I to wcale nie jest żart. Przy czerwonym szlaku stoi znak, który mówi jasno, że przy tej drodze obowiązuje zakaz ruchu w obu kierunkach, dla wszystkich, również i rowerzystów. Jednakże ci, którzy Bażantarnię odwiedzają wiedzą, że z zakazu nikt sobie nic nie robi.
Za złamanie tego zakazu można otrzymać nawet i 500 zł mandatu. Teoretycznie, bo praktycznie nikt takiego mandatu nie dostaje. Dowodem są setki elblążan na rowerach, którzy korzystają z tej trasy, zwłaszcza w weekendy. Wielu jeździ tak, że stanowi zagrożenie dla tych, którzy biegają albo spacerują i to właśnie te osoby, również teoretycznie, mogą domagać się, żeby dany rowerzysta teren opuścił – w końcu ogranicza go znak.
- Tu nie chodzi o to, żeby zakazać jazdy rowerem po Bażantarnii, a o to, żeby nie wjeżdżały tam samochody. Więc niech ten znak sobie stoi, ale trzeba przyznać, że jest nieprecyzyjny – mówi Marek Kamm, elbląski oficer rowerowy i dodaje, że rzeczywiście, kultura jazdy rowerzystów często pozostawia wiele do życzenia.
Teraz kwestia problematycznego oznakowania ma zostać rozwiązana. Jak zapewnia Zarząd Zieleni Miejskiej, który administruje Bażantarnią, do końca kwietnia pod znakiem umieszczona zostanie tabliczka "nie dotyczy rowerów oraz służb miejskich".
- Tu nie chodzi o to, żeby zakazać jazdy rowerem po Bażantarnii, a o to, żeby nie wjeżdżały tam samochody. Więc niech ten znak sobie stoi, ale trzeba przyznać, że jest nieprecyzyjny – mówi Marek Kamm, elbląski oficer rowerowy i dodaje, że rzeczywiście, kultura jazdy rowerzystów często pozostawia wiele do życzenia.
Teraz kwestia problematycznego oznakowania ma zostać rozwiązana. Jak zapewnia Zarząd Zieleni Miejskiej, który administruje Bażantarnią, do końca kwietnia pod znakiem umieszczona zostanie tabliczka "nie dotyczy rowerów oraz służb miejskich".
mw