Pochodzi z Trójmiasta, a do Elbląga przyjechała za miłością. W domu gra pierwsze skrzypce, ale wtórują jej wiolonczele, trąbka i saksofon. Uczy i koncertuje, a wolnych chwilach komponuje... kulinarnie. Jej specjalnością są potrawy kuchni polskiej, choć lubi też eksperymentować. W ramach cyklu rozmów z muzykami EOK, dziś Katarzyna Przyborowska.
- Przyjechała Pani z Gdańska do Elbląga. Dziś standardem jest raczej transfer w drugą stronę.
- Właściwie z Rumi. Na studiach poznałam męża, który jest z Elbląga więc przyjechałam tu za miłością. I znalazłam swoje miejsce.
- W Elbląskiej Orkiestrze Kameralnej?
- Nie od razu. Najpierw zaczęłam uczyć gry na skrzypcach w elbląskiej szkole muzycznej. Później pojawiła się fantastyczna wiadomość, że powstaje orkiestra. Że będzie nasza, stworzona tu na miejscu z myślą o muzykach, którzy kończą szkołę, są świetni i szukają pracy. Nie muszą wyjeżdżać ze swojego miasta, mogą pokazywać, że tu też jest kultura i to na dobrym poziomie.
- Skrzypce to pierwszy wybór?
- Tak. Skrzypce są bardzo wymagające. Trzeba im poświęcić godziny żmudnych ćwiczeń. Uczą pokory, a z grą jest jak ze sportem - jeśli ktoś nie ćwiczy to nie istnieje. Zawsze interesowały mnie różne rzeczy więc postawiłam nie tylko na skrzypce, bo trochę i na fortepian, na dyrygowanie, umuzykalnianie, stąd dyplomy dwóch wydziałów Akademii Muzycznej. Ale cieszę się, że gram na skrzypcach, bo gdyby nie to, nie grałabym w orkiestrze (śmiech).
- Orkiestrze niewielkiej, w której każdy dźwięk jest niezwykle ważny. Nic się nie ukryje.
- Jesteśmy orkiestrą kameralną, jest nas mało i błąd kogokolwiek natychmiast ma odbicie w rzeczywistości. Jest to więc odpowiedzialne zajęcie. Sami się pilnujemy i o siebie dbamy, bo poprzeczka jest ustawiona bardzo wysoko.
- Praca w EOK daje muzykom możliwość spotkania się z wybitnymi artystami.
- To fantastyczne doświadczenie. Mamy możliwość bardzo bliskiego kontaktu z wybitnymi muzykami – i na próbie, i na koncercie, (który jest produktem finalnym dla publiczności, ale my go tworzymy) bez tego. Ostatnio graliśmy z Robym Lakatosem. To nieprawdopodobne być tak blisko takiego geniuszu. Mnóstwo znakomitych muzyków z nami koncertuje, i Jerzy Maksymiuk, i maestro Marek Moś. Takie spotkania człowieka ubogacają i podnoszą na duchu, bo po godzinach żmudnych ćwiczeń widać, że było warto. Praca bywa czasem męcząca, ale ten trud się opłaca i jest niesamowita frajda.
- Przy jakiej muzyce Pani odpoczywa po godzinach – i w szkole, i w orkiestrze - wsłuchiwania się w repertuar klasyczny?
- Jeżdżąc samochodem do pracy lubię słuchać radia. Lżejszej muzyki, łatwo wpadającej w ucho. Jednak głównie słucham muzyki poważnej.
- A jak spędza Pani wolny czas?
- Z rodziną, z moimi wspaniałymi dziećmi (śmiech), urządzając nowy dom i ogród z pięknym widokiem na jezioro Druzno.
- Wspólnie muzykujecie?
- Możemy grać koncerty familijne (śmiech). Mąż jest wiolonczelistą, 7-letnia córka Małgosia również. Grają także synowie. 16-letni Jakub na saksofonie, a 11-letni Jaś na trąbce.
- Ma pani inne, pozamuzyczne pasje?
- Uwielbiam gotowanie. Przyrządzam sprawdzone dania, głównie kuchni polskiej, ale eksperymentować też lubię, na przykład z azjatyckimi smakami. Rodzina jest zachwycona.
Patronem medialnym Elbląskiej Orkiestry Kameralnej jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl