
Elbląscy radni postanowili nadać nazwę kaliningradzkiego, rondu przy zbiegu ulic Rawskiej i Grunwaldzkiej. Nie ulega wątpliwości, że współpraca z rejonem kaliningradzkim leży w interesie naszego miasta i jego mieszkańców. Czym innym jest jednak dbałość o partnerskie stosunki z naszym najbliższym sąsiadem, a czym innym bezrefleksyjne utwierdzanie przyjaciół Moskali, że w trwaniu przy Kalininie jako patronie miasta nie ma nic złego.
Mam wśród Rosjan wielu przyjaciół. Są to wspaniali ludzie, których natura obdarzyła jednak jako społeczeństwo, nie mówiąc już o aparacie państwowym, genetycznie już chyba umocowanym mechanizmem wypierania z pamięci wszystkiego co sprzeczne z wzorcem idealnej Rosji. Były czasy kiedy z narażeniem własnej wątroby próbowałem coś zmienić w tej materii. Na próżno. Tylko tą wybiórczą amnezją można wytłumaczyć fakt, że historyczny Królewiec nosi do dziś imię jednego z większych zbrodniarzy XX wieku i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie się to zmieni.
Lata administracyjnego utrwalania przyjaźni polsko-radzieckiej sprawiły, że wielu ludzi, szczególnie ze starszego pokolenia, zupełnie inaczej postrzega zbrodnie reżimu komunistycznego, a inaczej te dokonywane przez reżim faszystowski. Fakt, że armia jednego reżimu przegoniła drugą, z punktu widzenia milionów ofiar niewiele tu zmienia. Pomysł, żeby nawet tylko pośrednio uhonorować człowieka, który podpisał się pod rozkazem rozstrzelania polskich oficerów, wydaje się być co najmniej zaskakujący. Towarzysz Kalinin w swoim czasie wysłałby całą Radę, na wszelki wypadek łącznie z tymi, co głosowali przeciw, do jakiejś przytulnej kopalni na Magadanie.
Czy gdyby w Niemczech jakimś cudem, co jest oczywiście nie do pomyślenia, uchował się jakiś Himmlerstadt, to komukolwiek przyszłoby do głowy nazywać imieniem takiego miasta jakikolwiek obiekt w Polsce? Jest to pytanie oczywiście całkowicie retoryczne, ponieważ Niemcy w przeciwieństwie do Rosjan dokonali zdecydowanego rozliczenia ze swoją przeszłością, czego tym ostatnim bez nadziei, ale szczerze życzymy.
Lata administracyjnego utrwalania przyjaźni polsko-radzieckiej sprawiły, że wielu ludzi, szczególnie ze starszego pokolenia, zupełnie inaczej postrzega zbrodnie reżimu komunistycznego, a inaczej te dokonywane przez reżim faszystowski. Fakt, że armia jednego reżimu przegoniła drugą, z punktu widzenia milionów ofiar niewiele tu zmienia. Pomysł, żeby nawet tylko pośrednio uhonorować człowieka, który podpisał się pod rozkazem rozstrzelania polskich oficerów, wydaje się być co najmniej zaskakujący. Towarzysz Kalinin w swoim czasie wysłałby całą Radę, na wszelki wypadek łącznie z tymi, co głosowali przeciw, do jakiejś przytulnej kopalni na Magadanie.
Czy gdyby w Niemczech jakimś cudem, co jest oczywiście nie do pomyślenia, uchował się jakiś Himmlerstadt, to komukolwiek przyszłoby do głowy nazywać imieniem takiego miasta jakikolwiek obiekt w Polsce? Jest to pytanie oczywiście całkowicie retoryczne, ponieważ Niemcy w przeciwieństwie do Rosjan dokonali zdecydowanego rozliczenia ze swoją przeszłością, czego tym ostatnim bez nadziei, ale szczerze życzymy.