UWAGA!

Wszystko, co piękne jest, przemija...

 Elbląg, Grzegorz Turnau
Grzegorz Turnau (fot. AD)

O czułości do ptaków i kamieni, o wiośnie radosnej i o smutnej zimie, co grozi i mrozi, a w końcu o pięknie, które przemija, można było usłyszeć podczas wczorajszego (6 maja) koncertu Grzegorza Turnaua, który odbył się w sali kinowej CSE Światowid w ramach XV Festiwalu Sztuki Słowa „...Czy to jest kochanie?”. Zobacz zdjęcia z koncertu.

I choć poezja jest męcząca, jak śpiewa artysta w jednym z utworów, pozwoliła nam wczoraj zapomnieć o troskach naszej codzienności, uwolnić nas od dręczących potrzeb naszej „somy” i pokrzepić to, co w człowieku najważniejsze, a o czym często zapominamy, ducha.
       Koncert w wykonaniu artysty i jego zespołu stanowił istną ucztę dla naszego ducha. Było lirycznie, refleksyjnie, zabawnie i mniej poważnie. Grzegorz Turnau „zanucił” utwory zarówno ze swojego najnowszego albumu „Fabryka klamek”, lecz także te z dawnych lat, wciąż żywe, nieśmiertelne, niezapominane kawałki z wcześniejszych repertuarów. „Między ciszą, a ciszą”, „Wszystko co piękne”. Któż nie pamięta tych pieśni? Zabrzmiały również utwory anglojęzycznych wykonawców m. in. „She's always a woman to me” Billy’ego Joela. Aby na chwilę oderwać nas od rzeczy wzniosłych, artysta przeniósł nas w świat komutatorów przestrzenno czasowych, przepakowań i przestrojeń. „Z łezką” wspominał także „minione lata”
      
       „Gdy pani Zosia królowała za bufetem
       I ciut za mały poprawiała ciągle sweter
       Łaskawym okiem spoglądając na poetę
       Który po secie zauważył w niej kobietę
      
       Koncert uświetnił śpiew Doroty Miśkiewicz, której partie solowe można usłyszeć na ostatniej płycie Grzegorza Turnaua „Fabryka klamek”.
       Mimo, że w rytm słów pieśni, którą nucił artysta, wszystko, co piękne jest, przemija, piękno, które niosą ze sobą piosenki Grzegorza Turnaua, zostawiły w nas trwały ślad. Przemijamy, każdy dzień nieuchronnie zbliża nas do śmierci:
      
       „czas wszelką młodość w końcu z powabu odziera,
       złośliwie żłobi bruzdy w najpiękniejszej twarzy,
       najrzadszy skarb natury z ochotą pożera
       aż wszystko wokół zetnie najsroższy z kosiarzy”
      
       Nadzieję nam dać może poezja, która pozostanie, jak nas już nie będzie:
      
       „i wbrew zagładzie tylko mój wiersz ma nadzieję
       że w nim twa chwała będzie jaśnieć jak jaśnieje”
      
       Po wyśmienitym koncercie przebijając się przez tłumy fanów Grzegorza Turnaua udało się mi namówić go na chwilę rozmowy:
      
       Dominika Kiejdo: Występuje Pan na scenie od wielu już lat. Jaki jest dziś Grzegorz Turnau? Jak zmienił się Pan przez te wszystkie lata? Jak zmieniała się Pana muzyka?
       Grzegorz Turnau: Fakt, że to wszystko trwało długo i możemy sobie to ustawiać w różnych kategoriach. Decydujemy się na jakiś rodzaj działalności. Podejrzewam, że mógłbym się teraz zdecydować na inną pracę, ale ta fala mnie niesie cały czas. Debiut mój jako piosenkarza, nazwijmy to bardzo odważnie, nastąpił w młodym wieku, był to rok 1984. Byłem wtedy w liceum. Teraz jestem bardziej świadomy tego zajęcia. Nie wiem, czy jestem lepszy czy gorszy. Czy się mnie lepiej słucha czy gorzej. Robię to, co robię. W międzyczasie zdobyłem też inny zawód: stałem się kompozytorem muzyki teatralnej. Mam na swoim koncie kilkadziesiąt sztuk teatralnych, które ilustrowałem swoimi nutami. Nie tylko więc koncerty z piosenkami są głównym nurtem mojej pracy. Czy się zmieniłem? Na pewno się zmieniłem. Wszyscy się zmieniamy. Jest taka stara anegdota o premierze Cyrankiewiczu. Premier na pytanie, dlaczego w Polsce premier się nie zmienia, odpowiedział: „Jak to, ja się nie zmieniam?” Ja też się zmieniam.
      
       DK: Czy czuje się Pan spełniony jako artysta?
       Najchętniej uchyliłbym to pytanie, ponieważ to zbyt szerokie pojęcie. Czy chodzi tu o życie, o szczęście, przyjemność, o wiarę w jakieś mistyczne sprawy, o melancholię, o bliskich? Gdybym odpowiedział na to pytanie twierdząco, to trzeba by było skończyć rozmowę. A gdy odpowiedziałbym nie, to otwieram jakiś ponury kanał, źródło refleksji, które niekoniecznie jest interesujące.
      
       DK: Skąd czerpie Pan pomysły do swoich utworów? Czy pisze Pan w smutku, czy raczej w euforii? Skąd czerpie Pan swoje inspiracje? Korzysta pan ze swoich czy raczej cudzych doświadczeń? Jak przebiega proces tworzenia?
       Ja po prostu bardzo lubię to, co robię. Bardzo lubię układać słowa, dopasowywać je do mojego nastroju, do moich pomysłów muzycznych, do harmonii. W matematyczny sposób składać to razem w jakiś wzór. Skąd czerpię inspirację? Z znikąd. Po prostu to robię. Teraz jest to dla mnie zawód. Gdy zaczynałem tworzyć dwadzieścia pięć, sześć, osiem lat temu, traktowałem to wtedy tylko i wyłącznie jako fontannę wyobraźni. Dzisiaj jest to już zawód i muszę mieć do tego stosunek rzemieślniczy, porządny, żeby te piosenki były dobrze zrobione. A o tym, czy one są dobrze czy źle zrobione, decyduje już słuchacz, nikt inny. Inspiracja pochodzi więc z głowy.
      

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama