Robert Karaś, elbląski triathlonista, mistrz Polski w tej dyscyplinie sportu, przygotowuje się do kolejnego sezonu startów... na Majorce. To kolejny etap do spełnienia swojego największego marzenia – startu w najsłynniejszych zawodach Ironman na Hawajach.
- Na wspólne treningi zaprosił mnie Kacper Adam, aktualny mistrz Polski na dystansie 1/2 Ironman. Trenujemy na Majorce, która jest rajem dla kolarzy czy triathlonistów. Charakterystyczne dla tej wyspy są setki kilometrów tras. Mamy przekrój przez tereny płaskie, górzyste jak i wysokie góry. Cieszę się że mogę trenować razem z Kacprem – jest to miła odmiana od codziennych samotnie pokonywanych kilometrów na treningach w Elblągu. Razem mocniej mobilizujemy się do cięższej pracy, wymieniamy doświadczenia. Poza tym Kacper jest znakomitym kolarzem, wiele mogę się od niego nauczyć.
- Jak wyglądają treningi?
- Trenuję zazwyczaj trzy razy dziennie, ale dwa razy w tygodniu mamy po cztery treningi. Pływanie realizuję z grupą hiszpańskich pływaków pod okiem trenera Marcello, który był utytułowanym zawodnikiem. Nie przypuszczałem, że mogę aż tak poprawić pływanie. Trafiłem na mocną grupę, więc trener nas nie oszczędza. Są wśród nas nie tylko pływacy, ale również triathloniści np. z Meksyku. Jeśli chodzi o rower, to zdarza się że możemy podczepić się pod jakąś grupę kolarską. Udało się zrealizować kilka treningów z najlepszymi polskimi kolarzami. Do tego dochodzą treningi biegowe oraz gimnastyka siłowo-wytrzymałościowa. Plan treningowy przygotowuje i przesyła mi co tydzień mój trener Marcin Florek.
Jeszcze nigdy tak mocno nie trenowałem. Mięśnie czasem odmawiają posłuszeństwa, ale jednak jakaś wewnętrzna siła nie pozwala mi się poddać i dzięki temu przełamuję kolejne granice. Postawiłem sobie konkretne cele w tym sezonie i chcę je zrealizować.
- Jakie to cele?
- W tym sezonie mam zaplanowanych kilka startów kontrolnych, żeby się przetrzeć. A potem czekają mnie mistrzostwa Polski na dystansie 1/2 Ironmana w Sierakowie, które odbędą się w tym roku bardzo wcześnie, bo już pod koniec maja. Drugi bardzo ważny dla mnie start to zawody z cyklu Ironman (3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze, 42 km biegu) w Danii, gdzie chcę powalczyć o kwalifikacje na mistrzostwa świata na Hawajach.
Dwa lata temu już startowałem w Danii. Szło znakomicie i byłem o włos od zdobycia przepustki na zawody na Hawajach. Jednak 20 km przed metą nagła kontuzja wyeliminowała mnie z dalszej rywalizacji. Dlatego można powiedzieć, że jadę tam wyrównać rachunki. Mam nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie zgodnie z planem. Żeby wystartować na Hawajach, trzeba zdobyć najpierw tzw. ”slota” - przepustkę, którą można wywalczyć tylko na zawodach z federacji Ironman. W mojej grupie wiekowej 25-29 lat jest przyznany jeden lub dwa takie sloty, więc żeby spełnić swoje marzenia, muszę być przynajmniej w pierwszej dwójce na zawodach w Danii.
Niestety, w tym roku nie będę mógł bronić tytułu mistrza Polski na dystansie Ironman, ponieważ zawody w Kopenhadze odbywają się dokładnie w tym samym czasie, co mistrzostwa Polski w Bydgoszczy.
- Takie przygotowania zapewne sporo kosztują. Udało się panu znaleźć sponsorów?
- Chcąc ścigać się z najlepszymi, potrzebuję dobrego sprzętu, a ten niestety tani nie jest. Dużo kosztują mnie również wszystkie starty i wyjazdy na zawody. Samo wpisowe na zawody z cyklu Ironman to ok. 2500 zł. Warto dodać, że na takie zawody trzeba zapisać się rok wcześniej, a wolne miejsca znikają w ciągu kilku minut. Wszystkie koszty pokrywam sam i z pomocą rodziny.
Niestety obecnie nie mam żadnego stałego sponsora, który byłby w stanie opłacać mi startowe za zawody czy zgrupowania za granicą. Po mistrzostwach Polski udało mi się za to pozyskać firmę, który zaopatruje mnie w odżywki, więc o żywienie podczas treningów dzięki Tomkowi Michalakowi nie muszę się już martwić. Cały wyjazd na obóz do Hiszpanii do ostatniej chwili stał pod znakiem zapytania, ale udało się dzięki pomocy znajomych, przyjaciół i jednej z elbląskich firm. Szczególnie dziękuję pani Marii Koseckiej.
- Kiedy wraca pan do Polski? Do pracy w straży pożarnej w Nowym Dworze Gdańskim?
- Do Polski wracam w marcu, wtedy też wracam do pracy. W tej chwili przebywam na urlopie. Dużo zawdzięczam komendantowi oraz moim dowódcom, którzy są wyrozumiali, wspierają mój rozwój i chłopakom, którzy trzymają za mnie mocno kciuki.
***
Robert Karaś jest jednym z bohaterów kalendarza triathlonowego na 2015 rok. Jego zdjęcie ozdabia grudzień. Dla naszych Czytelników mamy jeden egzemplarz kalendarza do wygrania w konkursie portEl.pl. Zapraszamy do udziału.