Każdy z nas podchodził w życiu do wielu egzaminów. Od najmłodszych lat szkoła hartuje młodych ludzi - klasówki, testy, matura itd. Stres towarzyszy tym wydarzeniom raczej zawsze. Jednak jest taki egzamin, który generuje wyjątkowo dużą dawkę adrenaliny u każdego - to egzamin na prawo jazdy. I nie zawsze wszystko jest w nim jasne…
Egzamin państwowy składa się z dwóch części: teoretycznej i praktycznej. Ta pierwsza polega na rozwiązaniu testów i z reguły nie przysparza kandydatom na kierowców zbyt wiele trudności. Najgorsze przed nimi. Egzamin praktyczny to twarda selekcja. Pierwsze „sito” na placu manewrowym. Sprawdzanie stanu technicznego pojazdu, jazda po łuku, wzniesieniu i…. co bystrzejsi mogą się cieszyć, bo przed nimi najtrudniejszy ale i ostatni etap egzaminu, czyli popularnie zwana „jazda po mieście”. Jeśli osoba egzaminowana nie popełni jakiejś gafy na starcie (np. nie włączy świateł), to opuszcza WORD na co najmniej 40 minut „przejażdżki”, której się długo nie zapomina.
Zadań egzaminacyjnych jest naprawdę sporo. Trzeba się nastawić, że egzaminator będzie chciał sprawdzić jak najwięcej umiejętności przyszłego kierowcy. Manewr klasyczny: parkowanie. Nie ulega wątpliwości - trzeba to umieć. Jest kilka miejsc w mieście idealnych wręcz do pochwalenia się tą umiejętnością. Ulica Wojska Polskiego to prawdziwy poligon manewrowy. Codziennie setki razy parkują tam samochody nauki jazdy, jak też auta egzaminacyjne. Pole do popisu jest, bo parkować można i równolegle, i prostopadle. Właśnie tutaj wiele egzaminów się kończy.
Słusznie - jeśli egzaminowany nie radzi sobie z tym manewrem. Ale co powiedzą Państwo na taki przebieg zdarzeń, który miał miejsce na jednym z egzaminów: egzaminator wydaje polecenie zaparkowania prostopadle. Wskazuje dokładnie wolne miejsce pomiędzy dwoma samochodami. Osoba egzaminowana posłusznie wykonuje polecenie, prawidłowo wykonując manewr. Po zatrzymaniu się na miejscu parkingowym okazuje się, że odległość między sąsiednimi samochodami jest bardzo mała. Egzaminator pyta: „a jak ja teraz mam wysiąść z samochodu?” Osoba egzaminowana, szczerze zdziwiona pytaniem, tłumaczy, że zaparkowała zgodnie z poleceniem. Ale egzamin został przerwany. I oczywiście niezdany. Oprócz 112 zł mniej w portfelu za następny egzamin, można mieć poczucie dużego niesmaku. Takie sytuacje tworzą opinię, że zawsze jest sposób, żeby „oblać” kursanta….
Zadań egzaminacyjnych jest naprawdę sporo. Trzeba się nastawić, że egzaminator będzie chciał sprawdzić jak najwięcej umiejętności przyszłego kierowcy. Manewr klasyczny: parkowanie. Nie ulega wątpliwości - trzeba to umieć. Jest kilka miejsc w mieście idealnych wręcz do pochwalenia się tą umiejętnością. Ulica Wojska Polskiego to prawdziwy poligon manewrowy. Codziennie setki razy parkują tam samochody nauki jazdy, jak też auta egzaminacyjne. Pole do popisu jest, bo parkować można i równolegle, i prostopadle. Właśnie tutaj wiele egzaminów się kończy.
Słusznie - jeśli egzaminowany nie radzi sobie z tym manewrem. Ale co powiedzą Państwo na taki przebieg zdarzeń, który miał miejsce na jednym z egzaminów: egzaminator wydaje polecenie zaparkowania prostopadle. Wskazuje dokładnie wolne miejsce pomiędzy dwoma samochodami. Osoba egzaminowana posłusznie wykonuje polecenie, prawidłowo wykonując manewr. Po zatrzymaniu się na miejscu parkingowym okazuje się, że odległość między sąsiednimi samochodami jest bardzo mała. Egzaminator pyta: „a jak ja teraz mam wysiąść z samochodu?” Osoba egzaminowana, szczerze zdziwiona pytaniem, tłumaczy, że zaparkowała zgodnie z poleceniem. Ale egzamin został przerwany. I oczywiście niezdany. Oprócz 112 zł mniej w portfelu za następny egzamin, można mieć poczucie dużego niesmaku. Takie sytuacje tworzą opinię, że zawsze jest sposób, żeby „oblać” kursanta….
AN