Ci, którzy święto Trzech Króli spędzili nad Zalewem Wiślanym mogli na własne oczy przekonać się, jak wyglądają i latają bojery. Do Nadbrzeża przyjechali najlepsi z najlepszych w tym sporcie, który wymaga szybkich decyzji, odporności i sporej determinacji. Zobacz zdjęcia i film.
Ci, którzy chcą latać na bojerach muszą przygotować się na to, że nie będzie łatwo. Wszystko zależy tu od pogody, na wyjazd trzeba się decydować szybko, nawet i w ciągu kilku godzin. Kolejne kilkadziesiąt minut to rozkładanie sprzętu na mrozie, drobne naprawy i można zaczynać. Prędkość? Zależna od siły wiatru. Czasami, tak jak wczoraj na Zalewie, może to być 50-60 km/h, a w inne dni nawet 140 km/h.
- Kiedy pierwszy raz wsiadłem na bojer dość mocno wiało, a lód był jak szklanka. Byłem zupełnie przerażony – opowiada Stefan Schleifer, gdańszczanin, który latem pływa na katamaranach i trenuje w sopockim UKS Navigo. Na bojerach lata od trzech lat. - Doświadczenia z pływania są zupełnie inne. Ilekroć puszczamy ster albo szoty to łódka staje zatrzymana oporem wody. A na lodzie jest zupełnie inaczej. Ten bojer rozpędza się jeszcze bardziej, jeśli płynie się niewłaściwym kursem. Tak było ze mną, wtedy byłem zupełnym dyletantem i spływałem z wiatrem, nie mogłem się zatrzymać.
Jak dodaje to właśnie na wodach Zalewu, we Fromborku, po raz pierwszy raz spróbował latania na bojerach.
- Jako młody żeglarz myślałem, że to zajęcie raczej dla starszych ludzi, jakieś kawałki desek zbite razem i płozy... – mówi. - Tymczasem to sport dla absolutnych twardzieli.
Wszystko, tylko nie śnieg!
W Nadbrzeżu przez ostatnie dwa dni trenowali najlepsi z najlepszych, przedstawiciele kadry narodowej w tym sporcie, topowi zawodnicy z Mazur, Olsztyna i Charzyków. Wybrali to miejsce ze względu na bardzo dobrze warunki – gruby lód o śliskiej powierzchni, bez nierówności i chropowatości.
- Bojerowcy to uwielbiają, bo taka powierzchnia nie daje oporu, można szybko latać – mówi Jerzy Sukow, kierownik Stanicy Nadbrzeże, a także trener i koordynator bojerowej kadry narodowej. Od 20 lat jest również skautem lodowym, czyli osobą która w danym miejscu sprawdza warunki i daje znać reszcie. Robi to ze specjalnym sprzętem, w asyście, bo bezpieczeństwo to podstawa.
- Wszyscy przygotowujemy się do mistrzostw świata, które odbędą się od 23 do 30 stycznia. W tym roku organizuje je flota austriacka i węgierska. Chcą zrobić te regaty na Neusiedlersee w Austrii, które jest jeziorem podobnym do Balatonu – dodaje. - Natomiast liczymy na to, że nie będzie tam warunków lodowych i mistrzostwa odbędą się u nas, w Polsce.
A najlepiej na Zalewie Wiślanym – tego chciałby Jerzy Sukow. Jednak wszystko zależy od pogody i od stanu lodu. Wbrew pozorom najważniejsze jest to, żeby nie padał śnieg, bo to on jest głównym czynnikiem spowalniającym.
- Nawet jeśli temperatura spadnie to nic nie szkodzi. Pod wpływem ciepła lód się kompresuje, później przychodzi mróz i znowu jest zmrożony – tłumaczy Sukow.
W Nadbrzeżu nie zabrakło również gości z zagranicy. Jednym z nich był Ben Kloos, który przyjechał tutaj spod Amsterdamu. Na bojerach lata od pięciu lat.
- Jestem tutaj po raz pierwszy i przyznaję, że trudno wymówić tę nazwę – mówi z uśmiechem Holender. - Poprzednio byliśmy w Tolkmicku trzy razy, ale teraz lepsze warunki są tutaj, nie ma dziur i nierówności. Początkowo chcieliśmy jechać w inne miejsce, na jezioro niedaleko rosyjskiej granicy, ale dowiedzieliśmy się, że będzie tam padał śnieg.
Co najbardziej lubi w tym sporcie?
- Prędkość! - odpowiada bez namysłu Ben.
***
Zobaczcie film naszego Czytelnika Grzegorza Polaka z elbląskiego Jachtklubu.