Nocne awantury, kopanie w drzwi, wybijanie szyb, groźby i wołanie „Mariusz, ja cię kocham i chcę z tobą być!”. Od ponad pół roku 20-letnia Anna L. nachodzi swojego byłego chłopaka i jego matkę w domu. Ma zasądzony zakaz zbliżania się do ich posesji, ale uporczywie go łamie. Dziś (17 stycznia) miała się odbyć kolejna rozprawa. Oskarżona dziewczyna nie stawiła się jednak w sądzie.
Geneza konfliktu między 20-letnią Anną L. a jej 18-letnim partnerem miała swój początek wiosną zeszłego roku. 20-latka mieszkała wspólnie z chłopakiem w domu jego matki. Robiła mu awantury, sceny zazdrości i - jak sam określił - była niepoczytalna, więc z nią zerwał.
- Okazało się, że jest to dziewczyna zakłamana, nieszczera – mówiła matka Mariusza. – Oszukała nas, że ma mniej lat, że chodziła do szkoły średniej policyjnej, a ma tylko gimnazjum skończone, że rodzina nie utrzymuje z nią kontaktu. Po czterech miesiącach skończyło się wyrzuceniem jej z naszego domu przez policję, bo sama nie chciała wyjść. I od tamtej pory wszystko się zaczęło.
Anna L. przychodziła pod dom ukochanego, rzucała kamieniami i jabłkami w okna i wybijała przy tym szyby. Zakłócała także spokój jemu i jego matce. 18-latek wzywał policję i przytrzymywał dziewczynę do czasu przyjazdu radiowozu. Tylko w 2012 r. funkcjonariusze interweniowali wobec kobiety ponad 70 razy.
W ub.r. wobec 20-latki sąd wydał wyrok i zakazał jej zbliżać się do posesji chłopaka na odległość 100 metrów.
- Wobec młodej kobiety zastosowano warunkowe wstrzymanie kary na okres jednego roku, zakaz zbliżania się do mężczyzny oraz dozór prokuratorski - wyjaśniała sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
To jednak niczego nie zmieniło. Anna nadal zakłóca spokój Mariuszowi. Doszło to tego, że groziła nawet jego matce. Sprawa znowu trafiła do sądu. Na dzisiejszą (17 stycznia) rozprawę 20-latka nie stawiła się. Sędzia Maciej Rutkiewicz wyznaczył kolejny termin na luty, ale zapowiedział, że proces będzie toczył się za zamkniętymi drzwiami.
- Ze względu na ważny interes prywatny zarówno oskarżonej, jak i pokrzywdzonych – tłumaczył dziennikarzom.
Przed salą rozpraw na Mariusza i jego matkę czekali dziennikarze. Chłopak nie chciał wypowiadać się przed kamerami: - Nie chcę tego rozpamiętywać – mówił.
Ale koszmar rodziny chłopaka trwa.
- Wybijanie szyb, nocne awantury, walenie, kopanie w drzwi – wylicza matka Mariusza. – Groziła mi nożem, że zabije mnie i moją mamę, była napastliwa, wchodziła do domu. Dlaczego to robi? Na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć, nawet ona sama. I nadal przychodzi. Czuję dyskomfort totalny – dodała kobieta. – Wystarczy, że ktoś przejdzie koło domu, a ja myślę, że to ona i że zaraz będzie znowu rzucała czymś w okno. Nie jest mi do śmiechu.
To ślepa miłość pcha 20-latkę do takiego zachowania?
- Ja bym tego tak nie nazwała – mówiła matka chłopaka. – To raczej coś związanego z psychiką, bo jeśli chłopak mówi, że nie chce z nią być to dana osoba odchodzi. Ale psychiatrzy stwierdzili, że ona jest w pełni poczytalna więc domagamy się dla niej kary więzienia, by przestała nas nachodzić.
- Policja wywiązuje się ze swoich zadań, prokuratura również – podkreśliła kobieta. – Były wnioski składane do sądu o jej aresztowanie, ale zostały odrzucone. Teraz chcielibyśmy kary 3 lat więzienia.
Matka Mariusza wątpi jednak, czy 20-latka nawet po tak długim okresie odpuści i przestanie ich nachodzić.
- Trzeba chyba będzie zmienić miejsce zamieszkania – mówiła zrezygnowana kobieta.
- Okazało się, że jest to dziewczyna zakłamana, nieszczera – mówiła matka Mariusza. – Oszukała nas, że ma mniej lat, że chodziła do szkoły średniej policyjnej, a ma tylko gimnazjum skończone, że rodzina nie utrzymuje z nią kontaktu. Po czterech miesiącach skończyło się wyrzuceniem jej z naszego domu przez policję, bo sama nie chciała wyjść. I od tamtej pory wszystko się zaczęło.
Anna L. przychodziła pod dom ukochanego, rzucała kamieniami i jabłkami w okna i wybijała przy tym szyby. Zakłócała także spokój jemu i jego matce. 18-latek wzywał policję i przytrzymywał dziewczynę do czasu przyjazdu radiowozu. Tylko w 2012 r. funkcjonariusze interweniowali wobec kobiety ponad 70 razy.
W ub.r. wobec 20-latki sąd wydał wyrok i zakazał jej zbliżać się do posesji chłopaka na odległość 100 metrów.
- Wobec młodej kobiety zastosowano warunkowe wstrzymanie kary na okres jednego roku, zakaz zbliżania się do mężczyzny oraz dozór prokuratorski - wyjaśniała sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
To jednak niczego nie zmieniło. Anna nadal zakłóca spokój Mariuszowi. Doszło to tego, że groziła nawet jego matce. Sprawa znowu trafiła do sądu. Na dzisiejszą (17 stycznia) rozprawę 20-latka nie stawiła się. Sędzia Maciej Rutkiewicz wyznaczył kolejny termin na luty, ale zapowiedział, że proces będzie toczył się za zamkniętymi drzwiami.
- Ze względu na ważny interes prywatny zarówno oskarżonej, jak i pokrzywdzonych – tłumaczył dziennikarzom.
Przed salą rozpraw na Mariusza i jego matkę czekali dziennikarze. Chłopak nie chciał wypowiadać się przed kamerami: - Nie chcę tego rozpamiętywać – mówił.
Ale koszmar rodziny chłopaka trwa.
- Wybijanie szyb, nocne awantury, walenie, kopanie w drzwi – wylicza matka Mariusza. – Groziła mi nożem, że zabije mnie i moją mamę, była napastliwa, wchodziła do domu. Dlaczego to robi? Na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć, nawet ona sama. I nadal przychodzi. Czuję dyskomfort totalny – dodała kobieta. – Wystarczy, że ktoś przejdzie koło domu, a ja myślę, że to ona i że zaraz będzie znowu rzucała czymś w okno. Nie jest mi do śmiechu.
To ślepa miłość pcha 20-latkę do takiego zachowania?
- Ja bym tego tak nie nazwała – mówiła matka chłopaka. – To raczej coś związanego z psychiką, bo jeśli chłopak mówi, że nie chce z nią być to dana osoba odchodzi. Ale psychiatrzy stwierdzili, że ona jest w pełni poczytalna więc domagamy się dla niej kary więzienia, by przestała nas nachodzić.
- Policja wywiązuje się ze swoich zadań, prokuratura również – podkreśliła kobieta. – Były wnioski składane do sądu o jej aresztowanie, ale zostały odrzucone. Teraz chcielibyśmy kary 3 lat więzienia.
Matka Mariusza wątpi jednak, czy 20-latka nawet po tak długim okresie odpuści i przestanie ich nachodzić.
- Trzeba chyba będzie zmienić miejsce zamieszkania – mówiła zrezygnowana kobieta.
A