UWAGA!

Nie można rezygnować z tego, co się naprawdę kocha

 Elbląg, Anita Jarzębska
Anita Jarzębska (fot. Anna Dembińska)

Jej życie wypełnia muzyka. Jednak gdy tylko ma chwilę wolnego, spaceruje z dziećmi nad polskim morzem. Gra na skrzypcach i chwile spędzone z rodziną dają jej poczucie spełnienia i szczęścia. O swojej codzienności, pasji i pracy rozmawiam z Anitą Jarzębską, skrzypaczką Elbląskiej Orkiestry Kameralnej.

Dominika Kiejdo: - Muzyka towarzyszyła Ci od małego. Kto zaraził Cię miłością do niej?
       Anita Jarzębska: - Mój tata pochodzi z muzykalnej rodziny. Zawsze muzykowali w domu, dlatego też tata zaraził tą pasją także nas, mnie i mojego starszego brata. Skrzypce były w moim życiu odkąd tylko pamiętam. Najpierw na skrzypcach nauczył się grać mój o cztery lata starszy brat. Zaczął naukę, gdy miałam dwa latka. Bardzo mi się ten instrument podobał, więc też bardzo chciałam na nim grać. Na początku chciano, bym grała na wiolonczeli, ale ja chciałam tyko na skrzypcach. I tak zostały skrzypce.
      
       - A jak wygląda codzienność skrzypaczki?
       - Muzyk zaczyna swój dzień o godzinie dziewiątej próbą, która kończy się o trzynastej. Później w domu musimy ćwiczyć repertuar, który mamy na dany koncert bądź na kolejne koncerty. Oprócz tego ćwiczę jeszcze swoje rzeczy typowo skrzypcowe już nieorkiestrowe. Dodatkowo bowiem prowadzę orkiestrę w Gdańsku. Traktuję to jako dodatkową pracę. Czasami biorę udział w projektach kameralnych i solowych. Ćwiczę codziennie, ponieważ muzyk musi dbać o swoją formę. Jeśli chodzi o pracę orkiestrową, to ćwiczymy intensywniej przed koncertami, ale mamy też często próby w międzyczasie dotyczące przyszłych projektów.
      
       - Jak zaczęła się Twoja przygoda z Elbląską Orkiestrą Kameralną?

       - Gdy rozpoczęłam studia, w Elblągu zaczęły powstawać różne muzyczne inicjatywy. Na początku były to pojedyncze projekty. Z czasem narodziła się Elbląska Orkiestra Kameralna. Byłam jedną z osób zaangażowanych od samego początku w powstawanie orkiestry. Grałam w niej jako elblążanka i absolwentka szkoły muzycznej. Z czasem wszystko bardzo fajnie się rozwinęło. Początki były różne. Śpiewaliśmy w różnych elbląskich salach, nosiliśmy pulpity, sprzątaliśmy po próbach. Teraz mamy własną siedzibę, jesteśmy profesjonalną orkiestrą, występujemy w stałym składzie i bardzo nas to cieszy. Jest to duży komfort, jaki daje nam Elbląg.
      
       - Można powiedzieć, że jesteś szczęściarą. Robisz to, co lubisz, rozwijasz się. Niewiele osób ma dziś taki komfort.

       - To fantastyczne, bo nie każdemu muzykowi udaje się pracować w swoim zawodzie. Pracy dla muzyków nie jest przecież wcale tak dużo. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę pracować w swoim zawodzie. Ważne jest dla mnie też to, że pracuję właśnie w Elblągu.
      
       - Pochodzisz z Elbląga, masz tutaj pracę, a mieszkasz w Gdańsku. Dlaczego akurat Gdańsk?
       - Przeprowadzka do Gdańska była związana głównie z tym, że w branży, w której pracuje mój mąż, również elblążanin, nie ma tak wiele pracy w Elblągu. Decyzja zapadła właściwie w trakcie studiów. Nie bywam w Elblągu tylko zawodowo, ale także prywatnie, bo mam tu przecież rodzinę. Bardzo jesteśmy związani z tym miastem, bo tu się wychowaliśmy i tu mamy swoich najbliższych.
      
       - Masz dwójkę małych dzieci. Jak godzisz dojazdy do Elbląga ze swoją codziennością w Trójmieście?
       - Przyznam, że jest to trudne, ale jeżeli ktoś kocha to, co robi, nie potrafi z tego zrezygnować. Nie wyobrażam sobie bycia w domu tylko z dziećmi, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie ich nie mieć i być tylko skrzypaczką. Dosyć szybko zostałam mamą, mam dwójkę dzieci i staram się łączyć pracę zawodową i dojazdy z życiem rodzinnym. Moje dzieci wiedzą, że muzyka to dla mnie coś ważnego. Franek ma trzy i pół roku i rozumie to tak, że tata chodzi do pracy, a mama gra na skrzypcach. On nie traktuje tego jako mojej pracy, widzi to jako coś, co robię całą sobą. Młodszą Helenkę przywożę ze sobą do Elbląga, Franek chodzi do przedszkola w Gdańsku. Wszystko to jest o tyle trudne, że cała rodzina jest podporządkowana mojej pracy w Elblągu.
      
       - Instytucja babci i dziadka jest jak zwykle nieoceniona. A co porabiasz, jak nie grasz, nie muzykujesz?

       - Czas wolny spędzam oczywiście z rodziną. Bardzo lubimy jeździć nad morze, uprawiać różne sporty z dziećmi, to, co na razie mogą, bo są jeszcze bardzo małe. Tego wolnego czasu jest jednak niestety niewiele.
      
       - Masz czas na odpoczynek?
       - Tak, wtedy czytam książki i jeżdżę nad morze. Dla mnie odpoczynek to czas spędzony z dziećmi.

  Elbląg, Nie można rezygnować z tego, co się naprawdę kocha
fot. Witold Sadowski


       - Każdy ma jakieś marzenia. Jakie są Twoje?
       - Na pewno marzę o jakimś sukcesie zawodowym, o dalszym rozwoju w grze na skrzypcach. Taki rozwój cały czas jest potrzebny. Zależy mi na podnoszeniu poziomu mojej gry i gry całej orkiestry. Jednak dla mnie najważniejsza jest rodzina. Marzę, by moje dzieci się rozwijały i bym mogła dać im jak najwięcej możliwości do tego rozwoju.
      
       - A jakiej muzyki słuchasz na co dzień, oprócz muzyki poważnej oczywiście.

       - Dla mnie podział na muzykę poważną i niepoważną nie istnieje. Albo muzyka jest dobra albo nie. Słuchamy bardzo różnej muzyki. Mój mąż nie jest muzykiem, ale bardzo interesuje się muzyką i tym, co robię. W domu słuchamy różnego rodzaju muzyki, dosłownie wszystkiego.
      
       - Gdy byłaś w szkole średniej, grałaś w chórze kościelnym. Tam się poznałyśmy. Jak wspominasz ten okres?
       - To było zupełnie coś innego, niż to, co robię teraz. Nie grałam wtedy muzyki klasycznej. Granie w chórze dało mi bardzo dużo, bo nie grałam wtedy z nut, tylko improwizowałam i sama pisałam melodie do piosenek. Był to też występ typowo solowy. Nauczyłam się wtedy radzić sobie z tremą, która była wtedy o wiele mniejsza niż teraz. Znacznie większa jest wtedy, gdy gra się w zespole, gdzie trzeba wszystko zgrać, by świetnie wykonać utwór. A granie solowe, daje większą swobodę.
      
       - Nadal jednak odczuwasz stres na scenie.

       - Stres działa na mnie bardzo pozytywnie i dodaje mi energii. Tworzymy muzykę na żywo, występ poprzedzony jest wieloma próbami i jeżeli czuję się dobrze przygotowana to ten stres jest mniejszy. Jednak występ na scenie nie kojarzy mi się tylko ze stresem, czy czymś negatywnym i ale z czymś pozytywnym. Staram się, by muzyka, którą gram, była żywa, dopracowana i naturalna.


       Patronem medialnym EOK jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl

      

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
Reklama