UWAGA!

Lech Słodownik: To była iście benedyktyńska praca

 Elbląg, - W tej książce jest wiele o przyrodzie, gospodarce, religii, zabytkach, kościołach, mieszkańcach i ich zwyczajach, są dawne anegdoty i śmieszne sytuacje - mówi Lech Słodownik, autor publikacji
- W tej książce jest wiele o przyrodzie, gospodarce, religii, zabytkach, kościołach, mieszkańcach i ich zwyczajach, są dawne anegdoty i śmieszne sytuacje - mówi Lech Słodownik, autor publikacji (fot. Anna Dembińska, archiwum portEl.pl)

- Starałem się różne historie w mojej książce przedstawić żywo i ciepło, żeby zainteresować Czytelnika. By było w niej życie – mówi Lech Słodownik, autor publikacji „Dawne wsie pasłęckie i elbląskie”, do której materiał powstawał przez ponad 20 lat… Właśnie się ukazała.

Rafał Gruchalski: - Książka "Dawne wsie pasłęckie i elbląskie" to efekt ponad dwudziestu lat Pana poszukiwań w różnych archiwach, rozmów z ludźmi, przyjazdów do tych wszystkich opisywanych miejscowości. Jak się to wszystko zaczęło?

Lech Słodownik: - Zaczęło się od przełomu w moim życiu. W 1994 roku miałem ciężki wypadek samochodowy i gdy leżałem w szpitalu, zacząłem bilansować swoje życie. Pomyślałem, że gdybym odszedł z tego padołu, to nic by po mnie nie zostało. Wróciłem więc do swoich korzeni, czyli pracy historyka. Miałem trochę szczęścia, bo wówczas w Pasłęku był wydawany miesięcznik „Głos Pasłęka”, dosyć poczytny, dobrze redagowany. Zgłosiłem się tam na ochotnika, deklarując, że pro publico bono będę pisał co miesiąc artykuł. Wkrótce przedstawiałem tam co miesiąc kolejną wieś z regionu pasłęckiego, pisałem o jej lokacji, historii do 1945 roku. Z czasem rozszerzyłem informacje o poszczególnych miejscowościach także z czasu po 1945 roku, już "z polskiego okresu" ich istnienia. To był bardzo ważny okres dla tego obszaru, bo jednych stąd wypędzono, a drugich przypędzono. Losy tych ludzi, ich życie na tym terenie, były bardzo ciekawe. To były też bardzo ciekawe osoby. Docierałem do nich, przeprowadzałem z nimi rozmowy i wykorzystywałem to następnie w moich artykułach.

 

- Pan wychował się w Rychlikach, dokąd Pana rodzina przeniosła się po 1945 roku. Dzięki temu było Panu łatwiej wczuć się w te dzieje?

- To mi sporo ułatwiało, ponieważ moja rodzina rozproszyła się w kilku innych miejscowościach ówczesnego powiatu pasłęckiego. Mój ojciec po wojnie przemierzył ten obszar wzdłuż i wszerz: pieszo, motocyklem, rowerem, a nawet konno. Był znany, bo był komendantem posterunku w Rychlikach. Dużo mi opowiadał o tamtych czasach, miał styczność z Niemcami, którzy pozostali na tych terenach po wojnie, a niektórzy z nich opuścili je dopiero w latach 70, po porozumieniu Brandt - Gomułka. Osiedliło się tutaj po wojnie wielu mieszkańców, którzy mieli naprawdę ciekawe biografie – z Wołynia, Podola, Kongresówki czy z "centrali", jak się to kiedyś mówiło. Oczywiście są tutaj obecni Ukraińcy, Łemkowie osiedleni przymusowo w ramach Akcji "Wisła".

  Elbląg, Lech Słodownik: To była iście benedyktyńska praca
(fot. Lech Słodownik)

Gdy zacząłem to wszystko w „Głosie Pasłęka” uzupełniać o ten, dramatyczny niekiedy, okres powojenny, wzrosła poczytność i zainteresowanie. Publikowałem te artykuły, można powiedzieć umownie - biogramy wsi, do 2018 roku. W międzyczasie, w 2008 roku, Ośrodek Badań Naukowych im. Kętrzyńskiego w Olsztynie zwrócił się do mnie, by zaprezentować te wsie w "Leksykonie Warmii i Mazur". Przekazałem niezbędne materiały, ale opracowywanie tego leksykonu w skali województwa przeciągało się w nieskończoność i w końcu się nie udało tego pomysłu zrealizować.

Drugie podejście było w 2018 roku, kiedy przypadał jubileusz 200-lecia powstania powiatu pasłęckiego, ale wówczas też nie udało się znaleźć pieniędzy na moją książkę.

Myślałem, że moje ustalenia pozostaną już tylko w moim archiwum i w zarchiwizowanym "Głosie Pasłęka", ale na szczęście w 2020 roku pani Stanisława Pańczuk z Lokalnej Grupy Działania "Łączy nas Kanał Elbląski" pozyskała środki unijne i mobilizowała mnie, żeby tę książkę o wsiach pasłęckich koniecznie wydać, uzupełniając o kilkanaście wsi elbląskich. Dodatkowo patronat nad tą inicjatywą objęło Stowarzyszenie "Zicherka" z Kazimierzowa, którego prezesem jest pani Władysława Heidner. Dokonałem więc niezbędnego retuszu, aktualizacji i uzupełnień w odniesieniu do poszczególnych wsi i ich mieszkańców. Zaszły bowiem zmiany, wielu moich rozmówców już odeszło, nie istnieją niektóre budynki wcześniej opisywane, dlatego to wszystko w tej aktualizacji się znalazło.

 

 

- Każda miejscowość jest opisana, w każdym z opisów znajdziemy wiele ciekawostek. Czy jest jeszcze coś do odkrycia w historii tych miejscowości?

- Główne epizody z dziejów tych wsi są w mojej książce. To w sumie 126 miejscowości – 111 pasłęckich i 15 elbląskich, które musiałem dodać z uwagi na projekt unijny. Występują w historii tych miejscowości nie tylko osoby znane tu w, regionie, ale i w Polsce, a nawet w Europie i na świecie. Mamy więc Bismarcka i Gauleitera Ericha Kocha w Wysokiej, natomiast niedaleko Dymnika – rodzinę potomka admirała Nelsona, w Drulitach przed wojną mieszkała córka jednego z premierów Grecji. Kwitajny to oczywiście historia „czerwonej hrabiny” Marion von Doenhoff, Słobity to historia rodu von und zu Dohna i księcia Alexandra zu Dohna-Schlobitten oraz wiele innych. To także część historii znanych niemieckich rodów szlacheckich – np. von Kuenheim, von Perbandt, von der Groeben czy von Kanitz. Jeden z Kanitzów z Podągów był po I wojnie światowej ministrem w rządzie Republiki Weimarskiej.

W tej książce jest wiele o przyrodzie, gospodarce, religii, zabytkach, kościołach, mieszkańcach i ich zwyczajach, są dawne anegdoty i śmieszne sytuacje. Oczywiście są także epizody dotyczące Polaków na tych ziemiach przed 1945 r., np. w Zielonce Pasłęckiej czy w Rychlikach. Polaków, którzy jeszcze w XIX w. przybywali tutaj do prac sezonowych, zostawali na stałe i się asymilowali.

Starałem się te historie przedstawić żywo i ciepło, żeby zainteresować Czytelnika. By ta książka nie była sztywna i scholastyczna, ale by było w niej życie. Dlatego jest sporo wspomnień, osobistych relacji i uwag. Są też jakże tragiczne dni zdobywania tego obszaru przez Armię Czerwoną i eksterminacja niemieckich mieszkańców. Do wielu moich rozmówców dotarłem wręcz w ostatniej chwili, biologia niestety jest nieubłagana... Na przykład do pani, która miała 96 lat i mieszkała w Bronkach koło podpasłęckich Stegien czy do pana Dominika w Robitach, który miał prawie 100 lat i wspominał jak pracował "gdzieś tam u kurlandzkich baronów Aschembergów". Dzisiaj tych ludzi już niestety z nami nie ma, ale pamięć i ich opowieści żyją na łamach mojej książki.

 

- Gdzie książkę będzie można dostać?

- Pierwsza transza egzemplarzy autorskich rozeszła się błyskawicznie. Wczoraj wydałem ostatni. Drukarnia poinformowała mnie, że cały nakład będzie w piątek, 16 kwietnia w Elblągu. Książkę można będzie pozyskać u mnie, a przede wszystkim u pani Władysławy Heidner, która jest sołtysem Kazimierzowa i prezesuje Stowarzyszeniu "Zicherka".

Książka liczy 764 strony, jej grzbiet ma prawie 3,5 centymetra, a cały jej nakład waży 700 kilogramów! Jest dużo ciekawych i nieznanych zdjęć, są zdjęcia kolorowe, wycinki z map itd. Zrobiłem też indeks osobowy, bo chciałbym żeby dzieci, wnukowie i prawnukowie dawnych mieszkańców i powojennych pionierów szybko odnajdywali w mojej książce swoich przodków. Indeks opiewa na 4700 nazwisk. Do tego jest niezbędny wykaz literatury, na ogół tej mało znanej.

Można powiedzieć, że książka "Dawne wsie pasłęckie i elbląskie" jest II tomem realizowanej przeze mnie "rychlicko-pasłęcko-elbląskiej trylogii". Jej I tom to oczywiście monografia moich rodzinnych Rychlik, której ukazały się już dwa wydania (2010 i 2019), a III tom to gotowe już w manuskrypcie opracowanie "Spacerkiem po Elblągu" obejmujące artykuły historyczne, które w latach 2011-2018 publikowałem co tydzień w "Dzienniku Elbląskim". To była rzeczywiście benedyktyńska praca...

 

Uwaga konkurs! Zapraszamy Czytelników do odpowiedzi na pytania, przygotowane przez Lecha Słodownika. Nagrodą dla osoby, która jako pierwsza odpowie prawidłowo na wszystkie pytania, jest książka ""Dawne wsie pasłęckie i elbląskie". W przypadku, gdy nikomu się ta sztuka nie uda, nagrodę otrzyma osoba z największą liczbą prawidłowych odpowiedzi, nadesłanych do 20 kwietnia na adres konkurs@portEl.pl (w tytule maila prosimy wpisać "książka"). Jeśli osób z najwyższą liczbą prawidłowych odpowiedzi będzie więcej niż jedna, o przyznaniu nagrody decyduje czas przysłania odpowiedzi.

 

UWAGA! W treści maila należy także zawrzeć następującą formułę: "Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych na potrzeby konkursu". Administratorem danych osobowych jest Biuro Usług Informatycznych Softel.

 

A oto pytania:

 

1. W jakich wsiach (wymień dwie wsie) były kościoły, które nie dotrwały nawet do XIX w?

2. Dokończ zdanie: "Cicho jak w kościele w ……..".

3. Wymień wszystkie nazwy, które funkcjonowały w odniesieniu do nazwy wsi Warszewo.

4. W jakiej wsi d. powiatu pasłęckiego osiedlono w ramach Akcji "Wisła" najwięcej Łemków ?

5. W jakiej wsi urodził się "Pszczeli Ojciec Rehs"?

6. Na czym polegała wojna "królików" z "zającami"?

 

Powodzenia! Wyniki konkursu ogłosimy 21 kwietnia. 

 

1. W każdym konkursie bierze udział tylko jedno zgłoszenie wysłane z jednego adresu mailowego.
           2. Wysłanie więcej niż jednego zgłoszenia wyklucza uczestnika z udziału w konkursie
           3. Każde zgłoszenie powinno zawierać wskazany w konkursie tytuł wiadomości (hasło), odpowiedź (o ile jest wymagana) oraz dane osobowe uczestnika konkursu.
           4. Zgłoszenia wypełnione niepoprawnie nie będą rozpatrywane.
           5. W treści maila należy także zawrzeć następującą formułę: "Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych na potrzeby konkursu". Administratorem danych osobowych jest Biuro               Usług Informatycznych Softel.
           Przeczytaj cały regulamin konkursów portEl.pl


Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • I o takich osobach powinno się pisać. Brawo Portel. Takie osoby wnoszą wiele do kultury i życia Elbląga i okolic. Gdzie Wam do Pana Słodownika - wróble, wcisły i gelerty.
  • @Hju - Znasz biografie tego człowieka? No to wpisuj w Google i trzymaj się fotela.
  • Jestem pełen podziwu panie Lechu.
  • Ile cytatów tym razem wyłowią łowcy plagiatów?
  • HJU: Przeciez ten facet idealnie wpisuje sie w czerwony target POrtelu i wlodarzy tego miasta. Na facebooku pluje na polske i z zalem wspomina 8 lat nierzadow partii oszustow. To ta sama liga co wcisło.
  • Ci utrwalacze PRL w postaci funkcjonariusza służb Słodownika powinni być wyrzuceni na śmietnik historii a nie promowani w mediach. Ile osób skrzywdził swą działalnością "zawodową "ów pan to raczej powinno być tematem śledztwa dziennikarskiego. Żyje jeszcze kilku działaczy nauczycielskiej Solidarności, którzy mogliby opowiedzieć parę szczegółów z działalności oficera L. S. Niewielu przy życiu pozostaje również obywateli dawnego RFN, których również obrabiał towarzysko elbląski "historyk".
  • RobertKoliński Wpisałem, nic strasznego nie znalazłem. Bardzo natomiast ciekawym znaleziskiem jest biografia Marion Heddy Ilse von Dönhoff, czyli "czerwonej hrabiny"wspomnianej w artykule - postać niezwykle godna szerszego zainteresowania, pomijając już nawet jej szlachciursko-arystokratyczne korzonki:)⚡✊🚩 Hashtagi: #SocjalizmAwangardaPostepu, #rownosc, #lewica, #RiGCz
  • @Hju - Tata pana Słodownika "Był znany, bo był komendantem posterunku w Rychlikach. "Miły zwolenniku Populizmu i Socjotechniki, chyba koronkowy główkę ci zrył na zAment. Albo też czytanie takich długich i skomplikowanych tekstów nie jest pańską mocną stroną. .. co innego niż "wróble, wcisły i gelerty"to panowie Wilk Jerzy i Krasulski Leonard.
  • Panie Lechu, z całym szacunkiem - Hucułowie i akcja Wisła?! Gdzie Rzym, gdzie Krym?! Oczywiście pewnie i paru Mongołów stamtąd władza w swojej dobroci wywiozła na "Ziemie Odzyskane", ale Hucułowie to mniej więcej mieszkańcy dorzecza górnego Prutu i Czeremoszu. A to bardzo daleko od polskich Bieszczadów. Ich mieszkańcy to Bojkowie, którzy mają z Hucułami wiele wspólnego, ale to zupełnie inna grupa etniczna.
  • @RobertKoliński - Ale masz zryty dekel
  • Czy ta monografia obejmuje także Łęcze?
  • @RobertKoliński - Żałosny wpis czynownika jedynie słusznej linii. Co jeszcze można pomijać w biografiach ludzi, których ochrzczono przymiotnikiem czerwony ? Życie tej kobiety to ujmująca miłość do Prus Wschodnich wynikająca z jej urodzenia i stosunku szlachty pruskiej do miejsca zamieszkania. Proszę sobie przeczytać książkę "Nazwy, których nikt już nie wymienia"a nie wypisywać swoje kuriozalne androny.
Reklama