
Nie tak dawno prezydent Henryk Słonina definitywnie stwierdził, że budowa w Elblągu 50-metrowego basenu się nie opłaca. Tymczasem taki basen, a wokół niego Wodne Centrum Sportowo-Rekreacyjne, powstanie w Olsztynie.
Budowa basenu czy nawet wodnego parku rozrywki - o czym od czasu do czasu mówi się w ratuszu - jest jedną z tych rzeczy, które prezydentowi Słoninie i jego ekipie się nie udały, mimo trzech kadencji rządów w mieście. Basen 50-metrowy, zdaniem wielu, zaspokoiłby potrzeby elblążan, turystów, a przede wszystkim byłby wyróżnikiem Elbląga, bowiem w północnej Polsce takiego obiektu nie ma.
Tymczasem, gdy władze Elbląga (ustami prezydenta) definitywnie stwierdzają, że budowa 50-metrowego basenu jest nieopłacalna ze względu na wysokie koszty utrzymania - władze Olsztyna piszą wniosek o wsparcie projektu „Budowa Wodnego Centrum Sportowo-Rekreacyjnego” z Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia Mazury 2007-2013.
Olsztyński projekt zakłada, że Centrum Wodne będzie się składać z części sportowej, między innymi z pełnowymiarowego basenu o długości 50 m, basenu treningowego, służącego do nauki pływania, a także części rekreacyjnej, wyposażonej w atrakcje typu zjeżdżalnie, sztuczna rzeka, bicze wodne, gejzery, whirlpoole, brodziki. Łączna powierzchnia użytkowa obiektu ma wynosić ponad 20 tys. metrów kwadratowych, a powierzchnia wody blisko 2 tys. metrów kwadratowych. Centrum Wodne ma służyć rekreacji, sportowi wyczynowemu, także spełniać rolę centrum odnowy biologicznej. Koszt inwestycji ma wynieść 111 mln zł. Zarząd województwa zdecydował ostatnio o jej dofinansowaniu z RPO.
A elblążanie? Nadal będą się tłoczyć na pływalni MOSiR-u, ciesząc się, ze w ogóle się na nią dostali.
Kwestie opłacalności są chętnie podnoszonym argumentem, usprawiedliwiającym wiele działań władz Elbląga, a w zasadzie zaniechania działań. Pełnowymiarowy basen władzom Olsztyna się opłaca, władzom Elbląga - nie. Władzom Elbląga nie opłacało się nawet boisko „Orlik”, choć w latach 2008-2009 w województwie warmińsko-mazurskim zostanie zbudowanych 51 „Orlików”. 51 razy więc samorządy wielu miast i miasteczek województwa, często o potencjale ekonomicznym nawet z Elblągiem nieporównywalnym, uznały, że im się „Orlik” opłaca.
A tymczasem przy innych przedsięwzięciach, jak choćby pomyśle budowy trakcji tramwajowej w ulicy 12 Lutego, kwestie, czy to się miastu opłaca, są raczej przemilczane.
Doceniam wagę rachunku ekonomicznego w procesie podejmowania decyzji, jednak nurtuje mnie myśl, że władze Elbląga stawiają niewłaściwe pytania, na które usiłują odpowiadać, posiłkując się ekonomią. Dlatego kilka pytań pozwolę sobie podpowiedzieć.
1. Czy Elblągowi się opłaca utrzymać pozycję drugiej aglomeracji w województwie? Pozycja ta nie jest dana raz na zawsze. Elbląg startował z przewagą w postaci byłego ośrodka wojewódzkiego, ale od tamtego czasu minęło już 10 lat, konkurenci nie próżnują i dystans między nimi a Elblągiem raczej się zmniejsza niż zwiększa.
2. Czy Elbląg może zostać znaczącym ośrodkiem turystycznym, nie posiadając przyzwoitego basenu ani parku wodnego? Turysta, zwiedziwszy naszą starówkę, placówki kulturalne, nawet replikę osady Truso, która ma powstać, ma jeszcze kawał dnia przed sobą, zanim będzie wypadało pójść na piwo. Na zakupy się nie wybierze, bo i dokąd? Chętnie - czy to zimą, czy latem - pobawiłby się w wodzie, zwłaszcza, gdy przyjechał tu z dziećmi.
3. Jeśli w Elblągu może być ulokowana jakaś znacząca inwestycja przemysłowa, zatrudniająca kilkaset, może nawet więcej osób, to czy brak porządnego basenu jest argumentem za, czy przeciw tej inwestycji? Nie trzeba czytać specjalistycznych pism branżowych, żeby wiedzieć, właściciele poważnych biznesów, podejmując decyzje o nowych lokalizacjach, biorą pod uwagę walory miejsca, tzn., to czy pracownicy i ich rodziny mają tam co robić po pracy. Możliwość atrakcyjnej przejażdżki tramwajem ul. 12 Lutego chyba ich nie przekona.
Tymczasem, gdy władze Elbląga (ustami prezydenta) definitywnie stwierdzają, że budowa 50-metrowego basenu jest nieopłacalna ze względu na wysokie koszty utrzymania - władze Olsztyna piszą wniosek o wsparcie projektu „Budowa Wodnego Centrum Sportowo-Rekreacyjnego” z Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia Mazury 2007-2013.
Olsztyński projekt zakłada, że Centrum Wodne będzie się składać z części sportowej, między innymi z pełnowymiarowego basenu o długości 50 m, basenu treningowego, służącego do nauki pływania, a także części rekreacyjnej, wyposażonej w atrakcje typu zjeżdżalnie, sztuczna rzeka, bicze wodne, gejzery, whirlpoole, brodziki. Łączna powierzchnia użytkowa obiektu ma wynosić ponad 20 tys. metrów kwadratowych, a powierzchnia wody blisko 2 tys. metrów kwadratowych. Centrum Wodne ma służyć rekreacji, sportowi wyczynowemu, także spełniać rolę centrum odnowy biologicznej. Koszt inwestycji ma wynieść 111 mln zł. Zarząd województwa zdecydował ostatnio o jej dofinansowaniu z RPO.
A elblążanie? Nadal będą się tłoczyć na pływalni MOSiR-u, ciesząc się, ze w ogóle się na nią dostali.
Kwestie opłacalności są chętnie podnoszonym argumentem, usprawiedliwiającym wiele działań władz Elbląga, a w zasadzie zaniechania działań. Pełnowymiarowy basen władzom Olsztyna się opłaca, władzom Elbląga - nie. Władzom Elbląga nie opłacało się nawet boisko „Orlik”, choć w latach 2008-2009 w województwie warmińsko-mazurskim zostanie zbudowanych 51 „Orlików”. 51 razy więc samorządy wielu miast i miasteczek województwa, często o potencjale ekonomicznym nawet z Elblągiem nieporównywalnym, uznały, że im się „Orlik” opłaca.
A tymczasem przy innych przedsięwzięciach, jak choćby pomyśle budowy trakcji tramwajowej w ulicy 12 Lutego, kwestie, czy to się miastu opłaca, są raczej przemilczane.
Doceniam wagę rachunku ekonomicznego w procesie podejmowania decyzji, jednak nurtuje mnie myśl, że władze Elbląga stawiają niewłaściwe pytania, na które usiłują odpowiadać, posiłkując się ekonomią. Dlatego kilka pytań pozwolę sobie podpowiedzieć.
1. Czy Elblągowi się opłaca utrzymać pozycję drugiej aglomeracji w województwie? Pozycja ta nie jest dana raz na zawsze. Elbląg startował z przewagą w postaci byłego ośrodka wojewódzkiego, ale od tamtego czasu minęło już 10 lat, konkurenci nie próżnują i dystans między nimi a Elblągiem raczej się zmniejsza niż zwiększa.
2. Czy Elbląg może zostać znaczącym ośrodkiem turystycznym, nie posiadając przyzwoitego basenu ani parku wodnego? Turysta, zwiedziwszy naszą starówkę, placówki kulturalne, nawet replikę osady Truso, która ma powstać, ma jeszcze kawał dnia przed sobą, zanim będzie wypadało pójść na piwo. Na zakupy się nie wybierze, bo i dokąd? Chętnie - czy to zimą, czy latem - pobawiłby się w wodzie, zwłaszcza, gdy przyjechał tu z dziećmi.
3. Jeśli w Elblągu może być ulokowana jakaś znacząca inwestycja przemysłowa, zatrudniająca kilkaset, może nawet więcej osób, to czy brak porządnego basenu jest argumentem za, czy przeciw tej inwestycji? Nie trzeba czytać specjalistycznych pism branżowych, żeby wiedzieć, właściciele poważnych biznesów, podejmując decyzje o nowych lokalizacjach, biorą pod uwagę walory miejsca, tzn., to czy pracownicy i ich rodziny mają tam co robić po pracy. Możliwość atrakcyjnej przejażdżki tramwajem ul. 12 Lutego chyba ich nie przekona.
Piotr Derlukiewicz