Do tragicznego wypadku doszło w piątek (22 listopada) wieczorem na terenie jednej z firm przy ul. Stoczniowej. Mężczyzna wykonywał pracę przy wytaczarce, gdy nagle maszyna włączyła się i go zmiażdżyła. - To był makabryczny wypadek – przyznaje Eugeniusz Dąbrowski, szef Państwowej Inspekcji Pracy, która bada okoliczności zdarzenia.
- Ten rok zaczął się tragicznie – mówił w styczniu Eugeniusz Dąbrowski, gdy do dwóch śmiertelnych wypadków doszło w Elblągu i w Braniewie. Zginęli mężczyźni w wieku 56 i 60 lat, którzy podczas wykonywania prac budowlanych spadli z wysokości. W sumie w 2013 r. doszło do 16 ciężkich i śmiertelnych wypadków przy pracy (10 w Elblągu). To czarny bilans, bo dla porównania, w 2012 r. elbląska PIP odnotowała 5 ciężkich wypadków przy pracy, ale żaden nie był śmiertelny. Podobnie było w roku 2011 (10 ciężkich wypadków). Głównie były to upadki z wysokości.
W piątek (22 listopada) o godz. 22.45 do tragicznego wypadku na terenie jednej z firm przy ul. Stoczniowej.
- 42-letni mężczyzna pracował przy wytaczarce – mówi Eugeniusz Dąbrowski. - Dokładnie - poprawiał czy regulował obrabiany element metalowy, gdy z nieustalonych przyczyn maszyna włączyła się i zmiażdżyła go. To był makabryczny widok – przyznaje inspektor pracy. - Na miejscu przeprowadziliśmy oględziny, świadka wypadku nie udało się od razu przesłuchać, bo był w szoku. Dalsze czynności będziemy prowadzić więc dziś. Co było przyczyną zdarzenia na razie trudno powiedzieć – kontynuuje Eugeniusz Dąbrowski. - Może było to samowolne włączenie się maszyny, może została źle zaprogramowana?
Na miejsce wypadku przyjechał prokurator, który zlecił przeprowadzenie sekcji zwłok. Okoliczności tragicznego zdarzenia bada Państwowa Inspekcja Pracy.
- To w ogóle był "czarny tydzień" – zauważa Eugeniusz Dąbrowski. - W Gronowie Górnym, w zakładzie stolarskim maszyna odcięła pracownikowi palce, w Tolkmicku – na terenie budowy drogi mężczyzna został przygnieciony ciężkimi elementami, no i ten piątkowy wypadek w Elblągu.
Z doświadczenia inspektorów pracy wynika, że do wypadków przy pracy najczęściej dochodzi na skutek zaniedbań ze strony pracodawcy, ale i z powodu lekceważenia zasad BHP przez pracowników.
W piątek (22 listopada) o godz. 22.45 do tragicznego wypadku na terenie jednej z firm przy ul. Stoczniowej.
- 42-letni mężczyzna pracował przy wytaczarce – mówi Eugeniusz Dąbrowski. - Dokładnie - poprawiał czy regulował obrabiany element metalowy, gdy z nieustalonych przyczyn maszyna włączyła się i zmiażdżyła go. To był makabryczny widok – przyznaje inspektor pracy. - Na miejscu przeprowadziliśmy oględziny, świadka wypadku nie udało się od razu przesłuchać, bo był w szoku. Dalsze czynności będziemy prowadzić więc dziś. Co było przyczyną zdarzenia na razie trudno powiedzieć – kontynuuje Eugeniusz Dąbrowski. - Może było to samowolne włączenie się maszyny, może została źle zaprogramowana?
Na miejsce wypadku przyjechał prokurator, który zlecił przeprowadzenie sekcji zwłok. Okoliczności tragicznego zdarzenia bada Państwowa Inspekcja Pracy.
- To w ogóle był "czarny tydzień" – zauważa Eugeniusz Dąbrowski. - W Gronowie Górnym, w zakładzie stolarskim maszyna odcięła pracownikowi palce, w Tolkmicku – na terenie budowy drogi mężczyzna został przygnieciony ciężkimi elementami, no i ten piątkowy wypadek w Elblągu.
Z doświadczenia inspektorów pracy wynika, że do wypadków przy pracy najczęściej dochodzi na skutek zaniedbań ze strony pracodawcy, ale i z powodu lekceważenia zasad BHP przez pracowników.
A