U mnie na wsi, jeden Pan pracował w zakładzie pogrzebowym, pojechał gdzieś na inny koniec Polski po ciało zmarłego i z tym ciałem wrócił ale nie do zakładu tylko do domu, auto z zawartością stało na ulicy kilka dni, bo samochód się zepsuł. Rodzina zmarłego i pracownicy zakładu zaczęli szukać karawan i jego kierowcy... W końcu ?szczęśliwie? trafili na trop, ktôry prowadził pod jego dom... Pan (sąsiad) już w tej firmie nie pracuje a rodzina i zmarły zaznali spokoju...