2015 rok w lokalnej polityce przejdzie do historii jako jeden z najsmutniejszych. Cieniem na wszystkie wydarzenia kładzie się śmierć burmistrza Braniewa, który odebrał sobie życie dwa miesiące po przegranych wyborach. Ta tragiczna historia powinna dać do myślenia wszystkim, którzy w polityce widzą jedynie cel bez względu na koszty i tym, którzy bezrefleksyjnie potrafią opluć w Internecie wszystko i wszystkich.
Pamiętam swoją ostatnią telefoniczną rozmowę z burmistrzem Henrykiem Mrozińskim, jeszcze w listopadzie 2014 roku, na dwa dni przed drugą turą wyborów samorządowych. Tryskał humorem, był pewien wygranej, sprawiał wrażenie, że nie przejmuje się atakami swoich politycznych przeciwników. Rządził Braniewem od 12 lat, wiele w mieście zmienił, uważał, że zasługuje na zaufanie i wybór na kolejną kadencję.
Porażka była dla niego szokiem, nie mógł się po niej pozbierać, szczególnie gdy czytał szkalujące go komentarze, które pojawiały się w braniewskich mediach także po wyborach. - Ludzie mu mówili, by tego nie czytał, by się nie przejmował. Nikt jednak nie sądził, że popełni samobójstwo – mówił mi jeden z bliskich znajomych burmistrza.
Burmistrza żegnało 12 lutego kilka tysięcy mieszkańców Braniewa i regionu. - Nikt nie ma prawa zabrać dobrego imienia człowiekowi. Można go zlekceważyć, zignorować, zabić słowem, pogardzić. Można.... I co z tego. Świętej pamięci Henryk był człowiekiem przed duże C, dzisiaj tego człowieczeństwa wielu brakuje – mówił za zakończenie mszy świętej prałat Józef Midura, wieloletni proboszcz parafii św. Katarzyny, nawiązując w ten sposób do brudnej kampanii wyborczej.
Wkrótce minie rok od tej tragedii, ale słowa prałata nadal są aktualne, bo polityka ani na chwilę nie stała się bardziej cywilizowana. Na szczęście w tej lokalnej już do końca roku było trochę spokojniej, choć czytając niektóre anonimowe komentarze pod artykułami często zastanawiałem się, co trzeba mieć w głowie, żeby tak ziać nienawiścią. Niektórzy chyba zbyt mocno wzięli sobie do serca słowa byłego prezydenta USA Ronalda Reagana, który powiedział kiedyś, że „politykę uważa się za drugi najstarszy zawód świata. Doszedłem do wniosku, że jest bardzo podobny do pierwszego”.
Wojna podjazdowa
Tegoroczna kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi, przynajmniej na lokalnym podwórku, była spokojna, wręcz nudna. Czołowe partie sprowadzały do Elbląga polityków z pierwszych stron gazet, by przekonać wyborców, że to na ich listach warto postawić krzyżyk. Za kulisami toczyła się podjazdowa wojna między dwoma elbląskimi politykami PiS – Leonardem Krasulskim, jednym z bliskich współpracowników Jarosława Kaczyńskiego i Jerzym Wilkiem, który postanowił iść w posły. Panowie prowadzili oddzielne kampanie, nigdzie nie pokazywali się razem, a wygranym okazał się były prezydent Elbląga, który choć był „trójką” na liście, dostał o 4 tysiące głosów więcej od swojego konkurenta z „jedynki”, zresztą najwięcej spośród wszystkich kandydatów PiS w okręgu elbląskim.
Drugim wygranym wyborów był Jerzy Wcisła, który wreszcie dostał od Platformy Obywatelskiej zielone światło na start do Senatu i szansę w pełni wykorzystał. Obaj panowie W. znają się zresztą jak łyse konie, dawno temu ze sobą współpracowali, od lat działają jednak po przeciwnych stronach politycznej barykady. Czas pokaże, czy swoje spory z forum Rady Miejskiej przeniosą także do parlamentu. Na razie obaj deklarują, że będą współpracować nad kluczowymi sprawami dla Elbląga. Pożyjemy, zobaczymy.
Warto dodać, że od lat Elbląg nie miał tak licznej reprezentacji w Sejmie i Senacie. Mandaty wywalczyło w sumie 5 osób, związanych z naszym miastem. Na razie o ich współpracy dla dobra miasta cisza, ale być może politycy jeszcze odsypiają nocne obrady i głosowania w ostatnich tygodniach...
Kto trzyma stery
Wydarzenia na krajowej scenie politycznej wywierają zresztą duży wpływ na atmosferę na lokalnym podwórku. W elbląskiej PO coraz częściej słychać o grupie działaczy, którzy chcą zasilić szeregi zyskującej w sondażach Nowoczesnej. Przełom mogą przynieść lokalne wybory w PO, planowane na początku 2016 roku, kiedy okaże się, czy Jerzy Wcisła nadal będzie szefem elbląskich struktur. Nadal też nie wiadomo, kto zajmie miejsce Wcisły w elbląskim biurze Urzędu Marszałkowskiego, jedną z kandydatek jest Grażyna Kluge, była już wicewojewoda warmińsko-mazurska.
Z kolei w PiS wszyscy trzymają się mocno, a stery w Radzie Miejskiej dzierżą wspólnie Marek Pruszak i Janusz Hajdukowski, którzy zabierają głos w najważniejszych sprawach, od czasu do czasy krytykując prezydenta Witolda Wróblewskiego. Chcą go nawet stawiać do cokwartalnego raportu, co robi w sprawie budowy kanału przez Mierzeję czy przeniesienia Urzędu Marszałkowskiego lub Wojewódzkiego z Olsztyna do Elbląga. Choć akurat w tych sprawach prezydent Elbląga ma niewiele do powiedzenia.
Być może obyczaje w elbląskiej polityce złagodzą kobiety, których obecnie w Radzie Miejskiej jest aż dziewięć. Po raz pierwszy w historii dwie panie zasiadają w prezydium Rady.
A propos Urzędu Wojewódzkiego - w końcu po wielu latach posuchy urząd wojewody sprawuje elblążanin z urodzenia. Wojewoda Artur Chojecki co prawda dawno już w naszym mieście nie mieszka, bo po skończeniu liceum wybrał Olsztyn, ale jak mówią zwolennicy PiS, dobre i to. Jego prawą ręką został pasłęczanin Sławomir Sadowski, więc może obaj panowie z pomocą premier Beaty Szydło jednak ten Urząd Wojewódzki do Elbląga przeniosą? Ciekawe, czy również pod osłoną nocy.
Mijający rok to także pierwszy rok prezydentury Witolda Wróblewskiego, zwanego Oszczędnym. Opinię o jego rządach publikowaliśmy kilka tygodni temu, więc tutaj nie będziemy się powtarzać. Warto jednak dodać, że prezydent kończy 2015 rok w dobrym humorze, bo w budżecie miasta na kolejne 12 miesięcy znalazł 46 milionów złotych nadwyżki na inwestycje i spłatę kredytów. Jak jednak mówił klasyk „pieniądze to nie wszystko”, o wiele ważniejsze będzie poczucie mieszkańców, że sprawy miasta idą w dobrym kierunku, a na takie wnioski po tych dwunastu miesiącach jest za wcześnie.
KOD się ujawnił
Elbląg pod koniec roku zaistniał także na mapie protestów organizowanych przez Komitet Obrony Demokracji. Relacja z pikiety była najchętniej komentowanym artykułem na portEl.pl w tym roku (291 komentarzy!). Krytykującym trudno było uwierzyć w to, że w sercu starówki o jednej porze bez inspiracji opozycji potrafiło się zebrać ponad 200 osób, by protestować przeciwko polityce rządu i prezydenta RP. Elbląska pikieta oczywiście niczego nie zmieni, ale liczba jej uczestników robi wrażenie, gdy przypomnimy sobie, jak ciężko w Elblągu namówić mieszkańców do obywatelskiej aktywności. A przecież, jak pisał Tomasz Mann „nie ma nie-polityki. Wszystko jest polityką”.
W środę podsumujemy rok w lokalnej gospodarce
Porażka była dla niego szokiem, nie mógł się po niej pozbierać, szczególnie gdy czytał szkalujące go komentarze, które pojawiały się w braniewskich mediach także po wyborach. - Ludzie mu mówili, by tego nie czytał, by się nie przejmował. Nikt jednak nie sądził, że popełni samobójstwo – mówił mi jeden z bliskich znajomych burmistrza.
Burmistrza żegnało 12 lutego kilka tysięcy mieszkańców Braniewa i regionu. - Nikt nie ma prawa zabrać dobrego imienia człowiekowi. Można go zlekceważyć, zignorować, zabić słowem, pogardzić. Można.... I co z tego. Świętej pamięci Henryk był człowiekiem przed duże C, dzisiaj tego człowieczeństwa wielu brakuje – mówił za zakończenie mszy świętej prałat Józef Midura, wieloletni proboszcz parafii św. Katarzyny, nawiązując w ten sposób do brudnej kampanii wyborczej.
Wkrótce minie rok od tej tragedii, ale słowa prałata nadal są aktualne, bo polityka ani na chwilę nie stała się bardziej cywilizowana. Na szczęście w tej lokalnej już do końca roku było trochę spokojniej, choć czytając niektóre anonimowe komentarze pod artykułami często zastanawiałem się, co trzeba mieć w głowie, żeby tak ziać nienawiścią. Niektórzy chyba zbyt mocno wzięli sobie do serca słowa byłego prezydenta USA Ronalda Reagana, który powiedział kiedyś, że „politykę uważa się za drugi najstarszy zawód świata. Doszedłem do wniosku, że jest bardzo podobny do pierwszego”.
Wojna podjazdowa
Tegoroczna kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi, przynajmniej na lokalnym podwórku, była spokojna, wręcz nudna. Czołowe partie sprowadzały do Elbląga polityków z pierwszych stron gazet, by przekonać wyborców, że to na ich listach warto postawić krzyżyk. Za kulisami toczyła się podjazdowa wojna między dwoma elbląskimi politykami PiS – Leonardem Krasulskim, jednym z bliskich współpracowników Jarosława Kaczyńskiego i Jerzym Wilkiem, który postanowił iść w posły. Panowie prowadzili oddzielne kampanie, nigdzie nie pokazywali się razem, a wygranym okazał się były prezydent Elbląga, który choć był „trójką” na liście, dostał o 4 tysiące głosów więcej od swojego konkurenta z „jedynki”, zresztą najwięcej spośród wszystkich kandydatów PiS w okręgu elbląskim.
Drugim wygranym wyborów był Jerzy Wcisła, który wreszcie dostał od Platformy Obywatelskiej zielone światło na start do Senatu i szansę w pełni wykorzystał. Obaj panowie W. znają się zresztą jak łyse konie, dawno temu ze sobą współpracowali, od lat działają jednak po przeciwnych stronach politycznej barykady. Czas pokaże, czy swoje spory z forum Rady Miejskiej przeniosą także do parlamentu. Na razie obaj deklarują, że będą współpracować nad kluczowymi sprawami dla Elbląga. Pożyjemy, zobaczymy.
Warto dodać, że od lat Elbląg nie miał tak licznej reprezentacji w Sejmie i Senacie. Mandaty wywalczyło w sumie 5 osób, związanych z naszym miastem. Na razie o ich współpracy dla dobra miasta cisza, ale być może politycy jeszcze odsypiają nocne obrady i głosowania w ostatnich tygodniach...
Kto trzyma stery
Wydarzenia na krajowej scenie politycznej wywierają zresztą duży wpływ na atmosferę na lokalnym podwórku. W elbląskiej PO coraz częściej słychać o grupie działaczy, którzy chcą zasilić szeregi zyskującej w sondażach Nowoczesnej. Przełom mogą przynieść lokalne wybory w PO, planowane na początku 2016 roku, kiedy okaże się, czy Jerzy Wcisła nadal będzie szefem elbląskich struktur. Nadal też nie wiadomo, kto zajmie miejsce Wcisły w elbląskim biurze Urzędu Marszałkowskiego, jedną z kandydatek jest Grażyna Kluge, była już wicewojewoda warmińsko-mazurska.
Z kolei w PiS wszyscy trzymają się mocno, a stery w Radzie Miejskiej dzierżą wspólnie Marek Pruszak i Janusz Hajdukowski, którzy zabierają głos w najważniejszych sprawach, od czasu do czasy krytykując prezydenta Witolda Wróblewskiego. Chcą go nawet stawiać do cokwartalnego raportu, co robi w sprawie budowy kanału przez Mierzeję czy przeniesienia Urzędu Marszałkowskiego lub Wojewódzkiego z Olsztyna do Elbląga. Choć akurat w tych sprawach prezydent Elbląga ma niewiele do powiedzenia.
Być może obyczaje w elbląskiej polityce złagodzą kobiety, których obecnie w Radzie Miejskiej jest aż dziewięć. Po raz pierwszy w historii dwie panie zasiadają w prezydium Rady.
A propos Urzędu Wojewódzkiego - w końcu po wielu latach posuchy urząd wojewody sprawuje elblążanin z urodzenia. Wojewoda Artur Chojecki co prawda dawno już w naszym mieście nie mieszka, bo po skończeniu liceum wybrał Olsztyn, ale jak mówią zwolennicy PiS, dobre i to. Jego prawą ręką został pasłęczanin Sławomir Sadowski, więc może obaj panowie z pomocą premier Beaty Szydło jednak ten Urząd Wojewódzki do Elbląga przeniosą? Ciekawe, czy również pod osłoną nocy.
Mijający rok to także pierwszy rok prezydentury Witolda Wróblewskiego, zwanego Oszczędnym. Opinię o jego rządach publikowaliśmy kilka tygodni temu, więc tutaj nie będziemy się powtarzać. Warto jednak dodać, że prezydent kończy 2015 rok w dobrym humorze, bo w budżecie miasta na kolejne 12 miesięcy znalazł 46 milionów złotych nadwyżki na inwestycje i spłatę kredytów. Jak jednak mówił klasyk „pieniądze to nie wszystko”, o wiele ważniejsze będzie poczucie mieszkańców, że sprawy miasta idą w dobrym kierunku, a na takie wnioski po tych dwunastu miesiącach jest za wcześnie.
KOD się ujawnił
Elbląg pod koniec roku zaistniał także na mapie protestów organizowanych przez Komitet Obrony Demokracji. Relacja z pikiety była najchętniej komentowanym artykułem na portEl.pl w tym roku (291 komentarzy!). Krytykującym trudno było uwierzyć w to, że w sercu starówki o jednej porze bez inspiracji opozycji potrafiło się zebrać ponad 200 osób, by protestować przeciwko polityce rządu i prezydenta RP. Elbląska pikieta oczywiście niczego nie zmieni, ale liczba jej uczestników robi wrażenie, gdy przypomnimy sobie, jak ciężko w Elblągu namówić mieszkańców do obywatelskiej aktywności. A przecież, jak pisał Tomasz Mann „nie ma nie-polityki. Wszystko jest polityką”.
W środę podsumujemy rok w lokalnej gospodarce