Lampart” trafił aż na Odrę. Co prawda naszym podstawowym celem było zachowanie obu jednostek, co się udało, ale moją ambicją było, aby stały się one początkiem kolekcji, która mogłaby przeciągać turystów i nadać naszemu miastu jakiś charakter prawdziwe morski. Przyznam, czuję się nie bardzo komfortowo, gdy Kołobrzeg pełen turystów i kuracjuszy ma kolejną atrakcję, a Elbląg ma na swoje życzenie figę z makiem.
Może wybory są dobrą okazją, aby naszych przyszłych włodarzy uczulić na tego typu przedsięwzięcia. Mam wrażenie (a w zasadzie pewność), że stowarzyszenia, które mają jakieś pomysły na to, aby nasze miasto uatrakcyjnić, są w UM traktowane jak naprzykrzające się muchy albo inne owady. Nie powinno tak być. Osobliwe i cenne są różne projekty Stowarzyszenia Denar i jakoś mam wrażenie, że nawet takiemu zgranemu i profesjonalnemu zespołowi ludzi trudno dotrzeć z pewnymi inicjatywami do miejskich uszu.
Zanim jednak zabralibyśmy się za tworzenie muzeum techniki, które w mieście z taką historią być powinno, powinniśmy wspólnie zrobić spis różnych zabytków techniki, które są w mieście i poza nim, aby móc z niego skorzystać w przyszłości. Osobiście do takiego spisu włączyłbym nasze stare tramwaje (także jeden z tych niemieckich), wozy techniczne, których, mam nadzieję, jeszcze nie złomowano, dźwig ze stoczni, który, choć nie ma już napędu parowego, jest jedynym oryginalnym urządzeniem ze stoczni Schichaua. Kiedyś w PKS-ie mieli piękny wóz techniczny na podwoziu „ogórka”, ale pewno go złomowano… a też ciekawy okaz.
W każdym razie, jeżeli sami nie zadbamy o to, aby miasto miało więcej wyrazu, nikt za nas tego nie zrobi. Zamiast wymyślać parowozy… to rozejrzyjmy się wokół siebie i najpierw zadbajmy o to, co pod nosem.
dr Michał Glock