
Nadal nie wiadomo, kto za trzy lata będzie dostarczał ciepło do elbląskich mieszkań. Negocjacje w sprawie nowej umowy między EPEC a Energą Kogeneracja zostały po sześciu spotkaniach zawieszone, bo w kilku ważnych sprawach obie spółki nie mogą się porozumieć. Energa postawiła ultimatum: jeśli do końca kwietnia 2017 roku umowa nie zostanie podpisana, elektrociepłownia... nie może zagwarantować dostaw ciepła po 30 czerwca 2020 roku. A to oznacza wielki problem dla Elbląga.
Obecnie Energa Kogeneracja dostarcza ciepło do ponad 80 procent elbląskich mieszkań podłączonych do miejskiej sieci, resztę zapewnia EPEC. Instalacja Energi, czyli kotły węglowe z lat 50., nie spełnia wymogów nowych przepisów, które wejdą w życie w 2020 roku, dlatego musi być ona zmodernizowana, by mogła nadal produkować ciepło. Co to oznacza dla Elbląga? Albo miasto podpisze nową umowę z Energą Kogeneracją na dostawę ciepła, albo wybuduje swoją ciepłownię, albo znajdzie innego dostawcę, który wybuduje własne źródło. W przeciwnym razie za trzy lata w trakcie zimy kaloryfery w elbląskich mieszkaniach będą lodowate.
I tu jest pies pogrzebany.
Energa swoje, miasto i EPEC swoje
Energa Kogeneracja w zamian za modernizację swojej instalacji, oczekuje, że miasto podpisze umowę na dostawę ciepła na 17 lat, z gwarancją zakup mocy zamówionej nie mniejszej niż 140 megawatów, proponuje też wysokie kary umowne, jeśli EPEC lub inny podmiot związany z miastem rozpocznie budowę własnego źródła. Miasto, stuprocentowy właściciel EPEC, nie chce się na kary umowne zgodzić, poza tym oczekuje, że Energa stworzy algorytm, który zagwarantuje, że nie będzie mogła dowolnie kształtować cen, zatwierdzanych przez Urząd Regulacji Energetyki. Zastrzeżenia obu stron zostały ujęte w protokole rozbieżności, który został dołączony do projektu umowy. I na tym negocjacje pomiędzy spółkami – po sześciu spotkaniach - się zakończyły. Dzisiaj o ich przebiegu poinformował radnych z komisji gospodarczej Krzysztof Krasowski, prezes EPEC.
- Rozpatrywaliśmy różne warianty dotyczące dostaw ciepła. Budowę nowej własnej ciepłowni olejowo-gazowej lub olejowo-gazowej z blokiem biomasowym, samego bloku biomasowego, który zasiliłby obecną kotłownię przy Dojazdowej i negocjacje z Energą-Kogeneracją – mówił prezes Krasowski.
W zależności od wariantu, koszt budowy nowej ciepłowni przez EPEC waha się zdaniem prezesa Krasowskiego od 90 do 120 milionów złotych, a nowa inwestycja spowoduje wzrost cen dla odbiorców. Na dodatek zdolność kredytowa EPEC to około 40-50 milionów złotych, środki własne około 12 mln zł, na resztę trzeba będzie więc pozyskać pieniądze z innych źródeł. Nie będzie też wówczas środków na modernizację sieci.
- Rozsądnie jest więc przeprowadzić dialog techniczny z innymi firmami, które zjadły sobie zęby na takich inwestycjach, by przekonać się, czy możemy w obecnych warunkach uzyskać lepszą propozycję niż oferta Energi Kogeneracji. I następnie podjąć decyzję, czy idziemy w przetarg na budowę nowej ciepłowni czy pozostajemy przy umowie z Energą. Ale to już decyzja właściciela, czyli samorządu – tłumaczył Krzysztof Krasowski.
- Pozostaje nam w takim razie skapitulować, mówiąc pół żartem, pół serio – reagował radny Ryszard Klim. - Nie zostaliśmy przygotowani do podjęcia decyzji, pana prezentacją odstraszyliśmy ewentualnych inwestorów. Mówimy im, nie przychodźcie, bo to się nie opłaca – mówił do prezesa EPEC. - Jesteśmy przeczuleni na tym punkcie, bo już się sparzyliśmy na Enerdze-Kogeneracja, która w 2013, 2014 i 2015 podnosiła ceny odpowiednio o 10, 9, 6 procent, co przyczyniło się do łupienia mieszkańców.
- Z naszego punktu widzenia istotnym elementem całego procesu jest ochroną inwestycji, którą musimy ponieść – mówił do radnych w imieniu Energi Kogeneracja Ryszard Janoś, radca prawny firmy. - Nikt normalny nie zainwestuje kwoty 120-140 milionów złotych [tyle ma kosztować modernizacji elektrociepłowni Energi – red.] mając świadomość, że miasto zdecyduje się w ciągu paru lat na inne rozwiązania. Dlatego chcemy, by umowa była na 17 lat, by były kary umowne jako zabezpieczenie. Formą ustępstwa z naszej strony jest zastosowanie cen benchmarketingowych, czyli referencyjnych, a nie kosztowych, więc finalnie cena będzie niższa dla odbiorcy końcowego. Przykre jest to, że państwo nasz punkt widzenia traktujecie jako szantaż.
Kłótnia o algorytm
Nikt jednak nie jest w stanie przewidzieć, ile ta cena wyniesie. Stąd wiele wątpliwości zgłaszanych na posiedzeniu komisji przez radnych i wiceprezydenta Janusza Nowaka. - Gdy byłem wiceprezydentem, próbowałem interweniować w sprawie waszych cen w Urzędzie Regulacji Energetyki. URE stwierdziło, że nie jestem uprawniony, więc to co ustali, jest święte. A potem jest tak, że to zarządcy windykują należności od mieszkańców za ciepło, nie EPEC czy Kogeneracja. Sądzę, że możecie stworzyć algorytm, lepszy lub gorszy, określający poziom cen na przestrzeni lat. Od dwudziestu lat o tym rozmawiamy – mówił na komisji radny Janusz Hajdukowski.
- Całkowicie się zgadzam, ta umowa jest dość jednostronna. Zawiera zapis, że jeżeli w ciągu trzech lat Kogeneracja nie będzie miała zysków ze sprzedaży ciepła w Elblągu, to może podnieść ceny. Dlatego oczekujemy algorytmu i będziemy to w dalszym ciągu negocjować – dodał wiceprezydent Janusz Nowak.
- Najprawdopodobniej stworzenie algorytmu spowoduje, że cena będzie wyższa – odpowiedział radca prawny Energi Kogeneracji. - Decyzje w sprawie algorytmu musi podjąć zarząd. Na dzisiaj mamy pewność, że jesteśmy w stanie sfinansować tę inwestycję. Jeśli cały proces przeciągnie się w czasie, to może się okazać, że priorytety spółki się zmienią – przestrzegał Ryszard Janoś.
Po trwającej blisko godzinę dyskusji przewodniczący komisji gospodarczej Janusz Hajdukowski zdecydował, że za miesiąc odbędzie się kolejne spotkanie w tej sprawie. To jest czas dla obu stron na dodatkowe negocjacje.
I tu jest pies pogrzebany.
Energa swoje, miasto i EPEC swoje
Energa Kogeneracja w zamian za modernizację swojej instalacji, oczekuje, że miasto podpisze umowę na dostawę ciepła na 17 lat, z gwarancją zakup mocy zamówionej nie mniejszej niż 140 megawatów, proponuje też wysokie kary umowne, jeśli EPEC lub inny podmiot związany z miastem rozpocznie budowę własnego źródła. Miasto, stuprocentowy właściciel EPEC, nie chce się na kary umowne zgodzić, poza tym oczekuje, że Energa stworzy algorytm, który zagwarantuje, że nie będzie mogła dowolnie kształtować cen, zatwierdzanych przez Urząd Regulacji Energetyki. Zastrzeżenia obu stron zostały ujęte w protokole rozbieżności, który został dołączony do projektu umowy. I na tym negocjacje pomiędzy spółkami – po sześciu spotkaniach - się zakończyły. Dzisiaj o ich przebiegu poinformował radnych z komisji gospodarczej Krzysztof Krasowski, prezes EPEC.
- Rozpatrywaliśmy różne warianty dotyczące dostaw ciepła. Budowę nowej własnej ciepłowni olejowo-gazowej lub olejowo-gazowej z blokiem biomasowym, samego bloku biomasowego, który zasiliłby obecną kotłownię przy Dojazdowej i negocjacje z Energą-Kogeneracją – mówił prezes Krasowski.
W zależności od wariantu, koszt budowy nowej ciepłowni przez EPEC waha się zdaniem prezesa Krasowskiego od 90 do 120 milionów złotych, a nowa inwestycja spowoduje wzrost cen dla odbiorców. Na dodatek zdolność kredytowa EPEC to około 40-50 milionów złotych, środki własne około 12 mln zł, na resztę trzeba będzie więc pozyskać pieniądze z innych źródeł. Nie będzie też wówczas środków na modernizację sieci.
- Rozsądnie jest więc przeprowadzić dialog techniczny z innymi firmami, które zjadły sobie zęby na takich inwestycjach, by przekonać się, czy możemy w obecnych warunkach uzyskać lepszą propozycję niż oferta Energi Kogeneracji. I następnie podjąć decyzję, czy idziemy w przetarg na budowę nowej ciepłowni czy pozostajemy przy umowie z Energą. Ale to już decyzja właściciela, czyli samorządu – tłumaczył Krzysztof Krasowski.
- Pozostaje nam w takim razie skapitulować, mówiąc pół żartem, pół serio – reagował radny Ryszard Klim. - Nie zostaliśmy przygotowani do podjęcia decyzji, pana prezentacją odstraszyliśmy ewentualnych inwestorów. Mówimy im, nie przychodźcie, bo to się nie opłaca – mówił do prezesa EPEC. - Jesteśmy przeczuleni na tym punkcie, bo już się sparzyliśmy na Enerdze-Kogeneracja, która w 2013, 2014 i 2015 podnosiła ceny odpowiednio o 10, 9, 6 procent, co przyczyniło się do łupienia mieszkańców.
- Z naszego punktu widzenia istotnym elementem całego procesu jest ochroną inwestycji, którą musimy ponieść – mówił do radnych w imieniu Energi Kogeneracja Ryszard Janoś, radca prawny firmy. - Nikt normalny nie zainwestuje kwoty 120-140 milionów złotych [tyle ma kosztować modernizacji elektrociepłowni Energi – red.] mając świadomość, że miasto zdecyduje się w ciągu paru lat na inne rozwiązania. Dlatego chcemy, by umowa była na 17 lat, by były kary umowne jako zabezpieczenie. Formą ustępstwa z naszej strony jest zastosowanie cen benchmarketingowych, czyli referencyjnych, a nie kosztowych, więc finalnie cena będzie niższa dla odbiorcy końcowego. Przykre jest to, że państwo nasz punkt widzenia traktujecie jako szantaż.
Kłótnia o algorytm
Nikt jednak nie jest w stanie przewidzieć, ile ta cena wyniesie. Stąd wiele wątpliwości zgłaszanych na posiedzeniu komisji przez radnych i wiceprezydenta Janusza Nowaka. - Gdy byłem wiceprezydentem, próbowałem interweniować w sprawie waszych cen w Urzędzie Regulacji Energetyki. URE stwierdziło, że nie jestem uprawniony, więc to co ustali, jest święte. A potem jest tak, że to zarządcy windykują należności od mieszkańców za ciepło, nie EPEC czy Kogeneracja. Sądzę, że możecie stworzyć algorytm, lepszy lub gorszy, określający poziom cen na przestrzeni lat. Od dwudziestu lat o tym rozmawiamy – mówił na komisji radny Janusz Hajdukowski.
- Całkowicie się zgadzam, ta umowa jest dość jednostronna. Zawiera zapis, że jeżeli w ciągu trzech lat Kogeneracja nie będzie miała zysków ze sprzedaży ciepła w Elblągu, to może podnieść ceny. Dlatego oczekujemy algorytmu i będziemy to w dalszym ciągu negocjować – dodał wiceprezydent Janusz Nowak.
- Najprawdopodobniej stworzenie algorytmu spowoduje, że cena będzie wyższa – odpowiedział radca prawny Energi Kogeneracji. - Decyzje w sprawie algorytmu musi podjąć zarząd. Na dzisiaj mamy pewność, że jesteśmy w stanie sfinansować tę inwestycję. Jeśli cały proces przeciągnie się w czasie, to może się okazać, że priorytety spółki się zmienią – przestrzegał Ryszard Janoś.
Po trwającej blisko godzinę dyskusji przewodniczący komisji gospodarczej Janusz Hajdukowski zdecydował, że za miesiąc odbędzie się kolejne spotkanie w tej sprawie. To jest czas dla obu stron na dodatkowe negocjacje.