Referendum, które odbędzie się 6 września, ma pomóc poznać wolę narodu dotyczącą trzech kwestii – sposobu finansowania partii politycznych, rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika i wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych. Zwłaszcza ta ostatnia elektryzuje nie tylko społeczeństwo, ale i partie polityczne. Wśród nich jest Sojusz Lewicy Demokratycznej, który JOW-om mówi zdecydowane "nie".
Billboardy w przestrzeni miejskiej, żółto- czarne ulotki ze znakiem "Stop JOW" i konferencje prasowe, zarówno te na szczeblu krajowym, jak i lokalnym – tak wygląda początek kampanii, której autorem jest Sojusz Lewicy Demokratycznej. Ma ona namówić Polaków, w tym i elblążan, do tego, by zastanowili się nad tym, czy ustrój warto zmieniać.
- To referendum było zarządzone ze strachu przed możliwością przegranej w drugiej turze wyborów – tak stwierdził dziś (19 sierpnia) Władysław Mańkut, szef struktur SLD na Warmii i Mazurach. - Konstytucja gwarantuje każdemu z nas, społeczeństwu, możliwość wypowiedzenia się w sprawach istotnych w referendum. Myślę, że pytanie o JOW-y jest jednym z pytań, które ma w swojej treści pytanie o kwestie ustrojowe. Czy społeczeństwo będzie miało swoją pełną reprezentację w parlamencie czy ograniczoną? Czy tylko niektórzy będą mieli wpływ na to, co się będzie działo w Polsce? Czy będzie można kupić ten mandat czy nie? Jeżeli będzie 460 okręgów wyborczych, czyli w każdym powiecie będzie to jeden mandat sejmowy, to być może będzie to oligarchizacja życia podobna jak na Ukrainie czy w Federacji Rosyjskiej. To tam ci, którzy mają duże pieniądze mogą kupić sobie mandat po to, by bronić własnych interesów.
Władysław Mańkut dodał również, że w kraju o dużej tradycji parlamentarnej, jakim jest Anglia, po ostatnich wyborach, gdzie duża część społeczeństwa, szczególnie ze Szkocji, nie ma swoich reprezentantów, podejmuje się działania, by odejść od JOW-ów.
Dodał również, że właściwie nie wiadomo co z tym referendum zrobić, bo odwołać już głupio, a więcej pytań zadać się nie da. A "fundowanie tego typu propozycji jest wyłącznie działaniem politycznym i wynikającym ze strachu przed przegranymi wyborami". Dlatego...
- Chcę zaproponować mieszkańcom, by się dogłębnie zastanowili, czy to referendum rzeczywiście nas dotyczy – mówił szef SLD na Warmii i Mazurach.
- To referendum było zarządzone ze strachu przed możliwością przegranej w drugiej turze wyborów – tak stwierdził dziś (19 sierpnia) Władysław Mańkut, szef struktur SLD na Warmii i Mazurach. - Konstytucja gwarantuje każdemu z nas, społeczeństwu, możliwość wypowiedzenia się w sprawach istotnych w referendum. Myślę, że pytanie o JOW-y jest jednym z pytań, które ma w swojej treści pytanie o kwestie ustrojowe. Czy społeczeństwo będzie miało swoją pełną reprezentację w parlamencie czy ograniczoną? Czy tylko niektórzy będą mieli wpływ na to, co się będzie działo w Polsce? Czy będzie można kupić ten mandat czy nie? Jeżeli będzie 460 okręgów wyborczych, czyli w każdym powiecie będzie to jeden mandat sejmowy, to być może będzie to oligarchizacja życia podobna jak na Ukrainie czy w Federacji Rosyjskiej. To tam ci, którzy mają duże pieniądze mogą kupić sobie mandat po to, by bronić własnych interesów.
Władysław Mańkut dodał również, że w kraju o dużej tradycji parlamentarnej, jakim jest Anglia, po ostatnich wyborach, gdzie duża część społeczeństwa, szczególnie ze Szkocji, nie ma swoich reprezentantów, podejmuje się działania, by odejść od JOW-ów.
Dodał również, że właściwie nie wiadomo co z tym referendum zrobić, bo odwołać już głupio, a więcej pytań zadać się nie da. A "fundowanie tego typu propozycji jest wyłącznie działaniem politycznym i wynikającym ze strachu przed przegranymi wyborami". Dlatego...
- Chcę zaproponować mieszkańcom, by się dogłębnie zastanowili, czy to referendum rzeczywiście nas dotyczy – mówił szef SLD na Warmii i Mazurach.
mw