Miałam wypisz, wymaluj identyczna sytuację. Było to w 2010 roku. Niestety też trafiłam na buraków co tylko widzą prowizję z ilości wypisanych mandatów. Pisałam bodaj 3 odwołania, niestety mandat i tak musiałam zapłacić. Zwlekałam co prawda z rok z zapłata aż z 70zł (chyba) urosło do 120zł. Więc mogę tylko poradzić by nie tracić nerwów i papieru na tych buraków z komunikacji i zarządu. I pamiętaj, gdy Twój dług przekroczy 200zł nie dostaniesz kredytu, rat czego tam jeszcze przez 10 lat. ..
Ja to chyba jestem naprawdę jakimś "dziwakiem". Dlaczego tak myślę? Bo korzystam z komunikacji miejskiej od około. .. .. 50 lat. Tak, tak - od ok. 50 lat. I, proszę mi wierzyć - nigdy, naprawdę nigdy nie miałem problemów z kontrolerami, z jazdą "na gapę", z zakupieniem biletu w kiosku czy u kierowcy. Zawsze jakoś potrafiłem zaopatrzyć się w bilet lub w odliczone pieniążki na bilet. Zawsze bowiem miałem na względzie to ażeby nie sprawiać kierowcy - motorniczemu kłopotu z wydawaniem reszty i co za tym idzie nie powodować opóźnienia pojazdu komunikacji miejskiej. Dlatego kiedy jestem świadkiem zachowań tzw. (podobno normalnych) obywateli wobec kontrolerów czy wobec kierowców - motorniczych to po prostu dochodzę do przekonania, że niestety - nie wszyscy jesteśmy uczciwymi i spokojnymi obywatelami tego dziwnego dzikiego kraju.