Czuję się świetnie chodząc do gorącego i tętniącego życiem fitness clubu gdzie na sali tacy jak ja wykuwają swoje ciało w pocie czoła. Później w zatłoczonej szatni rozmawiamy o diecie, ćwiczeniach postępie treningowym. Wzajemnie na siebie chuchamy asekurując się podczas nieizolowanych ćwiczeń. Podajemy sobie ręce witając się, klepiemy po plecach. Używamy tych samych hantli, sztangi, wyciągów. O używaniu środków odkażających nie ma mowy, bo tu się po prostu ćwiczy dla zdrowia. Dlaczego po wyjściu z siłowni i robieniu zakupów zmieniamy się w ludzi podporządkowanych dziwnym zarządzeniom. Wszyscy ćwiczący cieszą się bardzo dobrym zdrowiem, wykazują objawowy optymizm i pogodę ducha, wydzielają pozytywne fluidy. Wolę chodzić do parnej siłowni niż do klimatyzowanego sklepu, gdzie zasłanianie twarzy oznacza wstyd i przyznanie się do bezobjawowej choroby.